poniedziałek, 30 czerwca 2014

Przegięcie! EDIT 2

Witam Was moi drodzy.
Niestety dziś rozdziału nie będzie. Jutro też nie. Otóż pewna osoba, na swoim asku podaje ten adres bloga, jako swój.
Kochana, załóż sobie swojego, a nie bierz czyjąś pracę!
Link
Dla wyjaśnienia to nie jest mój ask, nie mam go i nie będę miała! Rozdział nie pojawi się dopóki TA OSOBA NIE NAPISZE, ŻE KŁAMAŁA (OFICJALNIE - dop. aut.)! W innym wypadku opowiadanie jest zawieszone, a potem zastanowię się co zrobić!

EDIT: Dawno tam nie wchodziłaś i nie pamiętasz? Błagam! Bujać to my, nie nas. Masz mnie za idiotkę? Nikt nie zaprasza na swojego bloga jeżeli go nie prowadzi. Nie rób z siebie kretynki. Wyjaśnij, przeproś, więcej tego nie rób, a nie kręcisz. Nie wiem, może kiedyś Ci się udawało wciskać takie kity, ale ja nie mam 7 lat. I umiem sobie dodać 2+2.
Co więcej, piszesz, że nie pamiętasz linku bloga, a dwie linijki później go podajesz, bo "znalazłaś SWOJEGO bloga". Jesteś żenująca.

Jak ktoś chce bezpośredni link do posta to proszę bardzo. KLIK

EDIT 2: Dezaktywowała konto. Informacji nie sprostowała, generalnie nie przeprosiła. Napisała do jednej czytelniczek, że kłamała i prosi, aby ona mnie przeprosiła. Wybacz, Julio (Jak wiele można się dowiedzieć z aska, no nie?) ale przeprosić to powinnaś osobiście. I nie ściemniaj, że nie miałaś możliwości. Nawarzyło się piwa, to trzeba je wypić.
Jeżeli to czytasz to wiedz, że mam zapisany Twój drugi ask. I podam go tutaj tak jak tamten. Trzeba brać odpowiedzialność za swoje czyny. Wciąż czekam na przeprosiny i oficjalne sprostowanie!

