Violetta
Następnego dnia do domu wróciliśmy wieczorem, zaraz po
poprawinach. Zadziało się tak, ponieważ na naszą noc poślubną zarezerwowaliśmy
pokój nad salą. Początkowo byłam temu przeciwna, ale Leon się uparł.
Stwierdził, że nie musimy przecież korzystać, ale ma to być załatwione, w razie
jakbym chciała odpocząć i się położyć. Z tym argumentem nie dyskutowałam.
Wiedziałam, o co chodzi Leonowi i chociaż uważałam, że przesadza to jednak
przez ostatnie wydarzenia sama byłam ostrożniejsza i wolałam uważać. Zresztą
pokój nie musiał być przeznaczony dla nas. Mógł się przydać Fran, czy
komukolwiek innemu. Tym oto sposobem się na niego zgodziłam.
W końcu znaleźliśmy się pod naszym domem. Wysiedliśmy z
samochodu i wzięliśmy z taksówki bagaże, po czym pewnym krokiem
przemaszerowaliśmy przez bramę aż do drzwi, przy których się zatrzymaliśmy. W
torebce szukałam kluczy. Czułam na sobie wzrok mojego męża, który patrzył na
mnie z miłością i oddaniem. W końcu znalazłam szukany przedmiot i kiedy miałam
odkluczyć zamek Leon złapał mnie za rękę, mamrocząc, że sam to zrobi. Po chwili
słychać było zgrzyt zamka, a ja w ułamku sekundy od tego momentu znalazłam się
w powietrzu, piszcząc głośno.
- Co Ty robisz, Wariacie? – Zawołałam, chociaż wcale nie
potrzebowałam odpowiedzi. Doskonale wiedziałam, co robi. Nie rozumiałam tylko
po co.
- Wnoszę moją żonę do domu – zaśmiał się Leon, przenosząc
mnie przez próg. Podejrzewam, że gdyby nie walizki poszlibyśmy dalej, ale
lepiej nie kusić losu. Pan Verdas postawił mnie w korytarzu i cofnął się po
zguby. Pomaszerowałam do kuchni, aby zrobić nam herbaty przed snem. – Przytyłaś
– stwierdził Leon, wchodząc do kuchni, a ja zgromiłam go wzrokiem. Skwitował to
uśmiechem. Jasne, że przytyłam. Przecież jestem w ciąży! Nie schudnę teraz! I
on doskonale o tym wie, ale musi, po prostu musi mi dopiec.
- Szykuje nam się kolejny ślub, nie sądzisz? – Zmieniłam temat,
chcąc uniknąć kłótni. Jakby nie było moje hormony czasami szaleją i nigdy nie
wiem, kiedy wybuchnę. A mój głupkowaty mąż właśnie teraz podpalił lont.
Usiadłam na blacie z zieloną herbatą w dłoniach i wpatrywałam się w niego.
- Powiedziałbym, że dwa. Nasza młoda para i Lara z Diego. –
Młoda para to Federico i Ludmiła, którzy „wygrali” oczepiny. Leon usiadł naprzeciwko
mnie na stole, ale wcześniej wziął sobie czarną herbatę.
Nastał pierwszy taniec
dla nowej młodej pary. Pozostali goście stanęli w kółko, obserwując zakochanych
na środku. W pewnym momencie zaczęli krzyczeć – gorzko, gorzko. – Spojrzałam na
Leona, przytulając się do niego i ponownie przeniosłam wzrok na całującą się
teraz parę. Wszyscy zgromadzeni zaczęli bić brawo. Najbardziej szczęśliwy był
mój chrzestny, który bardzo polubił Ludmiłę. Widział, że Federico jest z nią
szczęśliwy. Wszyscy to widzieli. Ich szczęście było nie do podważenia.
Uzupełniali się i rozumieli. Cieszyłam się, że trafili na siebie. Ludmiła to
wartościowa osoba. I wiem, że nie ma przed nim tajemnic. Mówią sobie o
wszystkim.
