czwartek, 28 września 2017

29. Destiny Hope Verdas

4 miesiące później
Leon
Wielkimi krokami zbliża się termin porodu. Moja małżonka ma już ogromny brzuch i coraz gorzej funkcjonuje. Często wszystko ją boli i nie ma na nic siły. Nie dziwię się jej. Myślę, że nikt jej się nie dziwi. Od tygodnia jesteśmy też spakowani do szpitala, bowiem w każdej chwili może rozpocząć się poród. W związku z tym, że mieszkamy sami, Violetta nadal pracuje. Chciałem, aby zawsze ktoś z nią był. Byłem skłonny dać urlop Fran, Larze albo komukolwiek, ale Vilu jest uparta jak osioł i powiedziała, że nie. Mam wrażenie, że jest w pracy, bo mnie pilnuje. Nie do końca chyba mi ufa. Od jakiegoś czasu ograniczyliśmy zabawy. I mam wrażenie, że ona myśli, że mi tego brakuje. W sumie ma racje, ale… Do cholery, kocham ją i naprawdę nie mam ochoty iść w tango z kimkolwiek. W ogóle nie mam ochoty zrobić czegoś, przez co mógłbym je stracić. Wiem, że jej też brakuje spontaniczności w tym związku, ale teraz o nią ciężko. Nawet jeżeli czasami chcę ją spontanicznie gdzieś zabrać, to nie wychodzi. Zawsze coś ją boli, nie ma siły ani nastroju. Cóż. Rozumiem. Nie wściekam się. To wręcz normalnie. Wszystko wróci niedługo do normy, ale małżonka chyba tego nie rozumie.
W tym momencie szykuję w kuchni dla nas śniadanie. Staram się jej dogadzać jak tylko mogę i wiem, że takie drobnostki bardzo ją cieszą. A ja lubię, jak ona się uśmiecha.
Po przygotowaniu pysznych, zabawnych kanapek i zaparzeniu herbaty udałem się ze wszystkim na górę. Odłożyłem tackę na szafkę nocną i usiadłem na łóżku. Przyjrzałem się ukochanej i odgarnąłem włosy z jej twarzy, po czym pochyliłem się i musnąłem jej usta.
- Skarbie – wymruczałem przy jej ustach i ponownie musnąłem jej wargi. Już po chwili poczułem, jak kąciki jej ust się unoszą i odwzajemnia pocałunek, zarzucając ręce na mój kark. – Cześć, Księżniczko – szepnąłem po oderwaniu. Przeniosłem spojrzenie niżej i zsunąłem z niej kołdrę, odsłaniając pokaźny brzuch, który również ucałowałem – Mój szkrab – stwierdziłem i poczułem kopnięcie, co spowodowało uśmiech na mojej twarzy – nie ładnie tak kopać tatusia – zaśmiałem się i ponownie spojrzałem w oczy kobiety mojego życia. Ułożyła dłoń na moim policzku i delikatnie go gładziła. Przymknąłem oczy z przyjemności. – Jak się spało?
- Bywało lepiej – zaśmiała się Violetta, zabierając rękę z mojego policzka. Pokręciłem z rozbawieniem głową. Sięgnąłem do niej ręką i pomogłem usiąść, po czym sięgnąłem po nasze śniadanie i zacząłem nas karmić. Spoglądałem w jej świecące oczy i wiedziałem, że jest szczęśliwa. – Leon? – Zaczęła nieśmiało, a ja spojrzałem na nią momentalnie. – Kochasz mnie jeszcze? – Spuściła głowę w dół, a ja niewiele myśląc odstawiłem minimalnie tackę i podniosłem jej podbródek, aby zmusić ją do tego, aby na mnie spojrzała.
- Skąd to pytanie?
- Bo ostatnio mi tego nie mówisz. Kochamy się rzadko. – Westchnąłem na jej słowa. Znowu wracamy do tej rozmowy.
- Mówiłem Ci wczoraj – zauważyłem, ale wzruszyła ramionami. – Kochanie – jęknąłem niezadowolony i zbliżyłem się do niej. – Jesteś jeszcze najważniejszą osobą w moim życiu. Niedługo będziesz jedną z dwóch, ale musisz się podzielić pierwszym miejscem z naszą córką. Jesteś kobietą mojego życia. Nie wyobrażam sobie, że kiedyś to się zmieni. – Zamyśliłem się, starając się dobrać jak najlepiej słowa. Wiem, że temat seksu jest dla niej drażliwy. Uważa, że mnie już nie pociąga i to jest powód, dla którego ograniczyliśmy współżycie. – Co do współżycia. Sama wiesz, jak jest. Bardzo bym chciał, ale to ostatnie dni. Boję się, że coś Wam zrobię. – Byłem z siebie dumny, że znalazłem słowa, które świadczą, że to jest moja wina, a nie jej. – Zostaniemy dziś w domu? Oboje. Spędzimy miło czas. – Zaproponowałem.
