Violetta
Od rana źle się czułam. Miałam nadzieję, że jest to
spowodowane stresem przez stres lub formę Francesci, która mieszkała u nas
przez ostatnie dwa miesiące. Pierwszy tydzień był najgorszy. Musieliśmy
zorganizować pogrzeb jej męża, a naszego przyjaciela. W tym dniu cała firma
miała wychodne. Zjawili się wszyscy, co bardzo ucieszyło mnie i mojego faceta.
Oznacza to, że dla wszystkich Fran jest ważna. Moja przyjaciółka wzięła
przysługujące jej dwa dni urlopu okolicznościowego. Z Leonem zgodnie
ustaliliśmy, że w tym czasie i ja będę na urlopie, aby ją przypilnować. Przez
pierwszy tydzień nie oddalaliśmy się od niej za bardzo ani nie zostawialiśmy
jej samej na cały dzień. Obawialiśmy się, że może coś sobie zrobić. Leon, kiedy
potrzebował mojej pomocy po prostu dzwonił, albo zabierał pracę do domu.
Również pracownicy pomagali. Francesca na stanowisku nigdy nie była sama. Po
prostu nie było takiej opcji. Zawsze był tam ktoś z firmy. Nawet Diego, czy
Leon. Kiedy okazało się, że mamy za dużo pracy, aby ktokolwiek mógł tam być,
przychodziła Lara, za co my wszyscy jesteśmy jej ogromnie wdzięczni. Przychodzi
do dzisiaj. Myślę, że powinni ją zatrudnić. Porozmawiam dzisiaj o tym z Leonem,
jak tylko wróci ze spotkania. A po południu pójdę do lekarza, niech mi zapisze
coś na uspokojenie. Może wtedy poczuję się lepiej.
***
Leon ze spotkania wrócił równo w południe. Uśmiechnęłam się
na jego widok i wstałam, aby pójść do kuchni i zrobić dla nas kawy. Nie pytałam
nawet czy ma czas, aby ze mną porozmawiać. Jeżeli nie, to trudno. Kawę dostanie
on, a drugą ja wypije sama, u siebie.
Do lekarza zarejestrowałam się jeszcze w czasie, kiedy Leon był
na spotkaniu. Nie chciałam go niepotrzebnie martwić. I tak miał dzisiaj dość
sporo na głowie. Planowaliśmy ślub, Francesca. Mówiłam Wam, że Fran się uparła,
aby ślub się odbył zgodnie z planem za, licząc od dzisiaj, półtora miesiąca?
Stwierdziła, że Marco by tego chciał, a i jej potrzebna jest jakaś radosna sytuacja,
na której będzie mogła się skupić. W związku z tym Leon po pracy jedzie z Diego
na przymiarkę garnituru. A my miałyśmy jechać szukać sukni ślubnej. Nie wiem,
czy w związku z moją wizytą u lekarza nie będziemy musiały tego przełożyć.
- Fran? – Zaczęłam, przechodząc z kawami obok jej stanowiska
pracy. Spojrzała na mnie z uśmiechem, chociaż jej oczy od śmierci męża nie
błyszczą, jak kiedyś. – Źle się czuję i idę do lekarza po pracy – zaczęłam cicho,
stawiając kawy na blacie. Nie chciałam, aby ktokolwiek się dowiedział, bo to by
zwiększyło szanse na to, że Leon się dowie. A tego za wszelką cenę chciałam
uniknąć.
- Co się dzieje? – Zapytała mnie przyjaciółka, nieco za
głośno jak na moje, ale cóż. Przymknęłam oczy, tłumacząc jej, że Leon nic nie
wie i powiedziałam jej o swoich objawach. Przemęczenie, od kilku dni poranne mdłości.
To wszystko przez stres, tłumaczyłam. – Violu? Jesteś pewna, że to przez stres?
– Fran przyjrzała mi się uważnie, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę. No
bo, co innego mogłoby być przyczyną mojego fatalnego samopoczucia? – Kiedy miałaś
ostatni raz miesiączkę? – Spytała jeszcze ciszej. Zrobiłam wielkie oczy,
próbując sobie przypomnieć datę. Przed wypadkiem. O mój... Zasłoniłam dłonią
usta. – Chyba dawno – zaśmiała się Fran, a ja nie potrafiłam do niej nie
dołączyć. Tak dawno nie słyszałam, jak się śmieje. Kiwnęłam głową, potwierdzając
jej słowa. Nie mogłam jej przecież powiedzieć, że przed wypadkiem. Nie
pamiętałam daty, a że to dalej boli to jak ognia unikamy słowa „wypadek”.
