- Ana ,
mogłabyś tu przyjść na chwilę ?-krzyknął przystojny szatyn siedzący za
dużym biurkiem w swoim gabinecie. Nie całą minutę późnej do pomieszczenia
weszła piękna blondynka .
-Wołał mnie
pan? - starała się , żeby jej głos brzmiał pociągająco.
-Tak ,
przynieś mi papiery związane z nowym projektem.-powiedział nie odrywając
wzroku od stojącego przed nim laptopa.
-Oczywiście-znowu
starała się go poderwać lecz Verdas uporczywie wpatrywał się w ekran komputera.
Dziewczyna cicho westchnęła i wyszła z gabinetu jej szefa.
Gdy chłopak
usłyszał dźwięk zamykanych drzwi podniósł wzrok i ze zrezygnowaniem oparł się o
oparcie skórzanego fotela , na którym siedział.
Codziennie
tak samo uroczy głos, zadziorne uśmieszki ,krótka spódnica ,duży dekolt. Gdyby
tylko chciał , miał by codziennie inną i to nie taką zwykłą dziewczynę z
ulicy ale córki bogatych biznesmenów i tym podobne. Leon nie znosi , gdy
jakaś kobieta cierpi przez niego . A to zachowanie pojawiło się gdy skrzywdził
najważniejszą dziewczynę w jego życiu. Zachował się jak jakiś szczeniak ,
choć miał tylko 18 lat. Do dzisiaj wszystko pamięta i nie może sobie tego
wybaczyć. Bardzo ją kochał i wciąż o niej myślał. Tęsknił za nią.
Jego
przemyślenia przerwała asystentka , która przyniosła plik .
- Dziękuje .
Połóż je na biurku i możesz iść- powiedział obojętnym tonem .Dziewczyna stała
na środku pomieszczenia i wahała się. Chciała mieć pewność , że
powiedzie jej się to , co chciała zrobić od dawna . Szatyn
wyczuł , że blondynka stoi w tym samym miejscu już dłuższy czas więc spojrzał
na nią i podniósł pytająco brew.
Dziewczyna
wzięła głęboki wdech , zaś Leon już wiedział jakie będzie pytanie .Chciał
jak najszybciej zakończyć nawet nie zaczętą rozmowę.
-Chciałabym
zapytać pana co szef robi po pracy ...-zaczęła robić się co raz odważniejsza
-Może byśmy poszli tak ra...-przerwał jej dzwoniący telefon Verdasa
"TAAAAAK"
krzyknął w myślach szatyn. Był uratowany.
-Przepraszam
to ważne .-Wziął do ręki czarnego smarthone’a .Zanim odebrał zerknął na
wyświetlacz . "Ludmiła". Ech , lepsze to niż nic.-
pomyślał. Nacisnął zielony przycisk a telefon przyłożył do ucha. W tym momencie
dziewczyna patrzyła na niego z lekko zdenerwowanym wzrokiem .Czego się
dziwić : już była tak blisko , ale zawsze ktoś musi popsuć jej plany.
-Leon Verdas
, słucham.
-Hej ,
co tak oficjalnie ?-zaśmiała się siostra Verdasa
-Ależ
oczywiście ,że mam te papiery niech pan chwileczkę poczeka za minutę prześlę
.-Powiedział kierując się do wyjściowych drzwi
-Leon o czym
ty mówisz .Jakie papiery ?Jaki pan?!-zaczęła się denerwować Ludmiła.
Leon
przechodząc obok swojej asystentki powiedział tylko że może już iść. Gdy tylko
wyszedł z gabinetu , szybko podążył w stronę pokoju , gdzie
spokojnie można było zjeść coś czy wypić kawę .O tej porze już prawie
nikogo nie było w firmie , więc był spokojny że nikt tu nie będzie
zaglądać.
-No już
jestem..
-Leon co ty
odwalasz?!
-Uratowałaś
mi tyłek.
-A co się
stało?
-Napalona
asystentka , ot co.
-Naprawdę
?To na pewno ta blondynka co się do ciebie tak słodko uśmiecha.
-Tak ,
to ta sama. Dobra , a teraz do rzeczy. Po co dzwonisz?
-A co nie
mogę już zadzwonić do swojego brata ot tak?
-Możesz ale
jak dzwonisz to tylko dlatego bo masz jakąś rzecz do załatwienia lub jakąś prośbę
.