Oderwali się od siebie
dopiero po kilku minutach i wtedy Federico zrobił coś, czego się nikt nie
spodziewał. Uklęknął, wyciągając z kieszeni pudełko. Na sali zrobiło się cicho.
Nawet orkiestra przestała grać i przyglądali się owej scenie. Ludmiła kiwnęła
głową, a zebrani goście zaczęli krzyczeć i podchodzić do pary, składając im
gratulacje. Chwilę później na scenę wszedł Diego i wziął od wokalistki
mikrofon.
- Nie będę gorszy –
zaśmiał się, czym zwrócił na siebie uwagę zgromadzonych. – Chciałem to zrobić
inaczej, bo uważałem, że ten dzień należy do Leona i Violi. Ale skoro Federico
się odważył to ja też. – Po raz kolejny wszyscy zamarli, wiedząc już, co się
święci. Diego z mikrofonem zszedł ze sceny i kierował się w stronę Lary –
wiesz, że Cię kocham i jesteś moim światełkiem w tunelu. Jesteś przyjaciółką,
kochanką, powierniczką sekretów. Zawsze pomagasz i mi i naszym przyjaciołom.
Nie potrafię wyobrazić sobie życia bez Ciebie. – Mówił, a wszyscy słuchali go z
zapałem. Spojrzałam na wzruszoną Larę, która prawdopodobnie się tego nie
spodziewała. – Wyjdziesz za mnie? – Spytał, nie klękając. Lara rzuciła mu się
na szyję, po czym, kiedy już stanęła, wzięła od niego mikrofon i odpowiedziała
twierdząco. Diego wsunął jej na palec pierścionek zaręczynowy, a Leon podszedł
po mikrofon, aby ten zbędny już przedmiot nie przeszkadzał naszym przyjaciołom,
którzy oddali się pocałunkom.
- No tak. Kto by pomyślał, że nasze wesele będzie początkiem
nowej drogi dla dwóch par. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi. Zasługują na to –
przyznałam, popijając herbatę. Kiedy skończyłam zeskoczyłam z blatu i włożyłam
szklankę do zmywarki, która była już w połowie zapełniona jeszcze od rana i
czasu przygotowań. – Prysznic? – Zagryzłam zmysłowo wargę, chcąc mu
przypomnieć, że właśnie od tego miejsca w hotelu rozpoczęła się nasz noc
poślubna.
Leon powoli zdejmował
moją suknię ślubną, a ja zajmowałam się jego koszulą. Patrzyliśmy sobie głęboko
w oczy. Nasze ruchy były niespieszne, zupełnie jakby to był nasz pierwszy raz.
Powoli, bez pośpiechu. Mamy czas. I rzeczywiście go mamy. Aż do śmierci. Minutę
później zsuwałam koszulę męża, przesuwając dłońmi po jego ramionach i spojrzałam
na jego tors. Umięśniony tors, co warto podkreślić. Leon przed weselem wrócił
na siłownię. Stwierdził, że musi dobrze wyglądać, jakby kiedykolwiek wyglądał
źle. Zagryzłam wargę i pochyliłam się, całując wyrzeźbione mięśnie kochanka.
Poczułam jak moja suknia opada i stałam teraz przed nim w nowiusieńkiej bieliźnie,
która miała pobudzić jego zmysły. Widząc ciemniejące oczy, wiedziałam, że
osiągnęłam sukces. Wyszłam z sukni i uklęknęłam przed nim, zabierając się za
pasek i spodnie od garnituru.
Powoli poszłam do góry, zerkając co chwilę przez ramię, aby
sprawdzić czy już idzie. Weszłam do łazienki, rozbierając się już po
drodze. Kiedy byłam naga, poczułam na
skórze palący dotyk mojego męża. Zupełnie jak wczoraj.