- Muszę iść do siebie, pomyśleć… - Ruszyłam, ale zawróciłam
po kawy, o których przypomniała mi przyjaciółka – no tak, chciałam pogadać z
Leonem – zaśmiałam się zabierając kawy i spojrzałam przez ramię w stronę windy,
która dźwiękiem oznajmiła, że ktoś wysiadał na tym piętrze. Chciałam pomóc Fran,
gdyby to był ktoś spoza korporacji. Ale to była Lara. Uśmiechnęłam się do niej
na powitanie i ruszyłam do siebie.
- Lara, zastąpisz mnie? Muszę na chwilę wyjść… - usłyszałam
jeszcze słowa mojej przyjaciółki. Byłam ciekawa gdzie idzie, ale widziałam, że
nie ma sensu się teraz cofać. Narzeczona Diega na pewno wszystko ustali i
będzie ją odpowiednio kontrolować. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że Lara
przydzieli Fran czas na załatwienie sprawy, a potem zacznie wydzwaniać i jej
szukać.
***
- Mogę? – Spytałam, wchodząc do gabinetu Verdasa. Uśmiechnął
się na mój widok i wstał, zabierając ode mnie kawę. Straciłam ochotę na swoją,
więc odłożyłam ją na stolik, przy którym usiadłam. Leon usiadł obok, pijąc
czarną ciecz. Czekał cierpliwie, aż zacznę. Po mojej minie widział, że jest
jakiś cel mojej wizyty. – Myślę, że powinniśmy zatrudnić Larę. W razie kontroli
będziemy się srogo tłumaczyć, jeżeli ktoś się przypadkiem wygada. –
Stwierdziłam, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie miałam teraz głowy do
tego, aby owijać w bawełnę. Widziałam, jak na czole Leona pojawia się głęboka
bruzda, która świadczyła o tym, że się zamyślił.
- Myślałem już o tym – przyznał po chwili. – Możesz działać.
Pogadaj z Diego. Moje poparcie masz. – Uśmiechnął się – nie pijesz kawy? –
spojrzał na nietknięty kubek, a ja pokręciłam głową, tłumacząc, że jakoś
straciłam ochotę. Stwierdził, że on za to potrzebuje energii za dwóch, więc ją
wypije za mnie. Zaśmiałam się, mówiąc, że skoro mam jego zgodę to zaraz zacznę
działać. Musnęłam jego usta i wstałam, kierując się od razu w stronę drzwi. Pokiwałam
mu jeszcze i wyszłam, a swoje kroki skierowałam od razu do Diego, gdzie
znalazłam się kilka minut później. Ludmiła powiedziała mu, że mam do niego
interes, na co zaprosił mnie do siebie. Weszłam i również nie owijając w
bawełnę wyjaśniłam, w jakim celu się tu znalazłam.
- Nie chciałem tego proponować, bo to kumoterstwo – zaśmiał się,
dając mi tym samym do zrozumienia, że się zgadza. – Ale pół etatu. Na więcej
nas nie stać. Lara wie, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy – dodał, co znacznie
ułatwiło mi sprawę. Uśmiechnęłam się, widząc jak bierze do ręki kartkę i długopis,
po czym coś notuje. Chwilę później miałam wszystkie dane potrzebne do umowy,
łącznie z wynagrodzeniem. Podziękowałam i poszłam prosto w stronę działu HR, a
następnie postanowiłam porozmawiać z Larą. Tym razem były już obie i nie
pozwoliły mi nawet dojść do głosu. Kiedy tylko pojawiłam się w zasięgu ich
wzroku obie się na mnie rzuciły, a Fran dyskretnie wcisnęła mi pudełko w ręce.
Spojrzałam na nie i już wiedziałam, dlaczego doskoczyły obie. Zasłaniały mnie
przed kamerami i gapiami. Test ciążowy.
Więc Lara już wiedziała. W takim razie po to szła Fran. Westchnęłam.