sobota, 21 czerwca 2014

15. Wakacje tylko we dwoje.

Leon

- Dokąd jedziemy? – Pytała po raz setny jak nie lepiej moja towarzyszka. Już od kilku dni nie zadawała innych pytań. Była wściekła, bo nie wiedziała, co ma ze sobą zabrać, co będziemy robić i przede wszystkim nie wiedziała, dokąd chcę ją zabrać. Wykluczyłem wszystkie możliwości, o które pytała, posuwając się przy tym do kłamstwa.  Miejsce, do którego zmierzamy poleciła mi moja matka, która jest poruszona tym, że tak się zmieniłem. Nie wie, że stoi za tym gwałt mojej przyjaciółki. Myśli, że po prostu się zakochałem, a Violetta odwzajemnia moje uczucie i jedziemy tam, aby postarać się o wnuki dla niej. Nie miałem serca mówić jej, że tak nie jest. Ojciec opowiedział jej o Castillo i teraz sądzi, że Vilu jest idealną kandydatką na matkę i moją żonę. Nie może się doczekać, kiedy w końcu ją spotka. A ja teraz stoję między młotem, a kowadłem. Nie wiem, co jest lepsze. Powiedzieć matce prawdę, czy w końcu przyznać się do uczuć ukochanej. – Leon! Mówię do Ciebie! – Zdenerwowała się szatynka. – Przynajmniej powiedz mi, czy jeszcze daleko. Tyłek mnie boli. Te siedzenia są strasznie niewygodne.
- Kocie. To samochód sportowy, nie terenowy. Czego się spodziewałaś? On jest do szpanu, nie do długich jazd. – Odpowiedziałem, śmiejąc się.
 - To nie jest odpowiedź na moje pytanie, ale dziękuję. Mogłeś powiedzieć wcześniej to zabrałabym poduszkę z domu. – Pokręciłem tylko głową, ale nie odpowiedziałem. Miała rację. To przecież Violetta, nie Lara, Ludmiła czy nawet Fran. Ona nie jest przyzwyczajona do samochodów, nie wie, czego się po nich spodziewać, nie jeździła ze mną daleko ani nic. Miała prawo nie wiedzieć, a ja powinienem ją poinformować. Dałem ciała. Znowu. Już chciałem coś powiedzieć, ale uprzedziła mnie dziewczyna. – Przepraszam. – Spojrzałem na nią niezrozumiale i poprosiłem ją, aby kontynuowała. – Zabierasz mnie na wakacje, chociaż nie musisz, a ja wciąż marudę i suszę Ci głowę. Powinnam być wdzięczna. I jestem, naprawdę. Ale lubię wiedzieć, co się dzieje. A teraz… Czuję się jak zagubione dziecko. Dziękuję Ci, Leon. – Zakończyła, patrząc na mnie, a ja miałem tak wielką ochotę ją pocałować, że zjechałem na pobocze, wrzuciłem bieg na luz i zaciągnąłem ręczny. Patrzyła na mnie zaskoczonymi oczyma, a ja, korzystając z chwili chwyciłem jej twarz i pocałowałem. Tak po prostu. W momencie, kiedy nasze usta się spotkały czułem się niesamowicie. Byłem szczęśliwy, miałem siłę do działania, wiedziałem, czego chcę. Chcę jej. Chcę, aby była szczęśliwa chcę, aby była ze mną, aby nie musiała się o nic martwić, aby nigdy nie płakała.  Chyba, że będą to łzy szczęścia.
Moje usta całowały jej czule, ale zachłannie. Przelewałem w tym pocałunku wszystkie swoje uczucia, a ona je przyjmowała i odwzajemniała. Nie miałem pojęcia, czy odczytuje to wszystko w ten sposób, ale w tym momencie nie obchodziło mnie to. Cieszyłem się jak głupi, że była obok, że mnie całuje i przez to daje nadzieję na to, że nam wyjdzie. Oderwałem się od niej i przyłożyłem czoło do jej, starając się uspokoić oddech. Dokładnie słyszałem, że robi to samo. I już nie przeszkadzało mi nic. Nawet to, że bolą mnie już nogi i tyłek, tak jak ją. Byliśmy tylko my, sami, we dwoje. Nasze oddechy krzyżowały się, a następnie muskały nasze twarze. Patrzyliśmy sobie w oczy.
- Kocham Cię – szepnąłem niepewnie. – Nie odpowiadaj, nie musisz. – Dodałem, widząc, że otwiera i zamyka usta. – Jesteśmy tu razem, jedziemy na wakacje. Zaufaj mi. Nic Ci nie zrobię. Mamy oddzielne pokoje. Zawsze będę z Tobą. Jesteś moją przyjaciółką, a ja Twoim przyjacielem. Być może kiedyś stworzymy razem coś pięknego, ale nie teraz. Teraz Ty musisz wiedzieć, że masz we mnie oparcie, Ty jesteś ważna. Musisz do końca wstać na nogi i żyć dalej, bo wciąż nie jesteś tą samą osobą, którą poznałem. – Pogłaskałem ją po policzku i przyłożyłem usta do jej czoła, całując je długo i czule. – Niedługo będzie stacja benzynowa. Zatrzymamy się tam, rozprostujemy nogi, zjemy coś, a potem ruszymy dalej. Za trzy godziny powinniśmy być na miejscu.

***

wtorek, 17 czerwca 2014

Konkursowy OS Leonetta "Nowszy model"

Violetta jest dwudziestosiedmioletnią rozwódką z dwójką dzieci. Z mężem byli małżeństwem przez cztery lata. Z pozoru świecili przykładem dla innych rodzin. Kochali się. Tak przynajmniej sądzili sąsiedzi. Prawda była taka, że to Violetta kochała swojego męża bezgranicznie, a Nico? Miał ją gdzieś. Dla niego liczyła się dobra zabawa, pieniądze. Dlatego się z nią związał, potem zaszła w ciążę, więc się z nią ożenił. Wszystko było pięknie – do czasu. Pewnego dnia, dokładniej w dniu urodzin bliźniaków – Angie i Brayana – Violetta przyłapała swojego męża w łóżku z jej przyjaciółką. Bez słowa zamknęła drzwi ich sypialni i do końca dnia udawała, że nic się nie stało. Powiadomiła tylko swojego prawnika, by ten przygotował pozew rozwodowy i podesłała mu MMSem zdjęcia swojego męża. Kiedy goście rozeszli się do domów spakowała rzeczy swoje i dzieci i wyprowadziła się do ojca.

