Witam Was po bardzo długiej przerwie. Mam coś dla Was, co pewnie niekoniecznie się Wam spodoba... Takie coś, zupełnie nie na temat. Jednak cóż, odzwierciedla to poniekąd to, co czuję, więc mnie tak jakoś naszło. Przepraszam Was za ewentualne błędy, ale nie mam siły tego czytać.
Dawno, dawno temu, za górami, za lasami i siedmioma rzekami
żyła sobie młoda kobieta o imieniu Anastazja. Chwila, nie, stop. Pomyliłam
bajki. Anastazja, żyje obok nas, w sąsiedztwie, ale jest niezauważalna.
Zacznijmy od początku.
W szarym o tej porze roku mieście, w niezbyt bogatej
dzielnicy mieszka dwudziesto kilku letnia kobieta o czarnych włosach i
brązowych, matowych oczach, które swego czasu świeciły przeogromnym blaskiem.
Ana w początkowych latach swojego życia była pogodną dziewczynką, która miała
kochającą rodzinę, przyjaciół. Świetnie dogadywała się z rodzeństwem,
rodzicami, a nawet dziadkami. Nigdy nie stwarzała problemów, dobrze się uczyła.
Niestety od jakiegoś czasu Ana skrywa sekret, który wbija się w jej serce
niczym kolec róży, ale nie potrafi inaczej. To dla niej zbyt bolesne. Znajome,
prawda?
Poznajmy więc sekret skrywany przez Anę.
To się zadziało w poprzednie wakacje, kiedy odebrała
telefon, że u jej ukochanego dziadka wykryli raka płuc. Szanse na „wyleczenie”,
przedłużenie życia przy tej odmianie to 2,5%. Mało. Ona sama nie podjęłaby się
leczenia, zwłaszcza, że wujek Google powiedział, że nowotwór jest oporny na
leczenie. Zresztą, nie widzi w tym sensu. Chemia jest męcząca, wyniszcza
organizm, bardziej komplikuje wszystko niż pomaga. Ona by się nie podjęła, bo
wiedziała, ale dziadek za namową wszystkich postanowił walczyć, choć w sumie
początkowo nie zdawał sobie sprawy, po co go wysyłają do szpitala. A kiedy
okazało się, że na chemioterapię było już za późno. Powiedziało się A, to
trzeba powiedzieć B. Z tego powodu leczył się dalej, ale każdą kolejną chemię
przechodził coraz gorzej. Miał zawroty głowy, ogólne złe samopoczucie. Został
zamknięty w systemie, który ze względu na jego stan nie pozwalał mu opuszczać
mieszkania. Nie raz ni stąd ni zowąd runął na ziemię, tracąc świadomość. Nie
chciał pomocy. Nie chciał litości. Rozmawiał tylko z Aną, bo tylko ona
traktowała go tak, jak wcześniej. Ukochana małżonka pilnowała go na każdym
kroku, więc był zły, że traktuję go jak trędowatego. Jego dzieci też bacznie
obserwowały jego ruchy, aby w razie czego doskoczyć i chociaż próbować go
złapać. Dostawał szału. Wszystkich wyzywał. Na wszystkich się obrażał, bo oni
nie rozumieją, że on nie chce tak żyć, że chce godnie umrzeć, wyjść do ludzi, a
nie się męczyć, być zdanym na łaskę osób trzecich.
Ale nie pozwoliła mu się poddać.
Była jedyną osobą, która potrafiła z nim rozmawiać, żartować,
czy śmiać się z jego dziwnego poczucia humoru.
- Mam już grabki i szpadel, ale nie mam czasu, aby wykopać
sobie dół na cmentarzu – powiedział kiedyś, a jej oczy się zaszkliły. Obróciła
się tyłem, aby uspokoić nerwy i wróciła do niego spojrzeniem.
- I na to znajdzie się czas – odparła z uśmiechem, nie
chcąc, aby widział jej łzy, ból. Od tego się zaczęło. Wszyscy inni, kiedy on
mówił o śmierci wyzywali go, co go motywowało do dalszego gadania i
denerwowania swoich najbliższych.
- Przed świętami nie umrę, jeszcze na nich z Wami będę, ale
potem dam Wam spokój i nie będziecie musieli na mnie patrzeć – powiedział innym
razem, tuż przed Bożym Narodzeniem. – A jak nie umrę to sam sobie pomogę –
dodał.
- Takim gadaniem wykańczasz siebie i nas wszystkich –
odparła. – Musisz cieszyć się z tego, co masz. Z tego, co zostało Ci z życia.
Masz dookoła siebie kochających Cię ludzi… – Spojrzała na niego z uśmiechem.