-No więc ,
dla odmiany dzwonie do ciebie bo chcę cię zaprosić na kolację w
sobotę wieczorem.
-A co ,
jeżeli w sobotę wieczorem jestem zajęty? -zaczął się z nią droczyć
-Nie zrobisz
mi czegoś takiego.
-Fakt
-To jak?
Będziesz?
-Będę
-Świetnie to
do soboty ! Papaa!
-Pa
Leon
Właśnie
jestem u Ludmiły. Jest całkiem miło , choć jak by to nazwać
...dziwnie ? Wszyscy dziwnie się uśmiechają niektórzy nie mogą usiedzieć na
miejscu , inni ( mam na myśli Federica) podskakują na
krześle i w ogóle atmosfera jest jakaś nietypowa.
-Leon
, jak tam w firmie? -zapytała mnie Francesca
-A można
powiedzieć ,że świetnie.-i znowu nastała ta niezręczna cisza . Ona trwała
kilka minut aż przerwał dzwoniący telefon Ludmiły. Zanim odebrała
połączenie zerknęła na wyświetlacz .Momentalnie spoważniała
-Przepraszam
muszę odebrać to bardzo ważne.-Rzuciła w naszą stronę i odeszła kilka kroków od
stołu
-Halo?-
zaczęła nie pewnie- Tak to ja. A co się stało...Ale jak to ...No tak to moja
przyjaciółka...Tak już jadę...Oczywiście . Do widzenia.- rozłączyła się. Przez
jakiś czas tępo wpatrywała się w swój biały telefon, a potem podniosła
wzrok nas. Była zmartwiona i roztrzęsiona. Jako pierwszy odezwał się
Federico.
-Lu co się
stało?
-Ona jest w
szpitalu..
-Co ?!Aaaale
jak to ...-zaczęła się dopytywać Fran
-Miała
wypadek.
Kto jest w
szpitalu, kto miał wypadek , kim jest ta dziewczyna już nic nie łapię.
-Jedziemy do
szpitala.-zarządziła Włoszka a ja dalej nic nie kumałem. Wszyscy już zaczęli
się zbierać i wychodzić , ale zatrzymałem ich
-Czekajcie !
Kto miał ten wypadek?
-Leon
przestań zadawać takie głupie pytania- oburzyła się blondynka
-W ogóle nie
jest głupie pytanie
-Jest.-Powiedziała
oschle Ludmiła. Już nie chciałem robić afery , więc postanowiłem pojechać
razem z nimi do tego szpitala.
***
-Ma pani 5
sekund na podanie informacji o mojej przyjaciółce !- Ludmiła tak głośno
krzyczała , można było usłyszeć ją na drugim końcu szpitala. Blondynka już tak
od jakiś 15 minut stoi przy pielęgniarce i wydziera się na nią , bo ta
nie chce podać jakichkolwiek wiadomości .Miałem tego już dość .Wypuściłem
powietrze z płuc i podszedłem do zdenerwowanej blondynki i starającego się ją
uspokoić Włocha
-Proszę pani
, powtórzę to jeszcze raz , gdy przyjdzie doktor ,
powie pani wszystko , a teraz proszę usiąść i poczekać na niego. –
powiedziała kobieta w białym kitlu. Moja siostra już otwierała buzie żeby coś
powiedzieć, ale jej przerwałem
-Dziękujemy
bardzo –podziękowałem młodej pielęgniarce. Ta tylko skinęła głową i już
chciała iść , ale zatrzymałem ją -Jeszcze przepraszam na minutę. Kiedy
może pojawić się lekarz? -zapytałem uroczo się uśmiechając. Pielęgniarka
zarumieniła i cicho zaśmiała.
-Tak gdzieś
10 minut , może mniej .Nie jestem pewna.
-Aha.
Dziękuje za informacje. -Rzuciłem , a później odwróciłem się w
stronę blondynki i Włocha
-Leon co
ty...
-Zamknij
się.-Powiedziałem stanowczo. Ona aż otworzyła usta.
-Ale...-i
znowu jej przerwałem
-Siadaj i
bądź cicho. -rozkazałem. Ona popatrzyła na mnie gniewnym wzrokiem i wykonała
moje polecenie. Usiadła na plastikowym krześle i zrobiła minę obrażonego
dziecka.
-Jak ty to
umiesz robić? -Brunet nie mógł uwierzyć w to , co zrobiłem.