- Okey, rozumiem – zaśmiałam się i podziękowałam i jednej i
drugiej. – Lara na fajrant idź do działu HR. Dostaniesz umowę. Od dziś
oficjalnie jesteś zatrudniona na pół etatu na stanowisku recepcjonistki. Przyda
nam się Twoja pomoc – uśmiechnęłam się do niej i nic więcej już nie mówiąc
poszłam do łazienki, aby wykonać test.
Podczas oczekiwania na zmianę wpadała to jedna, to druga, co
niezmiernie mnie bawiło. W końcu, po upływie odpowiedniego czasu przyleciała
Fran z moją torebką, abym miała w razie czego gdzie schować tester, gdybym
chciała go zachować. Oczywiście, że go zachowam swoją drogą. Nie wyrzucę go
przecież w firmie. Zaraz by były plotki, do kogo on należy. Niemalże
jednocześnie spojrzałyśmy na wynik. Dwie
kreski. Fran pisnęła i wtuliła się we mnie, a mi oczy się zaszkliły.
Cieszyłam się, no jasne, ale jak pomyślę, że Marco wracał do domu i miał
wypadek, a my w tym czasie… To chce mi się płakać.
- Jak mu to powiesz? I kiedy? Będzie zachwycony! –
Piszczała. Szczerze się cieszyła, co udzieliło się również mi.
- Mam pomysł. Dzisiaj. Wiem. Już jakiś czas temu pytał mi
się, czy chciałabym mieć z nim dziecko, więc no cóż. Nie zabezpieczaliśmy się. –
Przyznałam z uśmiechem, chowając test do pudełka i torebki, po czym sięgnęłam
po telefon i zmieniłam wizytę. Nie był mi potrzebny lekarz, tylko ginekolog.
Niestety godzina nie mogła zostać ta sama. Musiałam więc się
urwać z pracy, ale skoro Lara była na pokładzie… Stwierdziłyśmy z Fran, że nie
będzie problemu. Z tą myślą szybko się ogarnęłam i poszłam do gabinetu Leona.
Kiwnęłam tylko głową do Lary. Wiedziałam, że Fran jej wszystko wyjaśni.
Poinformowałam Leośka, że z przyjaciółką już wychodzimy i że Lara od dzisiaj
jest pracownikiem, po czym skierowałam się do recepcji. Przyjęłam ciche gratulacje
i mocne uściski od Lary, a Fran powiedziała, że już zamówiła taksówkę. Rasowa
recepcjonistka, szybciej działa niż ktokolwiek inny zdąży pomyśleć.
***
Ginekolog potwierdził wynik testu ciążowego. Zadowolone z
siebie poszłyśmy na poszukiwania sukni ślubnej. Wiedzieliśmy już, że przez te
półtora miesiąca nieco mi się przytyje, więc szukałyśmy czegoś luźniejszego,
aby później się nie okazało, że nie wejdę we własną kieckę.
Przechadzając się tak po mieście Fran zaczęła się źle czuć.
Stwierdziłam, że nie ma sensu więcej chodzić, skoro w sumie wybrałam już sukienkę.
Usiadłyśmy na ławce, a ja zadzwoniłam do Leona, czy już skończył i mógłby po
nas przyjechać. Nie zdążyłam jednak się dodzwonić, bo zobaczyłam u Fran plamę
krwi. Zamiast do ukochanego zadzwoniłam na pogotowie, wyjaśniając im sytuację.
Przyjechali bardzo szybko. Niestety nie mogłam jechać z nimi, więc jednak
zadzwoniłam po narzeczonego, który jak się okazało był jeszcze w centrum.
Umówiliśmy się w konkretnym miejscu i kiedy już się spotkaliśmy wyjaśniłam mu,
co się stało. Zaklął i szybko skierowaliśmy się do szpitala. Leon złamał chyba wszystkie
przepisy, ale mało go to interesowało. Liczyła się Fran. Kwadrans później
szukaliśmy już brunetki.
