Półtora miesiąca
później
Leon
To już dzisiaj. Dzisiaj ostatni raz obudziłem się, jako
osoba wolna. Jutro obudzę się, jako żonaty facet. Dziewięć godzin i dwadzieścia
trzy minuty. Dokładnie tyle zostało do rozpoczęcia ceremonii. I wiecie, co?
Jestem szczęśliwy. Cholernie szczęśliwy, że nam się udało. Jestem pewny tego,
co czuję. Mam tylko nadzieję, że chociaż w dniu dzisiejszym los będzie dla nas
łaskawy i nie przyniesie nam kolejnych nieszczęść. Ostatnio było ich
wystarczająco dużo. Wypadek Marco, poronienie Fran… Ludmiła tak to przeżyła, że
również straciła dziecko. Jakieś fatum. Mam nadzieję, że nam się uda bez
niespodzianek. Chociaż szczerze powiedziawszy, mam złe przeczucia. Oby na
przeczuciach się skończyło.
Spojrzałem w bok, na wciąż śpiącą Violettę, która wyglądała
tak spokojnie. Wiedziałem, że niedługo po mnie przyjedzie Diego i Federico, a
do niej przylecą Lara, Fran i Ludmiła. Z tego powodu postanowiłem ją obudzić,
aby potem nie oberwało mi się za to, że nie jest gotowa na przybycie dziewczyn.
Musnąłem delikatnie jej policzek, a
później usta. I już miałem się odsunąć, kiedy poczułem we włosach jej dłonie,
które przyciągają mnie do siebie. Zaśmiałem się, tracąc równowagę i zatapiając
się w jej usta, kiedy tylko ponownie się z nimi zetknąłem.
- Za ile przyjadą nas rozdzielić? – Spytała z błyskiem w
oku. Zagryzłem wargę i spojrzałem na zegarek. Odpowiedziałem, że za nieco ponad
godzinę, co spotkało się z aprobatą mojej jeszcze narzeczonej. – Cudownie. Mamy
pół godziny – wymruczała, wsuwając mi ręce pod koszulkę i ponownie zatopiła się
w moich ustach. Odwzajemniłem pocałunek. Panna Castillo w ciąży jest, no cóż,
wiecznie chętna na igraszki toteż doskonale wiedziałem, jak to się skończy. Ale
nie chciałem tego przerywać. W końcu teraz po raz ostatni kocham się z
Castillo. Następnym razem będę kochał się z Verdas.
***
Czterdzieści minut później zadowoleni zeszliśmy na dół, aby
szybko coś przekąsić. Może to się wydać dziwne. Z opowieści Marco słyszałem, że
w tym dniu się nie je, ponieważ człowiek jest tak zestresowany, że nic nie
przejdzie mu przez gardło. Mnie to najwyraźniej nie dotyczy. Nie denerwuję się,
bo nie mam, czego. Nie boję się, że Violetta zwieje sprzed ołtarza. Ustaliliśmy
to piętnaście minut temu. Wychodzi na to, że oboje jesteśmy pewni i
zdecydowani. A to na pewno ułatwia nam sprawę. Zresztą, no ludzie, czy
bylibyście zdenerwowani po takim poranku? No właśnie.
Nie mniej, ze względu na czas nie bawiliśmy się w wykwintne
śniadania. Postawiliśmy na zwykłe kanapki i kawę. Po skończonym posiłku
włożyłem wszystko do zmywarki i ucałowałem ukochaną. Poszedłem się umyć i ubrać
w dres. Kiedy kończyłem przygotowania potrzebnych rzeczy, rozległ się dzwonek
do drzwi. Wiedziałem, co to oznacza. Zszedłem na dół, w razie, gdyby to jednak
był ktoś inny. Vilu siedziała w samym szlafroku, ponieważ dziewczyny sobie tego
zażyczyły. Nie chciałem aby oglądał ją tak byle sąsiad. Zbyt kuszący widok. No
i zawsze to mógł być Thomas, którego dalej nie złapali. Wolałem dmuchać na
zimne i sam otworzyć drzwi. Nie pomyliłem się jednak z przypuszczeniami. Byli
to nasi przyjaciele. Dziewczyny od razu pomaszerowały do wskazanej przeze mnie
kuchni, a chłopacy spojrzeli na mnie z uśmiechem.
- No Verdas… Koniec bycia kobieciarzem. Jesteś pewny, że nie
chcesz się wycofać? – Spytał Diego, patrząc na mnie z uśmiechem. Wiedziałem, że
było to pytanie retoryczne, ale i tak postanowiłem odpowiedzieć.
- Nie mam najmniejszego zamiaru – odpowiedziałem pewnie i
kazałem im poczekać, po czym skierowałem się na górę po walizkę. Postawiłem ją
przy drzwiach i chłopacy zaraz ją zabrali. Poszedłem do dziewczyn. – Nie zniechęćcie
mi jej, bo nie ręczę za siebie – zaśmiałem się, wchodząc do kuchni. Podszedłem
do narzeczonej i pocałowałem ją w usta. – Widzimy się w kościele za osiem
godzin. – Szepnąłem jej na uszko. – Kocham Was – dodałem i skierowałem się do
wyjścia, słysząc niezadowolone komentarze dziewczyn. – Do zobaczenia. –
Pożegnałem się, wychodząc. Okey. Teraz zacząłem się denerwować. Co, jeżeli one
namówią ją do zmiany zdania? Nie. Verdas, ogarnij się. Nie dadzą rady. To
niemożliwe!