Po pozbyciu się spodni
Leona, chciałam zabrać się za jego bokserki, ale mi na to nie pozwolił.
Zdecydowanym ruchem zmusił mnie, abym wstała. Sięgnął dłońmi do tyłu, aby
rozpiąć mój biustonosz, ale nie znalazł tam tego, czego szukał. Uparcie omijał
moje ciało, co przyprawiało mnie o zawrót głowy. Chciałam, aby mnie dotykał, a
nie tego unikał. Zagryzając wargę, patrzyłam jak odpina zapięcie, znajdujące
się pomiędzy moimi piersiami i uwalnia je, po czym przejeżdżając po moich
ramionach, zupełnie tak jak ja wcześniej po jego zsuwa odzienie z mojego ciała.
Klęka. Kciukami zahacza o sznureczki stringów, zdejmując mi je. Dopiero teraz
kładzie dłonie na mojej talii i całuje w brzuch, schodząc coraz niżej.
Dwa miesiące
później…
Wracam właśnie od ginekologa. Dzisiaj w końcu poznałam płeć
dziecka. To dziewczynka. Nie mogę się już doczekać aż przekażę to wiadomość
Leonowi. Zadzwoniłam tylko do niego, że wszystko jest okey i wracam do domu,
gdzie mój mąż zjawi się pewnie za jakąś godzinę. Zdążę więc dokończyć obiad i
przyszykować dla niego niespodziankę. Droga do domu, dzięki taksówce zajęła mi
dwadzieścia minut. Wchodząc do domu, poczułam jak ssie mnie w żołądku, więc od
razu skierowałam się do kuchni i otworzyłam lodówkę. Po dłuższym zastanowieniu
wyciągnęłam ogórki kiszone, bitą śmietanę i ketchup. Sięgnęłam do szafki, skąd
wyjęłam talerzyk i ułożyłam na nich ogórki, po czym zaaplikowałam na nie
śmietanę i dolałam ketchupu. Schowałam resztę do lodówki a z talerzem poszłam
do sypialni. Z szafki wyciągnęłam pudełeczko i włożyłam do niego żółty bucik.
Zagryzłam wargę i sięgnęłam po pierwszego ogórka. Usłyszałam dźwięk otwieranych
drzwi i spojrzałam na zegarek. Leon wrócił wcześniej. Kiedy mnie zawołał,
odpowiedziałam, że jestem w sypialni. Szybko tu przyszedł. Stanął w drzwiach i
spojrzał na mój talerz.
- Co Ty jesz? – Skrzywił się.
- Ogórki kiszone z bitą śmietaną i ketchupem –
odpowiedziałam i sięgnęłam po pudełko, które mu wręczyłam. – Podzielić się z
Tobą? – Pokręcił głową, otwierając prezent. Wiedział już, co to jest.
- A więc córka – uśmiechnął się i zmniejszył dystans
pomiędzy nami. Uklęknął i dotknął czołem mojego brzucha. – Córeczka tatusia.
Księżniczka. I oczko w głowie – szeptał, po czym pocałował mój brzuch. Chwilę
później w to miejsce oberwałam od naszej nienarodzonej kruszynki. Chwyciłam
dłoń Verdasa i przyłożyłam sobie do brzucha, aby też to poczuł. Patrzył na mnie
z uśmiechem, a ja wiedziałam, że jest szczęśliwy.
*~*
Jeszcze 2 i epilog. Nawet nie wiecie jak się cieszę, że skończę to opowiadanie. Narzuciłam sobie szybkie tempo pisania, ale wiem, że później mógłby być problem. Teraz, póki jestem w domu mogę pisać. Za chwilę zaczynam pracę w instytucji finansowej, wiec tego czasu będę miała zdecydowanie mniej.
Pozdrawiam,
Super rozdział ;D
OdpowiedzUsuńWrócę ♥
OdpowiedzUsuńWspaniały❤
OdpowiedzUsuń