- Nie masz się czego bać – westchnęła, ale wtuliła się w moje ramiona, a ja pocałowałem ją w czubek głowy. – Nie masz dzisiaj jakiegoś spotkania? – Spojrzała w górę, patrząc prosto na mnie.
- Odwołam. Żadne spotkanie nie jest ważniejsze od Ciebie. W ogóle nie istnieje nic ważniejszego. – Stwierdziłem od razu, będąc pewny swoich słów. Spoglądałem na nią i widziałem, jak kiwa z uśmiechem głową. Musnąłem jej usta. – Za minutę wracam, telefon mam na dole. A Ty jedz. I weźmiemy razem kąpiel, co powiesz? – Widziałem jak się ucieszyła, co sprawiło, że poczułem ciepło na sercu. Powoli wstałem i skierowałem się do wyjścia z sypialni. Uderzyłem stopą w łóżeczko dla małej i zakląłem pod nosem. Usłyszałem śmiech małżonki i zgromiłem ją wzrokiem, po czym w końcu wyszedłem i poleciałem po telefon i od razu wybrałem numer do przyjaciela.
- Tak, Leon? – Odezwał się Diego, zaraz po odebraniu.
- Cześć, Diego. Mam sprawę – zacząłem i usłyszałem mruknięcie z jego strony, co dało mi znak, że mogę kontynuować. – Violetta ma dzisiaj dzień marudzenia. I zostaję z nią w domu. Możesz odwołać dzisiejsze spotkanie? Albo sam się na nie wybrać. I tak znasz całą dokumentację. – Zauważyłem.
- Jasne, spoko. Pójdę na spotkanie. Nie ma sensu go przekładać. Weźcie wolne do rozwiązania. Przynajmniej. Przyda Wam się. A jak będziemy Was potrzebować to zadzwonimy i ściągniemy Was na konkretne godziny – usłyszałem i uśmiechnąłem się. Mam fantastycznego przyjaciela.
- Dzięki. W razie czego dzwoń. Pa – rozłączyłem się i wróciłem do sypialni, tym razem z telefonem. – Wziąłem wolne do rozwiązania. Później się zobaczy. Jestem teraz tylko dla Ciebie – rzuciłem, wchodząc do sypialni i spojrzałem na stojącą już żonę. Objąłem ją i spojrzałem jej w oczy. Musnąłem usta, a następnie chwyciłem jej dłoń i pociągnąłem do łazienki. Zacząłem przygotowywać kąpiel, wlewając jej ulubiony płyn do wody. Spojrzałem na nią jak na najwspanialszy prezent i zacząłem ją rozbierać. Uklęknąłem, kiedy była już naga i zacząłem składać drobne pocałunki na jej brzuchu, który delikatnie masowałem. Violetta wciągnęła powietrze i wplątała dłonie w moje włosy, ciągnąc je delikatnie.
- Wstań. Chcę Cię rozebrać. – Usłyszałem i po raz ostatni ucałowałem jej brzuszek. Wstałem i pozwoliłem się rozebrać, kontrolując poziom wody w wannie. Odsunąłem się w pewnym momencie delikatnie i sam zdjąłem spodenki, aby nie musiała się schylać, po czym sprawdziłem temperaturę wody. Uśmiechnąłem się i odwróciłem się do niej, wyciągając ku niej ręce. Ujęła moją dłoń i pomogłem jej wejść do wanny. Sam zająłem miejsce za nią. Ułożyłem ręce na jej brzuszku i poczułem jak opiera się o moje plecy. Poczułem po chwili jej drobną dłoń na moim koleżce. Zagryzłem wargę, uśmiechając się.
- Kusisz – wymruczałem.
- Wiem. O to chodzi. Chcę Ciebie – usłyszałem i obróciła twarz w moją stronę. Spojrzałem w jej oczy i westchnąłem, kiwając niepewnie głową.
- Ale jak coś się będzie działo to mi od razu powiesz. – Zastrzegłem i zacząłem ją dotykać, dopiero kiedy na to przystała.