- Ale ja już nie mam z czego się cieszyć. Babcia mnie
denerwuje, szkoda gadać. – Stwierdził, a kiedy zapytała, co takiego zrobiła
babcia, machnął ręką – nie będę Cię obarczał moimi problemami. Znasz babcię.
- Ale to nie zmienia faktu, że musisz walczyć. Jak nie masz,
z czego się cieszyć? Twoje najmłodsze wnuki dostały łyżwy i cieszą się jak
głupie, ciesz się razem z nimi. A jak nie to walnę Cię łyżwą przez łeb i wtedy
będziesz mógł narzekać. – Zaśmiała się, a on zamilkł. Nie spodziewał się
takiego obrotu sprawy. Zawsze wszyscy go za to karcili, a ona podchwyciła temat
i zagięła go. Nie wiedział, co powiedzieć i wtedy wiedziała już, że jest na
dobrej drodze, aby mężczyzna, chociaż przez chwilę się uśmiechnął.
- I tak sobie pomogę. Mam siedemnaście kulek, starczą –
wrócił do samobójstwa, na co nasza Ana się zamyśliła, co tu odpowiedzieć. Jakby
go za to zbeształa to by przegrała, a nie o to w tym wszystkim chodziło.
- Jak nie starczą, skołuję więcej – rzuciła z uśmiechem,
czym kompletnie zbiła go z pantałyku i więcej o samobójstwie nie mówił,
przynajmniej nie przy niej. Wiedział bowiem, że nie osiągnie tym zamierzonego
efektu. Lubił wkurzać innych, odkąd tylko pamiętała zawsze wiedział, jak
wytrącić ją z równowagi. Teraz musiała być silna i się nie dawać, bo to go z
jednej strony irytowało, a z drugiej bawiło. Osiągnęła swój cel. On choć przez
chwilę był uśmiechnięty, ona czuła, że jest jego oparciem. Odłożyła na bok
swoje życie prywatne, chłopaka, szkołę i pracę. Jej życie to od tej pory przede
wszystkim ciężko chory dziadek.
*~*
Historia jeszcze się nie zakończyła, chociaż usilnie zmierza ku końcowi. Być może kiedyś i ja ją dokończę. Na razie nie mam siły.
Przepraszam.
Candy.
Wrócę tutaj :)
OdpowiedzUsuńŚwoetny<3
OdpowiedzUsuńCiesze się, że coś dodałaś
Czekam na następną cześć przedszkolaków<3 oraz kontynuacje opowiadanka!
Trafiłam na ten blog niedawno i przepraszam, że nie komentiwałam rozdiałów, ale trafiłam na tego bloga 2 lub 3 dni temu i tak podsumowując
Jest GENIALNY!
ŚWIETNY
I długo by tu wymieniać
(☆^O^☆)
Zapraszam do mnie :*
leonettapoczasy.blogspot.com (pocątek wyszet fatalnue ale tak mniej wiecej od 14rozdziału jest znośnie:*)
Pozdrawiam Gosia:*
Kochana... to było świetne. Cudowne. Takie głębokie. Niebanalne. Nie wiem, czy to jest historia na faktach, czy to jakaś twoja znajoma, koleżanka (czy noże nawet ty, sama czasami piszę party o sobie, tak) ale dla każdego choroba bliskiej osoby jest czymś strasznym. Znam to.
OdpowiedzUsuńPozostaje mi tylko czekać na kolejną część.
Pozdrawiam xx
Idealny *_*
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie.
http://story-by-sasha.blogspot.com
Sasha xoxoxox
Słoneczko...
OdpowiedzUsuńJestem z Ciebie niesamowicie dumna. Od zawsze pisałaś tak, że zapierałaś mi dech w piersiach i zmuszałaś do refleksji, ale nie o tym chciałam napisać. Chcę Ci z całego serduszka podziękować za wszystko, za każdą naszą rozmowę, za to że zawsze chciałaś mnie wysłuchać, za wiarę we mnie, za wiarę w mój "talent" pisarski(umówmy się byłam beznadziejna), za to że po prostu byłaś, że mogłam na Ciebie liczyć za każdym razem. Cukiereczku dziękuję Ci za to. Przepraszam za to, że nie odzywam się, nie pytam co u Ciebie, ale myślałam, miałam, nadzieję, że jesteś szczęśliwa. I nadal mam taką nadzieję. Tęsknię za naszymi rozmowami.
Zawsze pojawiająca się niekiedy trzeba
Cann
Będę czekać.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, liczę na komentarz a jak się spodoba prolog możesz dodać się do obserwatorów :*
Dopiero zaczynam i chciałabym poznać opinie od osoby która tak wspaniałe pisze jak ty :*
http://story-by-livia.blogspot.com
Livia xoxoxo