- Cześć, Kochanie – szepnęłam, podchodząc do
kilkuletniej mogiły swojego narzeczonego. Byłego narzeczonego. Z westchnięciem
przy niej ukucnęłam i przejechałam dłonią po chłodnym marmurze, po czym na nim
usiadłam i spojrzałam przed siebie. – To już cztery lata, wiesz? Cztery lata od
Twojej śmierci, a cztery lata, dziesięć
miesięcy i dwadzieścia siedem dni odkąd się poznaliśmy. Pamiętasz?
Był
piękny słoneczny dzień. Razem z moją ówczesną przyjaciółką poszłyśmy na imprezę
do Natalii. Bawiliśmy się świetnie. ‘Dzieciaki z wyższych sfer’. W pewnym
momencie pojawiliście się Wy. Ty, Leon i grupa Waszych kolegów. Motocyklistów.
Zobaczyłam Cię, kiedy kradłeś mi pieniądze z portfela, za które umówiliśmy się
na obiad następnego dnia. Zawróciłeś mi w głowie już wtedy. Kto by pomyślał, że
pół roku później mi się oświadczysz.
- Dzień, w którym Cię poznałam był jednym z
najlepszych w moim życiu. Chociaż Violetta początkowo Was nie lubiła to później
jednak zmieniła zdanie, związała się z Leonem… Ach, Fede. Wiesz, że oni już nie
są razem? Od tamtego wydarzenia.