poniedziałek, 25 września 2017

28. Ogórki kiszone z bitą śmietaną i ketchupem

Violetta
Następnego dnia do domu wróciliśmy wieczorem, zaraz po poprawinach. Zadziało się tak, ponieważ na naszą noc poślubną zarezerwowaliśmy pokój nad salą. Początkowo byłam temu przeciwna, ale Leon się uparł. Stwierdził, że nie musimy przecież korzystać, ale ma to być załatwione, w razie jakbym chciała odpocząć i się położyć. Z tym argumentem nie dyskutowałam. Wiedziałam, o co chodzi Leonowi i chociaż uważałam, że przesadza to jednak przez ostatnie wydarzenia sama byłam ostrożniejsza i wolałam uważać. Zresztą pokój nie musiał być przeznaczony dla nas. Mógł się przydać Fran, czy komukolwiek innemu. Tym oto sposobem się na niego zgodziłam.
W końcu znaleźliśmy się pod naszym domem. Wysiedliśmy z samochodu i wzięliśmy z taksówki bagaże, po czym pewnym krokiem przemaszerowaliśmy przez bramę aż do drzwi, przy których się zatrzymaliśmy. W torebce szukałam kluczy. Czułam na sobie wzrok mojego męża, który patrzył na mnie z miłością i oddaniem. W końcu znalazłam szukany przedmiot i kiedy miałam odkluczyć zamek Leon złapał mnie za rękę, mamrocząc, że sam to zrobi. Po chwili słychać było zgrzyt zamka, a ja w ułamku sekundy od tego momentu znalazłam się w powietrzu, piszcząc głośno.
- Co Ty robisz, Wariacie? – Zawołałam, chociaż wcale nie potrzebowałam odpowiedzi. Doskonale wiedziałam, co robi. Nie rozumiałam tylko po co.
- Wnoszę moją żonę do domu – zaśmiał się Leon, przenosząc mnie przez próg. Podejrzewam, że gdyby nie walizki poszlibyśmy dalej, ale lepiej nie kusić losu. Pan Verdas postawił mnie w korytarzu i cofnął się po zguby. Pomaszerowałam do kuchni, aby zrobić nam herbaty przed snem. – Przytyłaś – stwierdził Leon, wchodząc do kuchni, a ja zgromiłam go wzrokiem. Skwitował to uśmiechem. Jasne, że przytyłam. Przecież jestem w ciąży! Nie schudnę teraz! I on doskonale o tym wie, ale musi, po prostu musi mi dopiec.
- Szykuje nam się kolejny ślub, nie sądzisz? – Zmieniłam temat, chcąc uniknąć kłótni. Jakby nie było moje hormony czasami szaleją i nigdy nie wiem, kiedy wybuchnę. A mój głupkowaty mąż właśnie teraz podpalił lont. Usiadłam na blacie z zieloną herbatą w dłoniach i wpatrywałam się w niego.
- Powiedziałbym, że dwa. Nasza młoda para i Lara z Diego. – Młoda para to Federico i Ludmiła, którzy „wygrali” oczepiny. Leon usiadł naprzeciwko mnie na stole, ale wcześniej wziął sobie czarną herbatę.