-Po prostu.-
wzruszyłem ramionami - Nie bałem się jej. A co ona może mi zrobić?
-Fakt
-rzucił i usiadł koło naburmuszonej blondynki. Cicho westchnąłem .Nigdy
nie bałem się swojej siostry . Choć jestem o 3 lata młodszy , ona nigdy
niebyła górą. Jak byliśmy mali , to ja rządziłem , a Ludmiła zawsze była
posłuszna. Gdy przypomniałem sobie te wszystkie momenty z czasów dzieciństwa ,
od razu na mojej twarzy zawitał uśmiech .Spojrzałem w stronę , gdzie
siedzieli moja siostra z jej narzeczonym. Patrzyli na mnie jak na barana.
-Co tak się
szczerzysz ? - burknęła nadal obrażona dziewczyna.
-Przypomniało
mi się coś.-wyjaśniłem spokojnie.
Lekko
przechyliłem głowę w lewą stronę i zauważyłem ,że kilka metrów dalej siedzi
mała dziewczynka. Wyglądała tak , jakby kogoś szukała .Z daleka było
widać ,że jest sama . Postanowiłem do niej podejść. Gdy byłem już na miejscu
kucnąłem i szeroko się uśmiechnąłem
-Hej-odezwałem
się jako pierwszy .Dziewczynka odwróciła głowę w moją stronę i teraz
widziałem jej małą , zamartwioną twarzyczkę .W jej oczach malowało się ogromne
przerażenie , strach i niepewność
-Gdzie jest
twoja mama? – zapytałem , wpatrując się w zielone jak łąka latem
oczka. Była bardzo przestraszona .Wahała się. Postanowiłem załagodzić napiętą
atmosferę między nami.-No , może się przedstawię .Jestem Leon a ty?
-Lena.-wydukała
bardzo nieśmiało
-To co ,
powiesz , gdzie jest twoja mama? - dopytywałem się uśmiechnięty
-Nie wiem -
powiedziała łamiący się głosem . Zdziwiłem się.
-Jak to nie
wiesz?
-No ,
bo jechałyśmy na kolację do mojej cioci a potem wielkie uderzenie i od
wtedy już jej nie widziałam -powiedziała patrząc na swoje małe rączki.
Biedna .Co
ja mam teraz zrobić. Odruchowo spojrzałem w stronę mojej siostry i
Federica.
Właśnie
skończyła rozmawiać z doktorem .
Ludmiła
Leon podszedł
do jakieś małej dziewczynki siedzącej niedaleko nas nie zdążyłam go zatrzymać ,
ponieważ podszedł do nas doktor
-Doktorze co
z nią ? - odezwałam się jako pierwsza
-Pani
Castillo nic nie jest . Już jutro będzie mogła iść do domu.- powiedział starszy
pan w kitlu.
-Ach ,
całe szczęście.-odetchnął z ulgo Diego
-Tak ale
przez ten czas będzie ktoś musiał zająć się jej córeczką -rzekł lekarz
-Oczywiście
a gdzie ona jest? - zapytała Fran
-Tam
-Wskazał miejsce gdzie był Leon i mała szatynka ."Oooo jak słodko " -
pomyślałam
-Dziękuje
panu bardzo-powiedział Fede i podał doktorowi rękę .Ten ją uścisnął i odszedł .
Od razu do nas podszedł i Leon.
-Słuchajcie
tej małej trzeba pomóc. Jej matka miała wypadek.-powiedział z takim głosem że
aż żal mi go się zrobiło .Chwila , mam pomysł
-Tak...-Spojrzałam
na skruszoną dziewczynkę i złapałam Francesce za rękę.-Choć ,
zapytamy , co z nią zrobić.- zwróciłam się do Włoszki.
Szybko
zniknęła za rogiem tak żeby schować się przed chłopakami .Tak na prawdę ,
to tylko przed Leonem , bo ci dwaj i tak zaraz się dowiedzą. Gdy
byłam pewna że nas nie usłyszą ani zobaczą stanęłam a czarnowłosa dziewczyna
podniosła pytająco brew.
-Mam
pomysł-Odezwałam się jako pierwsza .
-No słucham.
- skrzyżowała ręce na piersi i czekała na wyjaśnienie sprawy.
-Więc ,
chcę znowu połączyć Leona i Violettę –oznajmiłam z uśmiechem
-No fajnie ,
ale jak nie wypali?
