Violetta
Wstałam momentalnie z kolan Federico, widząc minę mojego
narzeczonego. Nie był zadowolony, to fakt. Ale jak mógł być skoro siedziałam na
kolanach u innego, obejmowałam go, a on mnie, a oprócz tego najwyraźniej
świetnie się bawiliśmy. Cóż, naprawdę świetnie się bawiliśmy. Zawsze tak było,
odkąd tylko pamiętam.
- To jest właśnie Leon – wyjaśniłam brunetowi, który teraz
też wstał i podszedł do mojego partnera, podając mu rękę. – A to Federico.
Chłopak Ludmiły, a mój…
- Kochanek? – Przerwał mi, ściskając rękę mężczyzny. – Nie
lubię trójkątów. Mogłaś mi powiedzieć, że z kimś kręcisz zanim przyjęłaś
oświadczyny – wyrzucił rozczarowany, a Federico chciał już coś powiedzieć,
obronić się, ale mu nie pozwolił. Wycofał się bez słowa i zamknął w swoim
gabinecie. Usłyszałam ciche przepraszam, ale machnęłam ręką, mówiąc, że nie ma
się tym przejmować, że to załatwię i wszystko będzie dobrze. Na końcu dodałam,
że wracam za chwilę. Wzięłam oddech i bez pukania weszłam do gabinetu. Kiedy
spojrzałam na Leona aż się cofnęłam. Z jego spojrzenia uciekła cała radość. Był
swoim cieniem. Znowu. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej, po czym utorowałam
sobie drogę do jego kolan i usiadłam wygodnie.