piątek, 22 września 2017

27. Ślub

Półtora miesiąca później
Leon
To już dzisiaj. Dzisiaj ostatni raz obudziłem się, jako osoba wolna. Jutro obudzę się, jako żonaty facet. Dziewięć godzin i dwadzieścia trzy minuty. Dokładnie tyle zostało do rozpoczęcia ceremonii. I wiecie, co? Jestem szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy, że nam się udało. Jestem pewny tego, co czuję. Mam tylko nadzieję, że chociaż w dniu dzisiejszym los będzie dla nas łaskawy i nie przyniesie nam kolejnych nieszczęść. Ostatnio było ich wystarczająco dużo. Wypadek Marco, poronienie Fran… Ludmiła tak to przeżyła, że również straciła dziecko. Jakieś fatum. Mam nadzieję, że nam się uda bez niespodzianek. Chociaż szczerze powiedziawszy, mam złe przeczucia. Oby na przeczuciach się skończyło.
Spojrzałem w bok, na wciąż śpiącą Violettę, która wyglądała tak spokojnie. Wiedziałem, że niedługo po mnie przyjedzie Diego i Federico, a do niej przylecą Lara, Fran i Ludmiła. Z tego powodu postanowiłem ją obudzić, aby potem nie oberwało mi się za to, że nie jest gotowa na przybycie dziewczyn.  Musnąłem delikatnie jej policzek, a później usta. I już miałem się odsunąć, kiedy poczułem we włosach jej dłonie, które przyciągają mnie do siebie. Zaśmiałem się, tracąc równowagę i zatapiając się w jej usta, kiedy tylko ponownie się z nimi zetknąłem.
- Za ile przyjadą nas rozdzielić? – Spytała z błyskiem w oku. Zagryzłem wargę i spojrzałem na zegarek. Odpowiedziałem, że za nieco ponad godzinę, co spotkało się z aprobatą mojej jeszcze narzeczonej. – Cudownie. Mamy pół godziny – wymruczała, wsuwając mi ręce pod koszulkę i ponownie zatopiła się w moich ustach. Odwzajemniłem pocałunek. Panna Castillo w ciąży jest, no cóż, wiecznie chętna na igraszki toteż doskonale wiedziałem, jak to się skończy. Ale nie chciałem tego przerywać. W końcu teraz po raz ostatni kocham się z Castillo. Następnym razem będę kochał się z Verdas.
***

wtorek, 19 września 2017

Żyjąc złudzeniami

Witajcie.

Początkowo nie chciałam dzisiaj pisać, ale stwierdziłam, że kilka osób czeka na one shota "żyjąc złudzeniami". 
Właśnie go opublikowałam na wattpadzie. Więc jeżeli ktoś jest chętny to zapraszam tam.

niedziela, 17 września 2017

26. Poroniłam | przeczytaj notkę pod rozdziałem

Violetta
Od rana źle się czułam. Miałam nadzieję, że jest to spowodowane stresem przez stres lub formę Francesci, która mieszkała u nas przez ostatnie dwa miesiące. Pierwszy tydzień był najgorszy. Musieliśmy zorganizować pogrzeb jej męża, a naszego przyjaciela. W tym dniu cała firma miała wychodne. Zjawili się wszyscy, co bardzo ucieszyło mnie i mojego faceta. Oznacza to, że dla wszystkich Fran jest ważna. Moja przyjaciółka wzięła przysługujące jej dwa dni urlopu okolicznościowego. Z Leonem zgodnie ustaliliśmy, że w tym czasie i ja będę na urlopie, aby ją przypilnować. Przez pierwszy tydzień nie oddalaliśmy się od niej za bardzo ani nie zostawialiśmy jej samej na cały dzień. Obawialiśmy się, że może coś sobie zrobić. Leon, kiedy potrzebował mojej pomocy po prostu dzwonił, albo zabierał pracę do domu. Również pracownicy pomagali. Francesca na stanowisku nigdy nie była sama. Po prostu nie było takiej opcji. Zawsze był tam ktoś z firmy. Nawet Diego, czy Leon. Kiedy okazało się, że mamy za dużo pracy, aby ktokolwiek mógł tam być, przychodziła Lara, za co my wszyscy jesteśmy jej ogromnie wdzięczni. Przychodzi do dzisiaj. Myślę, że powinni ją zatrudnić. Porozmawiam dzisiaj o tym z Leonem, jak tylko wróci ze spotkania. A po południu pójdę do lekarza, niech mi zapisze coś na uspokojenie. Może wtedy poczuję się lepiej.