-Oj Fran
przecież gołym okiem widać ,że Leon bardzo za nią tęskni , a Viola tak
samo , bo niedawno z nią rozmawiałam i kiedy wspomniałam o nim ,
zrobiła się dziwna.
-Okej
, jak chcesz to zrobić?
-Więc ,
wykorzystam małą Lenkę. Powiemy mu że musi się zająć się małą , a
my we piątkę pojedziemy na "wakacje" i biedaczek nie będzie miał
wyjścia. Zbliży się do dziewczynki a uwierz , wystarczy spędzić z nią
kilka godzin , żeby się w niej zakochać
-Bomba . Ale
co powiemy Violettcie ?
-Prawdę. -
powiedziałam pewna siebie.
-Okej
, to zaczynamy? -zapytała z uśmiechiem Włoszka
-Jasne.
Leon
Gdy
dziewczyny poszły dowiedzieć czegoś o Lence ja chciałem dowiedzieć się czegoś o
tej przyjaciółce.
-Więc Fede
, jak tam ta dziewczyna się trzyma?- oczywiście zwróciłem się do Włocha ,
ponieważ można od niego dużo wyciągnąć
-A dobrze.
Już jutro będzie mogła wyjść ze szpitala.-powiedział nic nie podejrzewając
-A słuchaj ,
ty znasz ją ?-dopytywałem się ciekawy
-Jasne !
Przecież każdy zna naszą ...-przerwał mu Diego uderzając go w ramie
-No ja jej
nie znam.-Powiedziałem i zerknąłem na Diega.
-Nie słuchaj
, go plecie głupoty.-Wyjaśnił mi Hiszpan. Oni coś ukrywają i ja dowiem
się , co . Chciałem jeszcze czegoś się dowiedzieć , ale nie było mi
dane , ponieważ wróciły dziewczyny.
-I jak ?-
spytał się Diego
-Lekarka
powiedziała ,że jej matka miała bardzo poważny wypadek i teraz leży w
śpiączce.-Zaczęła opowiadać blondynka
-Próbowali
skontaktować się z ich rodziną , ale za mało wiemy! Pewne jest , że
ojciec dziewczynki siedzi w więzieniu a dziadkowie nie żyją .Póki kobieta
jest w śpiączce , musi ktoś się nią zająć.- sprostowała Francesca
-Ani ja , ani
Fran nie możemy tego zrobić , ponieważ we czwórkę wyjeżdżamy
.-powiedziała gestykulując rękoma Ludmiła
-No to kto
się nią zajmie ?- zapytał Federico.
-No tak
myślałyśmy ,że Leon nic niema do roboty , to on może by się nią
zajął.- aż wytrzeszczyłem oczy . Ja mam zaopiekować się tą mała
dziewczynką ?! Jakbym ja nie miał pracy ! Już chciałem coś powiedzieć
, ale wyprzedził mnie chłopak Włoszki.
-On?!-Wskazał
ręką na mnie - Przecież on ze sobą nie radzi , a co powiedzieć z małym
dzieckiem .-wyrzucił z siebie a ja spojrzałem na niego z wyrzutami.
-Chwila,
chwila. Zacznijmy od początku . O jakim wyjeździe wy mówicie?!- zaczął
dopytywać się Federico.
-Aaaaa , no
przecież! - Diego klepnął ręką w czoło-Na śmierć zapomnieliśmy .
-No właśnie
! Jedziemy jutro na wycieczkę z tą moją przyjaciółką. Leon ,
zajmiesz się tą małą? - zapytała mnie Ludmiła . Jeszcze raz spojrzałem w
stronę , gdzie siedziała mała szatynka .Aż żal było na nią
patrzeć .... Taka przestraszona , taka bezbronna... Z powrotem spojrzałem
na moich przyjaciół . Wszyscy patrzyli na mnie z błagalny wzrokiem . Ciężko
westchnąłem i pokiwałem twierdząco głową.
Leon
Wciąż nie
mam pojęcia jak mogłem zgodzić się na coś takiego. Pierwszy dzień z Leną był
bardzo dziwny. Ani ona , ani ja nie wiedzieliśmy , co robić. Atmosfera
była bardzo napięta i dziwna , lecz potem jakoś się rozluźniła. Zaczęliśmy
rozmawiać , śmieć się. Gdy poznałem ją bliżej, okazało się , że była
bardzo miłą ciepłą i wesołą dziewczynką.