- Pani Castillo? – usłyszeliśmy za nami. Na dźwięk swojego
nazwiska odwróciłam się od razu i stanęłam twarzą w twarz z lekarzem. – Pani przyjaciółka
wskazała Panią jako osobę, którą mamy informować o jej stanie. Niestety stres
dał się we znaki. Poroniła. Zostawimy ją na obserwację przez kilka dni. Trzeba
też ją wyczyścić – wyjaśnił, a pode mną się nogi ugięły i runęłabym na ziemię,
gdyby nie Leon. Zapytałam, w której jest sali. – 1435 – usłyszałam od razu –
przykro mi – dodał i odszedł, a my z Leonem ruszyliśmy w milczeniu do
wskazanego pomieszczenia. Czy to kiedyś się skończy? Najpierw Marco, teraz to…
Czy my po prostu nie możemy być szczęśliwi?! Początkowo weszliśmy do sali
razem, aby okazać jej wsparcie. Widząc jednak jej stan wiedziałam, że długo nie
możemy zostać, o czym też poinformowała nas wchodząca do pokoju pielęgniarka. W
tym wypadku Leon uściskał i ucałował w głowę Fran, mówiąc, że zostawi nas same.
- Musisz mu powiedzieć. Pomimo tego, co się stało, pomimo
tego, że poroniłam – usłyszałam beznamiętny głos przyjaciółki. Próbowała się
uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Podeszłam i przytuliłam ją mocno. Nie
chciałam nic mówić. Bo co miałam powiedzieć? Że będzie dobrze? Nie będzie. Już
nie. I obie to wiedziałyśmy.
- Powiem – obiecałam, kiedy pielęgniarka pojawiła się po raz
kolejny i podała mojej przyjaciółce leki uspokajające, które miały spowodować,
że zaśnie. Byłam jej za to wdzięczna. – Kocham Cię – szepnęłam, widząc, że oczy
zaczynają jej się kleić. Wyszłam z sali i wtuliłam się w Leona – wracajmy do
domu – szepnęłam. Nic nie mówiąc, pociągnął mnie w stronę wyjścia ze szpitala.
***
W domu byliśmy pół godziny później. Leon od razu skierował
się do kuchni, mówiąc, że zrobi mi melisę na uspokojenie. Kiwnęłam głową i
poszłam do sypialni. Z szafki wyciągnęłam buciki, które kupiłam dwa miesiące
temu. Z torebki wyciągnęłam pudełko na prezent, które kupiłam dziś z Fran i
włożyłam do niego jeden niebieski i jeden żółty bucik. Drugie schowałam
ponownie do szafy. Z torebki wyciągnęłam test i zdjęcie USG, oraz wydruk z
komputera z potwierdzeniem. Schowałam wszystko do kieszeni. Poszłam do kuchni,
ale Leona już tam nie było. Siedział w salonie, więc musiało mi to zająć dłużej
niż sądziłam. Podałam mu pakunek. Spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Zważywszy na okoliczności chciałam Ci dać innym razem, ale
Fran jak wyszedłeś powiedziała, że mam to zrobić dziś, jak planowałam –
wyjaśniłam, widząc jego spojrzenie. Z zapartym tchem śledziłam, jak podnosi
wieczko i jego oczy momentalnie robią się wielkie i bije od nich wielka radość.
- Jesteś w ciąży? – Widziałam, jak jego oczy się zaszkliły.
Wstał i podszedł do mnie, a ja cofnęłam się o krok. Nie chciałam, aby
przypadkiem złamał test. Widząc mój odruch zatrzymał się, a ja podałam mu
wszystkie wydruki i plastikowe potwierdzenie. Kiwnęłam głową. Wpatrywał się w
to wszystko kilka minut, po czym jak w letargu odłożył wszystko do pudełka i
zniwelował odległość między nami. Okręcił mnie dookoła i pocałował. – Będziemy mieli
dziecko – szepnął, a chwilę później powtórzył to głośniej. Zaśmiałam się. Oboje
wiedzieliśmy, kiedy się udało. Tamten raz był naszym ostatnim. Oboje nie
mieliśmy na to ochoty ani siły. I była Fran, która mieszkała z nami. Staraliśmy się być
zdystansowani, aby nie przypominać jej o tym, jak traktował ją Marco, jak się
zachowywali, będąc razem.