***

Dzisiaj jest już rok po rozwodzie, dzieci mają pięć lat, a ona idzie do pracy. Poszukuje, więc kogoś, kto by zajął się jej pociechami. Kuzynka dziewczyny poleciła jej pewnego chłopaka, który dorywczo zajmował się jej synkiem. – Leon Verdas – mówiła – ma dwadzieścia trzy lata, studiuje zarządzanie jest zabójczo przystojny – dodawała. Zupełnie jakby to miało dla kobiety jakieś znaczenie. Skończyła ze związkami, chociaż Fran usilnie ją przekonywała, że powinna ponownie się zakochać. Wedle Violetty to niemożliwe. Mężczyzn traktuje raczej z dystansem, są dobrzy na jeden raz, jak to zwykła mawiać. Prawda jest jednak taka, że dziewczyna po pierwsze bała się ponownie zaufać, a po drugie nie chciała, aby któreś z jej dzieci zobaczyło ją z innym mężczyzną.

***

sobota, 14 czerwca 2014

Koniec.

Koniec. Mam dość. Enea jak nigdy świruje z prądem. Nie mam siły po raz kolejny wszystkiego pisać, bo znając moje szczęście znowu wysadzi. Dopóki nie będzie spokoju przez kilka dni nie pojawi się rozdział. Przepraszam.
Nawet cholera mam problem z przeczytaniem Waszych blogów. Znowu będę miała zaległości. ;/
Raz jeszcze przepraszam i proszę o cierpliwość.

sobota, 7 czerwca 2014

14. Wprowadź się do mnie.

Violetta

Leon od samego rana był dzisiaj jakiś taki nieobecny. Na śniadanie przypalił tosty, do herbaty dosypał soli, a płatki z mlekiem jadł widelcem. Dochodziła dwudziesta, a on nie wydusił z siebie ani słowa. Tępo wpatrywał się w widok za oknem, w meble, albo w ściany. Coś mu ewidentnie zaprzątało głowę i nie chciał mi powiedzieć, co to było.
- Wyprowadzam się. – Rzucił w końcu, wieczorem. Spojrzałam na niego jak na idiotę, ale nic nie powiedziałam. Czekałam na jakieś wyjaśnienia, chociaż tak właściwie to nic nie był mi winien. Skakałam wzrokiem po jego twarzy, próbując doszukać się w tym wszystkim czegoś, co wyjaśniłoby mi, dlaczego. – Nie mogę Ci wciąż siedzieć na głowie, Violka. Masz prawo do własnego życia. – Ale ja mam własne życie, Ty nim jesteś! Rozpaczliwie chciałam mu to wykrzyczeć, rzucić się na szyję, pocałować i już nigdy nie wypuścić ze swych ramion.
- Ale – zaczęłam nie do końca pewna tego, co chciałam mu powiedzieć. Musiałam dobrze przeanalizować każde słowo, aby przypadkiem nie palnąć jakiejś głupoty i go nie wystraszyć. Musiałam go tu zatrzymać. Przyzwyczaiłam się do wspólnych posiłków, oglądania telewizji, a nawet zasypiania razem. Był moim przyjacielem, ale był też kimś więcej. Przez ten cały czas, zdążyłam się do niego przyzwyczaić. Od dawna byłam w nim zakochana, ale teraz, kiedy spędzaliśmy ze sobą tyle czasu zbliżyłam się do niego, a on do mnie. Był inny niż kiedyś. Był mniej obcy, a bardziej mój. Potrzebowałam go jak człowiek potrzebuje tlenu. Był moją własną odmianą kokainy, moim słońcem. Obawiałam się, że jak go stracę to stracę też część siebie, a być może coś więcej. Nie byłam pewna czy ponownie umiałabym bez niego funkcjonować. Uzależniłam się i to mnie przerażało. – Nie przeszkadzasz mi, Leonie.  Przyzwyczaiłam się do tego, że nie jestem sama. Lubię to uczucie, bardziej niż możesz to sobie wyobrażać. Poza tym, przyzwyczaiłam się do Ciebie. – Patrzyłam mu prosto w oczy, próbując odnaleźć w nich cień wsparcia. Ale nie znalazłam tego. Patrzył na mnie bez wyrazu, chłonąc każde moje słowo. Czemu mi to robił? Czy on naprawdę nie widział, jak ciężko mi przychodzi powiedzieć mu to, co chcę mu teraz powiedzieć? Czy on nie widzie tego, co do niego czuje? Czy on nie zwraca na to uwagi? Odpowiedź jest prosta. Nie widzi, nie zwraca uwagi, bo jestem mu obojętna. Ignoruje to, co przecież jest oczywiste. Dlatego się wyprowadza. Nie powie mi przecież prawdy, bo wie, że mnie to zaboli. Nie chce ze mną mieszkać, bo nie chce abym się zaangażowała, ograniczała go w jakiś sposób. Chce być wolny, tak jak kiedyś. – Proponowałam Ci kiedyś wprowadzenie się. To jest nadal aktualne – szepnęłam cicho, jakbym nie do końca była pewna, czy chce, aby to usłyszał. Bo, czy jeśli chciał się wyprowadzić, aby z powrotem zacząć żyć, odnaleźć szczęście to miałam mu prawo tego zabronić? Nie.