O niej samej
wiem nie dużo , ponieważ nie chce powiedzieć , jak ma na nazwisko
, jak nazywa się jej mama i tym podobnych . Wiem o niej tylko to ,że ma
na imię Lena , mieszka z mamą , ojca nie zna , że kiedyś mieszkała w
Madrycie . A !I że ma 5 lat . Jak na tak młodą osóbkę , jest dość
mądra.
W teraz
siedzę w moim salonie na kanapie i myślę , co zrobić jutro ,
kiedy będę musiał pójść do pracy. Przecież nie zostawię jej samej w
domu. Ludmiła , Fede , Diego , Fran i ta przyjaciółka pojechali na te wakacje .
Myślałem , że mógłbym zostawić ją z którąś z moich znajomych , lecz te
znajome są dla mnie tylko od jednego . Nie będę ryzykować . Najlepszym wyjściem
z tej sytuacji jest wzięcie jej ze sobą do pracy . Głośno westchnąłem , ale
nawet nie zauważyłem ,że obok mnie stoi i przygląda się mi Lena.
-Co jutro
będziemy robić? - zapytała z uśmiechem
-Jutro
idziemy do pracy.- powiedziałem wstając
-Ja ? Do
pracy? - zdziwiła się mała.
-Nie ,
ja do pracy , a ty ze mną . Przecież nie zostawię ciebie samej w
domu.- sprostowałem.
-Ale fajnie!
– krzyknęła uradowana.
-Chcesz
się czegoś napić? – zapytałem , wstając z kanapy.
-Może
soczek.- powiedziała tym swoim słodkim głosikiem.
-Okej. To
chodź – oznajmiłem , prowadząc ją do kuchni.
-Leon
, mogę mieć do ciebie małe pytanie? – zapytała , gdy wchodziłem
do wcześniej wymienionego miejsca.
-Jasne . A o
co chodzi? – zapewniłem , nalewając do szklanki sok pomarańczowy.
-Masz
dziewczynę? - okej przyznam , zamurowało mnie . Skąd ona bierze takie
pytania?
-Nie , nie
mam - rzuciłem krótko -A co ? - zapytałam podnosząc pytająco brew , podając jej
szklanką z napojem. -Okej pij i idź do łóżka . Jutro wcześnie wstajemy.-
oznajmiłem z uśmiechem.
-Dobrze.
–pięciolatka odstawiła pustą szklankę na blat - Dobranoc. – Rzuciła
głośno , wychodząc z kuchni i kierując się na schody prowadzące do jej sypialni
. Uśmiechnąłem się pod nosem i też szepnąłem ciche "Dobranoc"
Wypuściłem
powietrze z ust i ruszyłem w ślady małej szatynki . Od razu skierowałem się do
łazienki . Tam umyłem się i przebrałem w spodnie od dresu i czarny t-shirt.
Idąc do swojej sypialni postanowiłem zajrzeć do Lenki. Podszedłem do pokoju
gościnnego i cichutko otworzyłem drzwi . Zobaczyłem ogromne dwuosobowe łóżko ,
w którym spała mała osóbka . Wyglądała tak słodko ,że aż mimowolnie się
uśmiechnąłem . Ten widok , jak piękny , Chciałbym go widzieć codziennie .
Cicho westchnąłem i zamknąłem drzwi . Już nie czekając dłużej poszedłem
do sypialni , położyłem się i nie czekając długo na sen ,
odpłynąłem.
***
-Leon
, daleko jeszcze? - te słowa słyszę już chyba czwarty raz w ciągu 7
minut.
-Przecież
raptem 2 minuty temu pytałaś mnie – odpowiedziałem , patrząc ja
drogę
-No ,
ale ile jeszcze zostało? - uporczywie drążyła temat
-Policz
sobie .- z lekka zirytowany odpowiedziałem
-Mam pięć
lat. Nie umiem jeszcze liczyć.- powiedziała tak słodkim tonem ,że aż zerknąłem
na nią. Patrzyła na mnie tymi swoimi ślepkami .Ciężko westchnąłem i z powrotem
skierowałem wzrok na drogę.
-Pięć minut-
rzuciłem z od niechcenia . Przez jakiś czas była cisza , ale jak zawsze
ją musiała przerwać siedząca obok dziewczynka .
-Jesteś na
mnie zły? - spytała się z lekka wystraszona . Zdziwiło mnie trochę
to pytanie.
-Nie.