~*~
Word policzył 2054 słowa. Jestem z siebie dumna. ;) Rozdział pojawił się szybko, bo poprzedni mi się zdecydowanie nie podobał, więc musiałam się go pozbyć z miejsca przeznaczonego na ostatni post :D Statystyka nie powala. Jak się nic nie pojawiało przez rok było ok 50 odwiedzin dziennie. Teraz jest 60. Także chcę jak najszybciej zakończyć to opowiadanie. Być fair w stosunku do tych, co czekali i pokazać, że generalnie nie zależy mi na komentarzach ani na niczym innym. Nie będę nikogo szantażować. Lubię czytać Wasze komentarze, bo dzięki niem wiem, co mam poprawić, co Wam się podoba, czego oczekujecie. Przez chwilę myślałam, czy jest sens pisać dalej. Ale skoro została grupka osób, które chcą to przeczytać to skończę. Obiecuję. Do końca pozostały mi do napisania 2 rozdziały i epilog. Do 28 rozdziału mam napisane. Więc nie musicie się martwić, że nie zakończę opowieści. Ją zakończę. Obiecuję. Zwłaszcza, że w końcu kupiłam swojego laptopa i już nie muszę chodzić po tego mamy, bądź Piotrka ;)
Następny pewnie w sobotę. Dzisiaj (piszę to 12.09 o godzinie 00:52) wpadłam na pomysł, jak dokończę Żyjąc złudzeniami, więc na wattpadzie się pewnie niedługo pojawi. ;)
EDIT 17.09.17
Zapraszam na:
- Jednorazówki i krótkie historie - dzisiaj pojawiło się coś zupełnie nowego, ze scenami pikantnymi. A już jutro bądź we wtorek pojawi się "żyjąc złudzeniami". Myślę jeszcze czy te 2 części, które mam tutaj połączyć w jedno i napisać kolejną osobno, wstawić jako różne części, tak jak jest teraz, czy połączyć te 2 i dołożyć kolejną i zakończyć. Także zapraszam, bo wiem, że na żyjąc złudzeniami czeka kilka osób. Byłabym też wdzięczna za opinię na temat uzależnienia. Przyznam, że o tym jeszcze nie pisałam. I w sumie jestem z siebie zadowolona. Myślę nawet, czy nie zmienić tego na opowiadanie. Mam pomysł, więc... :D
- Other side of everything - a tutaj w końcu pojawił się 2 post napisany przeze mnie. Niedługo pojawi się trzeci. Dotyczący... Nie, nie powiem jeszcze. Przekonacie się sami ;)
:D
Do następnego!
Enjoy!
Kocham Was,
Candy.
Super
OdpowiedzUsuńAle Diego nie żyje tak?
Marco ;)
UsuńSmutny, ale też bardzo szczęśliwy. Idealny
OdpowiedzUsuńBardzo fajny rozdział :)
OdpowiedzUsuńV i L będą rodzicami ,
Biedna Fran :(((
Super opowiadanie czytam od początku jednak nie zawsze mam czas komentować
Czekam w takim razie na zakończenie tego opowiadania i zabieram się za czytanie życie to nie bajka
Powodzenia i życzę weny :)
Dziękuję. To dużo dla mnie znaczy, serio. ;)
UsuńO nieee :/
OdpowiedzUsuńTak myślałam, że Fran poroni :'(
Jejciu, nie wiem, jak ona sobie teraz poradzi ehh :/
Dobrze, że chociaż Leonetta jest w miarę szczęśliwa ♥
Szkoda, że kończysz opowiadanie, ale cię rozumiem :c
Czekam na one shota! ♥
Pomimo, że do końca zostało już niewiele planuję jeszcze trochę namieszać. Zwłaszcza w ostatnim rozdziale. :D
UsuńFran dużo przeżyła, ale to było zaplanowane od samego początku. Za dużo na nią spadło :)
Shot na wattpadzie pojawi się już niedługo. Jako jeden długi. Zabrałam się już za pisanie ;)
Wspaniały!❤
OdpowiedzUsuńZarabisty rozdział;) LEONETTA szczęśliwa że będą mieć dziecko. Fran niestety poroniła:(czekam na kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńJuż myślałam, że to Violka poroni. Ale i tak to nie uszczęślieia. Biedna Franka😢.
OdpowiedzUsuńRodział świetny
Cudo czekam na kolejny :-)
OdpowiedzUsuń