poniedziałek, 2 czerwca 2014

13. Przepraszam, Diego.

 
 Przeczytaj notkę pod rozdziałem!


Leon

- Violetta! – Krzyknąłem szukając dziewczyny po całym domu. – Vilu, cholera gdzie jesteś?! – Obleciałem już prawie każdy zakamarek tego domu. Kuchnia, sypialnie, ogród. Nawet piwnica, do której Castillo boi się chodzić. Na samym końcu wtargnąłem do łazienki. – Tu je… - zaniemówiłem, dostrzegając przyjaciółkę owiniętą w biały ręcznik. – Przepraszam – rzuciłem szybko, ale się nie wycofałem. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa, moje oczy wyszły z orbit, a buzię miałem problem utrzymać zamkniętą. Spojrzała na mnie zakłopotana, przekrzywiając delikatnie głowę na bok i przygryzając wargę. Jęknąłem w duchu i wcale już nie wiedziałem, czy robiła to specjalnie, czy przypadkowo.  Zupełnie nie zauważała, co działo się ze mną zawsze wtedy, gdy tak robiła. Nie zwracała uwagi na to, że mój puls przyspiesza wraz z sercem, że nie mogę się przez nią skupić. Zupełnie jakby mnie olewała.
- Wyjdziesz? – Z rozmyśleń wyrwał mnie jej melodyjny głos. Potrząsnąłem głową.
- Co? – Jęknąłem zdziwiony, oceniając raz jeszcze sytuację. – A tak. Już, przepraszam – wycofałem się i zamknąłem za sobą drzwi. Cholera, dlaczego ona się nie zakluczyła?! Oparłem się o ścianę i głośno wypuściłem powietrze. Uspokoiłem się i ponownie wparowałem do łazienki. Pech chciał, że w tym samym momencie Violetta odłożyła ręcznik i stała teraz przede mną w całej swojej okazałości. Już bez siniaków, bez tego strachu. Teraz była przerażona z innego powodu.
- Leon! – Pisnęła, zakrywając się dłońmi, co nie wychodziło jej dobrze. – Wyjazd stąd! W tej chwili. – Dodała odwracając się do mnie tyłem. Mogłem teraz podziwiać jej krągłe pośladki, jednak w lustrze wciąż obserwowałem twarz i dekolt.

Obserwatorzy