Dlaczego tak uważasz ?
-Bo tak
oschle odpowiedziałeś. – zaległa cisza . .Miała rację . Zareagowałem trochę za
ostro . Dalszą drogę do firmy spędziliśmy w niezręcznej ciszy. Gdy wjechałem na
parking należący do mnie , postanowiłem się odezwać.
-Już
jesteśmy na miejscu.- oznajmiłem i zaparkowałem samochód . Szybko
odpiąłem pasy i wysiadłem z czarnego BMW . Mała zrobiła to samo , tylko
mniej sprawnie .Poczekałem aż wysiądzie z auta , a później
zamknąłem drzwi .Lena spojrzała na mnie a ja uśmiechnąłem się do niej
promiennie.
-Gotowa? -
zapytałem nadal się uśmiechając . Pokiwała głową . Chwyciłem ją za małą rączkę
i ruszyliśmy w stronę ogromnego wieżowca.
Gdy
weszliśmy do środka , wszystkich oczy zwróciły się do nas."No tak , to coś
nowego . Szef przychodzi do pracy z jakimś dzieckiem" – pewnie to sobie pomyśleli
. Nie zwracając na nich uwagi poszedłem dalej . Zobaczyłem , ,że Lena nie
wiedziała , co się dzieje i się miotała to w jedną to w drugą stronę . W
połowie drogi prowadzącej do windy zatrzymałem się i kucnąłem ,żeby być twarzą
w twarz z mała szatynką.
-Nie zwracaj
na nich uwagi. - szepnąłem i wziąłem ją na ręce , tym samym lustrując
wszystkich moich pracowników stojących i gapiących się na nas . Od razu
powrócili do swoich zajęć .Następnie , odwróciłem głowę w drugą stronę
.Tam , stojące osoby zachowały się tak samo , jak pozostałe . Lekko się
uśmiechnąłem i spojrzałem na dziewczynkę , którą miałem na rękach.
-Oni boją
się ciebie - szepnęła zdziwiona.
-I słusznie-
rzuciłem uśmiechając się i ruszyłem w stronę windy.
***
Nawet nie
zauważyłem , kiedy minął piąty dzień .Razem z Leną codziennie szliśmy do
pracy . Tam z nią było o wiele weselej niż samemu . Kiedy Ana zobaczyła
mnie z dzieckiem , to aż się nie popłakała . Ale potem się uspokoiła .
Na pewno dowiedziała się do kogoś , że to nie moja córka . A szkoda.
Teraz wiem, ze chciałbym mieć dziecko .Może kiedyś.
Wczoraj
dzwoniła Ludmiła i mówiła ,żebym dzisiaj przywiózł do nich Lenkę . Oznajmiła
wcześniejszy powrót z wakacji
Właśnie w
teraz szykujemy się , by odwiedzić moją siostrę i jej narzeczonego.
-Leon ,
a po co tam tak w ogóle jedziemy ? - zapytała mała , czesząc sobie włosy.
-Nie wiem ,
ale Lu prosiła , żebyśmy przyjechali .- wyjaśniłem , spoglądając na nią
.Gdy odłożyła szczotkę na stół , poprawiła mała rączką swoją
sukienkę kupioną przeze mnie . Wyglądała tak słodko i uroczo , że nie mogłem
przestać się uśmiechać.
-Gotowa ? -
zapytałem lekko rozbawiony
Na odpowiedź
szatynka pokiwała głową i złapała mnie za rękę.
Droga do
domu Federica i Ludmiły niebyła długa.10 minut później staliśmy przed drzwiami
i czekaliśmy ,aż ktoś nam otworzy . Po kilku chwilach usłyszałem czyjeś krzyki
i stukot obcasów zbliżających się do drzwi . W tym samym momencie drzwi
gwałtownie się otworzyły , a w nich zobaczyłem lekko potarganą i
zadyszaną blondynkę.
-Hej
.-wysapała
-Wszystko w
porządku ?- spytałem lekko zdziwiony
-Ta jasne...
wchodźcie.- otworzyła nam szerzej drzwi a ja wziąłem dziewczynę na ręce i tylko
wtedy wszedłem .Blondynka zamknęła drzwi i podążyła za mną , do salonu.
-To po co
nas zapraszałaś? – spytałem prosto z mostu , nadal trzymając dziewczynkę na
rękach.
-Yyyy...
