Leon
- Poproszę o kawę – rzuciłem do telefonu, z którego
korzystałem, aby skontaktować się z moją nową, starą sekretarką. Zupełnie
jakbym miał do niej daleko, a nie tylko szklane drzwi. Prawda jest jednak taka,
że nie chciałem, aby oglądała mnie w tym stanie. Wyglądałem strasznie i
doskonale zdawałem sobie z tego sprawę. A co, jak stwierdzi, że wyglądam tak źle,
iż teraz na nią nie zasługuję? Przecież teraz to istny anioł. I to nie tylko
wewnętrznie, ale i zewnętrznie. A ja? Sama powiedziała, że wyglądam jak swój
cień. Przecież muszę coś z tym zrobić, zanim ponownie wezmę ją w ramiona. Już
pierwszy szok minął, więc wypuściłem ją z nich i pozwoliłem pracować. Przez to,
co się stało mieliśmy straszne zaległości. Nie było nikogo na jej zastępstwo, a
i ja nie podołałem sytuacji. I to nic, że wszyscy próbowali mi pomóc. Prezes ma
jednak dużo pracy i ciężko jest to połączyć ze swoimi, codziennymi obowiązkami
z jakiegokolwiek działu zwłaszcza, że nie każdy mógł się zająć tym, co ja,
bowiem nie jest po prostu w to wdrążony. – Albo nie – stwierdziłem. – Sam po
nią pójdę, jak ty wyjdziesz do toalety, abyś nie musiała mnie oglądać –
poinformowałem z delikatnym uśmiechem, a w odpowiedzi usłyszałem tylko śmiech,
który był miodem na moje uszy. – Ciebie za to poproszę o dokumenty.
Konkretniej, chcę abyś sprawdziła, czego brakuje, jakie są braki w
płatnościach, chociaż tu Diego mówił, że są na bieżąco. Ale w niektórych
miejscach nie ma moich podpisów, a terminy biegną nieubłaganie, więc za chwilę
i tam będziemy mieć problemu. Zanim stwierdzisz, że czegoś brakuje to
skontaktuj się z Ludmiłą, bo przez ten czas, kiedy byliśmy pokłóceni oni mi
pomagali i po prostu niektóre rzeczy mogą tam jeszcze być. – Wyjaśniłem, wciąż
śmiejącej się dziewczynie. – I nie śmiej się, bo dostaniesz karę! – Przygryzłem
zadziornie wargę, aby się nie roześmiać. – Skończę dziś wcześniej, mam parę
rzeczy do załatwienia, więc jakbyś mogła to chcę mieć to na swoim biurku do
piętnastej. – Zakończyłem i odłożyłem słuchawkę. Przeczesałem ręką swoje
brązowe włosy i uśmiechnąłem się do swojego delikatnego odbicia w monitorze
laptopa. Wróciła. Tylko to się teraz liczyło.