***
Trzydzieści minut przed rozpoczęciem ceremonii zaślubin
wyszliśmy z domu Diega i pojechałem z nim do kościoła. Federico natomiast wraz
z kierowcą limuzyny pojechał po dziewczyny. Stwierdził, że nie wolno nam
zostawiać czterech bezbronnych kobiet na pastwę kierowcy, który nie wyglądał na
przyjaznego. No i ktoś musiał je pospieszać. Zgodziłem się z nim. Miło było
mieć kogoś, kto przyprowadzi Violettę. Z Federico się zaprzyjaźniliśmy, więc
wiedziałem, że jeżeli dziewczyny coś nagadały to on na pewno przekona Vilu.
Kilkanaście minut później byłem już przed kościołem, gdzie
spotkałem się z ojcem Włocha. To on, jako brat zmarłej matki mojej przyszłej
żony postanowił zaprowadzić ją do ołtarza. Zresztą jest jej ojcem chrzestnym.
Więc wszystko prawie się zgadza. Kiedy
zrobiło się za pięć poszedłem wraz ze swoim świadkiem do kościoła. Violetta
była już w drodze. Federico zadzwonił do swojego ojca i poinformował go, że za
chwilę zobaczy swoją chrześniaczkę. Zaraz za mną do kościoła weszli pozostali
goście.
- Wymiękasz? – Usłyszałem szept mojego przyjaciela z
dzieciństwa. Spojrzałem na niego i pokręciłem głową. Usłyszałem klakson
limuzyny i spojrzałem w stronę drzwi, wyczekując wejścia ukochanej. Nie mogłem
się doczekać aż zobaczę moją narzeczoną. Niestety w pierwszej kolejności
zobaczyłem jej kuzyna z Ludmiłą i Larę, która uśmiechała się do Diega W
następnej kolejności weszła Fran, która kroczyła w naszym kierunku, jako
świadkowa Violetty. Dopiero chwilę później rozbrzmiały pierwsze takty marsza
weselnego. Wszyscy wstali i skierowali swoje spojrzenia na wejście do świątyni.
Zaparło mi dech w piersiach. Violetta wyglądała jak
księżniczka. Miała pięknie upięte włosy i fantastyczną suknię. Wybaczcie ten
nikły opis, ale jestem facetem. Nie znam się na tym. Wyglądała obłędnie.
Zupełnie jakby anioł zstąpił z nieba i postanowił uczynić mnie najszczęśliwszym
mężczyzną w galaktyce, zostając moją żoną.
- Opiekuj się nią – szepnął ojciec Federa, podając mi rękę ukochanej.
Kiwnąłem głowę i ucałowałem dłoń mojej dziewczyny. Spojrzałem jej w oczy i nie
mogłem się powstrzymać, aby nie złożyć na jej ustach pocałunku. Przerwałem go
szybko, słysząc chrząknięcie księdza. Zaśmialiśmy się oboje.
***
Nasz pierwszy taniec wykonaliśmy do piosenki Celine Dion –
My heart will go on. Wybraliśmy ją, ponieważ jej tekst doskonale opisuje nasze
uczucia. Kiedy tylko muzyka ucichła goście zaczęli domagać się pocałunku. Bez
najmniejszego zawahania spełniłem ich prośbę, całując zachłannie moją żonę, po
czym poszliśmy usiąść. Violetta była w czwartym miesiącu ciąży, przez co szybciej
się męczyła. A ja nie chciałem jej przemęczać. Przed nami noc poślubna i
poprawiny.
Przyjęcie było skromne. Ze względu na ostatnie wydarzenia
postanowiliśmy nie wydawać hucznej imprezy. Nie byliśmy w nastrojach, aby się
bawić. W ogóle chcieliśmy przełożyć ślub, ale nasi przyjaciele nam na to nie
pozwolili, za co jestem im ogromnie wdzięczny. W końcu nie muszę już czekać.
Usiedliśmy przy stole, a Vilu położyła głowę na moim
ramieniu. Objąłem ją delikatnie.
- Jesteś moją żoną – szepnąłem, patrząc na nią. Podniosła
głowę i spojrzała mi w oczy z uśmiechem.
- A Ty moim mężem – odpowiedziała cicho i zbliżyła się do
mnie, muskając moje usta. Rękę, którą ją nie obejmowałem ułożyłem na jej lekko
zaokrąglonym brzuszku i pogłaskałem go kciukiem, po czym pochyliłem się i
ucałowałem go lekko. Viola położyła dłoń na mojej głowie, wplatając palce w
moje włosy. Podniosłem się i ponownie ją pocałowałem. Po oderwaniu nałożyłem
nam coś do jedzenia. Muszę w końcu dbać o moje kruszynki. Po chwili dołączyli do nas nasi przyjaciele. –
Fran, powinnaś odpocząć – stwierdziła moja żona, patrząc na naszą przyjaciółkę.
W pełni popierałem jej zdanie.
*~*
Jeszcze 3 rozdziały, epilog i koniec.
Zapraszam na:
- Jednorazówki i krótkie historie - 19.09.2017 pojawiło się całość "żyjąc złudzeniami". Lekko poprawione pierwsze dwie części i trzecia. To wszystko połączone w całość. Zapraszam, szczególnie tych, co czekali na tego shota ;)
:D
Cudowny :D
OdpowiedzUsuńAwwww <3
OdpowiedzUsuńWreszcie małżeństwo ♥
Ale boję się tych złych przeczuć Leona :/
Szkoda, że już tylko 3 rozdziały! :'(
Super rozdział i czekam na nexta! <3
Boje się rozdziału pt ,,Zdrada"
OdpowiedzUsuńWcale się nie dziwię... Tam się namiesza :D
UsuńWspaniały!❤
OdpowiedzUsuń