Leon słuchaj muszę coś ci powiedzieć.- oznajmiła poważnie . Chciałem
spojrzeć na nią ,żeby czegoś więcej się dowiedzieć , ale ona uporczywie unikała
mojego spojrzenia.
-Lu co jest
? - zapytałem lekko zaniepokojony.
-No
bo....bo...-Nie mogła się wysłowić.
-No bo co ?
- zapytałem z lekka poirytowany . Spuściła głowę .Nabrała głośno powietrza
do płuc i tak samo wypuściła . Starała się uspokoić . Nie chciałem jej
bardziej denerwować , więc spokojnie czekałem , aż ona pierwsza się
odezwie . Nie minęła 5 sekunda , a podniosła gwałtownie głowę i spojrzała
na mnie.
-Leon ,
okłamałam ciebie co do naszych wakacji , co do Mamy Leny i co do niej
samej.- powiedziała , patrząc na mnie z powagą
-Nie
rozumiem...
-No ,
bo mama Leny miała wypadek , ale nic poważnego jej się nie stało.
-No dobrze ,
ale co z tymi wakacjami ?
-Okłamaliśmy
cię ,żebyś się zajął Lenką .Żebyś ją poznał.
-Co ? Ja nic
nie rozumiem ...- O czym ona mówi ? Dlaczego miałbym poznać Lenę ? - Ludmiła
wyjaśnij mi o co tu chodzi ! - zacząłem się denerwować.
-Uspokój się
.- rozkazała mi moja siostra - Jest tu ktoś , kto ci to wszystko wyjaśni
. - powiedziała i podeszła do mnie. Cały czas była poważna .- Chodź .-
zwróciła się do małej szatynki , którą nadal trzymałem na rękach . Ona szybko
przeniosła się na ręce blondynki . Bez słowa odwróciła się i wyszła z salonu
.Zostałem tam sam .W ogóle nie wiedziałem , co tu się dzieje . Byłem
oszołomiony.
Nie całą
minutę później do salonu weszła średniego wzrostu szatynka . Miała
miodowego koloru włosy z rozjaśnianymi końcówkami . One były lekko zakręcone i
opadały na ramiona dziewczyny.
Głowę miała
skierowaną w stronę podłogi , więc nie mogłem rozpoznać , kim ona była ,
choć może i mógłbym to zrobić.... Kogoś mi bardzo przypominała ....Kogoś ,
kto był i wciąż jest bardzo ważną osobą w moim sercu.
Dziewczyna
cicho westchnęła i powoli podniosła głowę . Gdy zobaczyłem jej twarz momentalnie
moje nogi zrobiły się jak z waty . To była Violetta . Patrzyłem na nią jak na
duch , a ona wciąż stała z tą spokojną , lekko zawstydzoną miną .
Staliśmy tak gdzieś z minutę .Czekałem , aż on coś powie . Niepewnie
otworzyła swoje malinowe usta i powiedziała ciche "cześć" . Na
zewnątrz , tego nie było widać , ale w środku skakałem ze
szczęścia jak małe dziecko . Stała kilka metrów ode mnie , zwrócona w moją
stronę . Może to jakiś sen , z którego zaraz się obudzę i nie będzie przy mnie
ani Violetty , ani Leny.
-Nic nie
powiesz ?- z rozmysłem wyrwał mnie głos szatynki . Szybko zamrugałem i
lekko się uśmiechnąłem.
-Jesteś tu
...- nie wiedziałem , co mam powiedzieć . Ona lekko się zawahała , a
potem podeszła do mnie i leciutko złapała za rękę . Automatycznie przeniosłem
swój wzrok na nasze splecione dłonie , a następnie podniosłem głowę i
nasze spojrzenia się spotkały . Patrzyłem w jej oczy z taką dokładnością
– nie mogłem przegapić żadnego uczucia . Tam kłębiło się ich bardzo dużo :
zakłopotanie, niezręczność, szczęście , tęsknota....a to ostatnie , to była...
chyba była miłość.
-Musimy
poważnie porozmawiać . – rzekła , nadal patrząc w moje oczy.-Może
usiądziemy ? – zaproponowała , głową pokazując na czarną skórzaną
kanapę stojącą nieopodal . Na odpowiedź skinąłem głową i nadal trzymając
się za ręce , ruszyliśmy do wcześniej wymienionego miejsca.