sobota, 16 września 2017

25. On nie żyje

Leon
Następnego dnia obudziłem się przed moją wybranką i spojrzałem na jej spokojną twarz. Uśmiechnąłem się do siebie, a w głowie zaczęły mi się pojawiać obrazy z poprzedniej nocy. Zagryzłem wargę na samo wspomnienie tego, co ze mną wyprawiała. Mam szczęście, że Vilu mnie wybrała. Dzięki niej zrozumiałem, co to miłość, zaangażowanie i szczęście. Dużo razem przeszliśmy i jestem z niej cholernie dumny, bowiem nie miała w życiu łatwo. Jednak wszystko, co przeżyła ukształtowało ją na silną kobietę, jaką jest w chwili obecnej.
Delikatnie, aby jej nie obudzić zdjąłem jej kończyny z mojego ciała i usiadłem, sięgając po swoje bokserki, które leżały nieopodal łóżka, podobnie jak reszta naszej wczorajszej bielizny. Co w sumie było dziwne, bo zazwyczaj rzeczy lądują gdzieś daleko. Ale nie wnikajmy. Założyłem na siebie bokserki i poszedłem w stronę kuchni, aby przygotować nam śniadanie. Zazwyczaj to Violetta zajmowała się gotowaniem, ale skoro już obudziłem się pierwszy, postanowiłem, że sam to zrobię.
Otworzyłem lodówkę i przestudiowałem jej zawartość, po czym wyciągnąłem składniki na sałatkę. Nie było żadnych konkretów. Wczoraj tyle czasu spędziliśmy w mieście i nie zajrzeliśmy do spożywczego i teraz nic nie mamy. Zmuszony więc byłem postawić na tą sałatkę, a coś innego najwyżej się kupi w bufecie.

poniedziałek, 11 września 2017

24. Odczep się od mojej kobiety! |Przeczytaj informacje na końcu

Violetta
Po powrocie do domu niemal od razu skierowałam się do kuchni, aby dokończyć obiad, który zaczęłam rano. Leon poszedł do salonu, gdzie rozłożył dokumenty i zaraz po tej czynności przyszedł do kuchni. Już w oddali słyszałam jego kroki toteż nie byłam zaskoczona, kiedy poczułam jego dłonie na mojej talii, a później brzuchu. Ułożył głowę na moim ramieniu i delikatnie cmoknął mój policzek. Uśmiechnęłam się mimowolnie i przekręcając głowę w bok, szybko musnęłam jego usta.
- Nie rozpraszaj mnie, bo przypalę obiad – szepnęłam prosto w jego usta i odwróciłam się w stronę garnków, czując, że Leon nic nie robi sobie z moich słów.
- Ale Kochanie – zaczął, po czym zamilknął, jakby szukał odpowiednich słów – co Ty na to, abyśmy przetestowali wytrzymałość nowych mebli w kuchni? – Wymruczał mi na uszko, przygryzając jego płatek, czym spowodował, że zadrżałam. Ewidentnie próbował mnie tym zachęcić do zabawy, ale ja nie miałam zamiaru się zgodzić. W końcu jeszcze niespełna godzinę temu prawie miział się z jakąś laską. I mówcie sobie, co chcecie. Ja WCALE nie jestem zazdrosna.
- O ile sobie przypominam Ty masz dużo pracy, a ja robię obiad. Nie ma opcji – stwierdziłam, łapiąc jego dłonie i próbując je zdjąć ze swojego brzucha. Z marnym skutkiem, ale próbowałam.
- Obiad możemy zamówić, a praca nie zając. Nie ucieknie – szeptał mój narzeczony, całując już teraz moją szyję. Mimowolnie odchyliłam głowę, ułatwiając mu tym samym dostęp. Uśmiechnęłam się pod nosem złośliwie i odłożyłam łyżkę, którą mieszałam zupę. Odwróciłam się do niego przodem, zarzuciłam mu ręce na szyję i wpiłam się w usta. Nie musiałam długo czekać, aby odwzajemnił pocałunek. Już po chwili poczułam jak jego  silne dłonie unoszą mnie i po chwili wylądowałam na blacie. Zarzuciłam mu nogi na biodra, przywierając do niego jak najmocniej i delikatnie zaczęłam się o niego ocierać. Jedną rękę również zabrałam z jego karku i ułożyłam na przyjacielu, którego postanowiłam nieco pobudzić. Czułam przez materiał spodni jak rósł oraz słyszałam odgłosy zadowolenia, wydobywające się z ust mojego kochanka, który sięgnął dłońmi do zamka mojej sukienki. Odepchnęłam go lekko, aczkolwiek zdecydowanie i zeskoczyłam z blatu.
- Wracaj do pracy. Albo sprawdź, czy ta Twoja lafirynda nie będzie chętna – rzekłam ironicznie i szybko musnęłam jego usta, po czym wróciłam do gotowania. Słyszałam jęk niezadowolenia, ale nie spojrzałam na niego. Odwróciłam się dopiero, kiedy wychodził. Biedaczek.

piątek, 8 września 2017

23. I kto tu jest zazdrosny?

Miesiąc później...
Violetta
Spaceruję po parku, przyglądając się mojej dłoni, na której widnieje pierścionek zaręczynowy. Jakby ktoś pół roku temu powiedział mi, że będę miała wymarzonego faceta i będziemy planować ślub to bym go wyśmiała. Nigdy, nawet w najśmielszych snach nie sądziłam, że spotka mnie takie szczęście i sam Leon Verdas się we mnie zakocha. Aby dojść do tego momentu musieliśmy wiele pokonać. Oboje wylaliśmy wiele łez i włożyliśmy w ten związek wiele wysiłku. Oboje też zdajemy sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec naszej walki o nasze szczęście, ale wiemy, że wspólnie pokonamy każdą przeszkodę.
Zapewne chcielibyście wiedzieć, co robię sama w parku o godzinie trzynastej w dzień roboczy. Logicznym wydaję się być to, że powinnam być w pracy. Ale mój szef dał mi wychodne. Francesca miała dzisiaj wizytę u ginekologa toteż umówiłyśmy się w parku nieopodal kliniki. Stwierdził, że na pewno będziemy chciały pogadać o ostatnich wydarzeniach. Nie wiem, jakim cudem on jest taki domyślny. Zazwyczaj faceci nie zauważają, że kobieta lubi dzielić się swym szczęściem z przyjaciółką. Ale Leon jest inny. Jest szczery, wyrozumiały, wspaniałomyślny i mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale nie chcę Was zniechęcić już na samym początku.

czwartek, 7 września 2017

Powrót?

Witajcie.

Wiem, że mieszam ale w związku z komentarzem i licznymi wiadomościami na mailu postanowiłam dokończyć opowiadanie główne.

Do zobaczenia

Cześć i czołem.

Przypomniałam sobie o istnieniu tego bloga i o tym, że nie napisałam Wam nic na temat jego przyszłości. Otóż kończę z tą historią. Bloga nie usunę. Poświęciłam mu za dużo czasu no i może kiedyś wrócę. Niestety straciłam swojego laptopa. I zeszyt z pomysłami. Zresztą jakoś przestałam się interesować Violetta. Ostatnio jak widziałam w telewizji odcinek to nawet zastanawiałam się jak mogłam to oglądać.
Nie mniej może kiedyś się to zmieni.
Założyłam konto na wattpadzie. Na chwilę obecną będę tam pisać opowiadanie pt. Życie to nie bajka, które będzie wzorowane na ostatnim one shocie "Wyrok".
Także gdyby ktoś chciał poczytać moją amatorską twórczość to zapraszam tam. Jak się wszystko dobrze potoczy to w przyszłości planuje założyć nową książkę z one shotami. Z różnymi parami.
Jeżeli chodzi o historię przedszkolaków w akcji to cóż. Nie mam kontaktu z Suzy. Pisałyśmy to razem. I mam pomysł żeby to zakończyć ale bez jej zgody nie mam zamiaru tego robić. To by było nie fair. Jednakowoż jeżeli uda mi się z nią skontaktować i się zgodzi na dokończenie przeze mnie historii to nie sądzę abym ją tutaj opublikowała.  Pójdzie już wszystko na wattpada.
Jeżeli macie jakieś pytania, nawet nie związane z blogiem to piszcie. Obiecuję, że odpowiem na wszystkie.

I tak jak w tytule.
Do zobaczenia. Bo mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy. Byliście, jesteście wspaniali. Jak zakładałam bloga nie sądziłam, że osiągnę to, co osiągnęłam.
Dziękuję Wam bardzo.
Uwielbiam Was.
Candy.

Obserwatorzy