Gdy
usiedliśmy na kanapę , Violetta szykowała się wyznać coś
, ciężko oddychając .Przyglądałem jej się z zaciekawieniem . Jest jeszcze
piękniejsza niż w moich wspomnieniach . Podniosła głowę do góry i
spojrzała głęboko w oczy.
-Leon mam
ci coś bardzo ważnego do powiedzenia . Miałam to zrobić już prawie 5 lat
temu , ale nie zrobiłam tego i musiałam z tym żyć . Kiedy zobaczyłam cię z tą
dziewczyną...- głos jej zaczął się łamać i to przeze mnie.-...to cholernie mnie
to zabolało . Wróciłam do domu cała zapłakana i załamana . Mój ojciec od razu
powiedział ,że wyjeżdżamy . Nigdy nie chciałam stąd wyjeżdżać . Zrobiłam to pod
wpływem emocji . Chciałam wrócić i wszystko wyjaśnić . Kochałam cię i nadal
kocham. Dlatego chciałam wrócić.- wyznała łamliwym głosem i spuściła
głowę.
-To dlaczego
nie wróciłaś ? - spytałem.
-Najpierw
ojciec musiał wszystko załatwić i tylko wtedy mogliśmy wracać . Ale okazało się
, że jestem...-urwała w połowie zdania . Z jej oczu zaczęły wypływać łzy .
Szybko je otarłem i przytuliłem , żeby się uspokoiła . Moczyła moją koszule
swoimi łzami . W ogóle mnie to nie przeszkadzało . Po niecałej minucie troszkę
się uspokoiła .Wzięła głęboki wdech i zaczęła dalej opowiadać- Zaszłam w
ciążę . - zaniemówiłem. Teraz wszystko stało się jasne.
-Co ? Aaale
jak to ...?-jąkałem się , nie wiedząc , co mam zrobić.
-No tak po
prostu . Pamiętasz tą imprezę u Federica?
-No nie za
bardzo ...
-To może
inaczej, pamiętasz jak weszliśmy do klubu z Ludmiłą, Fede ,Fran ,Marco i Maxim
z Natalią?
-No
powiedzmy ,że tak . Ostatnia impreza z Marco i Fran razem?
-Dokładnie .
Oboje się upiliśmy a następnie przenieśliśmy się do Federica a tam to ja już
nic nie pamiętam . - opowiadała już trochę spokojniej.
-Ale skąd
wiesz , że to się wydarzyło wtedy?
-Naty mi
opowiedziała . Ona jako jedyna wszystko pamiętam.
-No dobrze ,
ale dlaczego nie wróciłaś ? Przecież bym cię nie wyrzucił.- powiedziałem ,
jedną ręką łapiąc ją za rękę a drugą podnosząc jej podbródek tak,
by patrzyła mi prosto w oczy.
-Leon ,
teraz tak mówisz , ale kiedyś byłeś w ogóle inny. Powiedz , który
weekend pamiętasz ? -zapytała z wyrzutami. Milczałem . Ma rację. Bardzo mało
było takich sobót , które pamiętałem - No właśnie . Byłeś szalony .
Kochałam ten twój charakter , kochałam ciebie i nie chciałam niszczyć ci życia
, wyskakując z ciążą. - wyznała płacząc.
Nie mogłem
patrzeć , jak ona płacze . I to z mojej winy.
-Violu ,
nie płacz , proszę...- poprosiłem , łamiącym się .Przytuliłem ją
mocno do siebie . Violetta zaś mocno się wtuliła w moją klatkę piersiową .
Cicho popłakiwała , ale ja starałem się ją uspokoić . Po 3-4 minutach
szatynka odsunęła się ode mnie i spojrzała mi głęboko w oczy
-Lena to
moja i twoja córka...- szepnęła ocierając łzy . Słysząc te słowa szeroko
uśmiechnąłem się i powiedziałem 2 słowa , które i tak nie mogą
opisać moich u czuć wobec Violi .
-Kocham
cię.- szepnąłem jej do uszka.
-Ja ciebie
też kocham.
~*~
Praca numer siedem, za którą również
bardzo dziękuję autorce przyleciała już do Was. Standardowo zapraszam do czytania,
komentowania i głosowania, w sondzie, która pojawi się po opublikowaniu
wszystkich prac konkursowych.
Jakby ktoś chciał przeczytać
jeszcze raz i nie chce mu się szukać to jest stworzona zakładka dla konkursowych partów - "Konkurs
OS", to tak dla przypomnienia. ;d