Wiem, że pisałam to poprzednio, ale zazwyczaj notki z informacją nie są tak często czytane, więc zrobię to raz jeszcze. :D Nasza koleżanka, Tini Verdas postanowiła jednak do nas wrócić, pod pseudonimem Niewidoczna Z i zacząć nowe opowiadanie. Tym razem nie o Violettcie, a o 1D. Także serdecznie zapraszam na jej bloga. KLIK.
Leon
Leżę właśnie w pokoju gościnnym u Violetty i myślę, o tym,
co udało nam się przez ten miesiąc osiągnąć.
Castillo wróciła do pracy i zachowuję się jakby nic się nie stało.
Przynajmniej tam, bo kiedy wraca do domu to wiem, że jest inaczej. Ciągle o tym
myśli, boi się. Nie ma, co się dziwić, bo śledztwo przeciwko temu
zwyrodnialcowi zostało zatrzymane. Facet zniknął, zapadł się pod ziemię. Po raz
kolejny zarzucili jej kłamstwo. Zupełnie jakby ktoś mógł tak perfidnie kłamać w
tak poważnej sprawie. Przecież to nie do pomyślenia.
Sięgnąłem ręką po zdjęcie, które leżało na półce przy łóżku.
Była na nim cała nasza czwórka. Pozornie szczęśliwa, ale czy tak było naprawdę?
Uśmiechnąłem się pod nosem widząc, jaki zapatrzony jestem na nim w Violettę.
Przez tę całą sytuację zbliżyliśmy się do siebie. Teraz rozumiem Marco, Fran. Violetta naprawdę
jest wspaniałą osobą. Ma w sobie tyle dobroci, tyle ciepła, że mogłaby stopić
cały lód na Arktyce i Antarktydzie. A Grenlandia znowu byłaby zielona. Nie
myślałem, że na świecie istnieją jeszcze tacy ludzie. Jakże się pomyliłem.
- NIE! Proszę, nie! – Głośny krzyk pomieszany ze szlochem
przerwał moje rozmyślenia. Szybko zerwałem się z łóżka i pobiegłem do pokoju
przyjaciółki. Znowu koszmar. To jedna z tych rzeczy, które wciąż nie chcą jej
opuścić, a mnie informują, że każdy jej uśmiech nie jest do końca szczery.
Usiadłem na jej łóżku i przytuliłem do siebie. Niemal natychmiast zaczęła mnie
odpychać i prosić, abym nie robił jej krzywdy. Jakbym miał taki zamiar.
- Hej! To ja! – Powiedziałem pewnie – Leon. – Dodałem. – Nic
się nie dzieje. Jesteśmy sami, jesteś bezpieczna. – Szeptałem cicho w jej
włosy. Po chwili opór zniknął, a Violetta wtuliła się we mnie jak mała
dziewczynka, szepcząc przy tym moje imię. Nieudolnie wdrapała się na moje
kolana i zaczęła cicho szlochać. Kołysałem jej ciało w powolnym rytmie wiedząc
już, że to ją uspokaja.
- On tu był. – Szepnęła spokojnie, a ja wiedziałem, że
opowiada o śnie. – Przyszedł tu, dotykał, całował. A ja… ja nie chciałam. Leon,
ja naprawdę nie chciałam, ale on… - Ponownie zaczęła płakać. – Jest zbyt silny,
nie umiem się przed nim bronić – mówiła łkając. – Znowu to zrobił.
- Cii. – Szepnąłem i zmusiłem ją, aby spojrzała mi w oczy.
Delikatnie otarłem jej łzy, a potem przejechałem palcem po jej miękkich od
płaczu wargach. Uśmiechnęła się lekko. – Nikogo tu nie było. – Powtórzyłem. – Jesteś bezpieczna, nie
pozwolę Cię skrzywdzić. – Musnąłem czule jej czoło, a następnie przytuliłem
mocno do mojej piersi. Chciałem jej powiedzieć, że ją kocham, że jak ten idiota
się w niej zakochałem, że jest najważniejsza, ale nie mogłem. Co by sobie o
mnie pomyślała? Na pewno nic dobrego. Mogłaby nawet stwierdzić, że jestem
kolejnym, który czyha na jej, chciałoby się powiedzieć cnotę, ale ona została
już skradziona w najgorszy, z możliwych sposobów. Ona teraz potrzebowała przyjaciela, a nie
kochana, więc tym przyjacielem musiałem dla niej być. Musiałem jej pokazać, że
jest dla mnie ważna, że mi na niej zależy. Po prostu musiała to wiedzieć.
- Zostaniesz tu? Ze mną? – Zapytała cicho, niepewnie. Z
uśmiechem tylko pokiwałem głową i razem z nią wsunąłem się pod pomiętą kołdrę.
Kopnięciem nogi rozprostowałem ją na tyle, aby nas okryła. Przytuliłem ją do
siebie, a ona życząc mi dobrej nocy wtuliła się we mnie jak w pluszowego
misia. Wiedziałem, że ta noc będzie
dobra. Będzie idealna, bo spędzona z nią. Z tą myślą zasnąłem.
***
Rano budząc się pierwsze, co zobaczyłem to wtulone we mnie
ciało kobiety, z którą w ostatnim czasie mieszkam. Spała tak spokojnie, że człowiekowi
mogło się wydawać, że jest szczęśliwa, że nic jej nie trapi, że być może jest
zakochana. Zakochana we mnie. Jakżebym chciał, aby to była prawda. Jakżebym chciał
budzić się codziennie rano w jej ramionach, całować ją na dzień dobry, do widzenia,
dobranoc. Gdybym tylko mógł, to nie wypuściłbym jej kruchego ciała ze swoich
objęć. Już na zawsze starałbym się ją chronić przed każdym złem tego świata
swoimi ramionami, swoim ciałem. Nie pozwoliłbym, aby cierpiała. Chciałbym tego
wszystkiego, co tylko mogłaby mi ofiarować, chciałbym jej miłości, ale chcieć,
a móc czy dostać to zupełnie inne rzeczy. Kiedy tak się jej przyglądałem
spostrzegłem, że zaczyna zabawnie marszczyć nosek i powoli otwierać oczy.
Wyciągnęła swoją główkę w górę oraz otworzyła swoje powieki pozwalając mi tym
samym na zatopienie się w jej pięknych, czekoladowych oczach. Uśmiech zagościł
na naszych buziach niemalże w tym samym momencie.
- Dzień dobry, Słoneczko – szepnąłem nie chcąc zakłócać tej
przyjemnej ciszy, która trwała pomiędzy nami. Głaskałem delikatnie jej plecy
odziane w zwykłą, męską koszulkę. Szkoda, że nie moją, ale cóż. Nadrobimy to. –
Jak się spało? – Spytałem zanim zdążyła się przywitać. Przeciągnęła się
delikatnie uważając, aby nie trącić mnie ramieniem albo, co gorsza łokciem.
- Dzień dobry – odparła. – Cudownie i spokojnie odkąd tu przyszedłeś.
Przepraszam, że przeze mnie się nie wyspałeś. – Dodała, a ja zaśmiałem się
cicho. Gdyby tylko wiedziała, co do niej czuję, o czym marzę to na pewno nie
powiedziałaby takiej głupoty. Przynajmniej dla mnie, bo biorąc pod uwagę jej
minę stwierdzam, że naprawdę sądzi, że się przez nią nie wyspałem, że mi było
nie wygodnie.
- Wyspałem się jak nigdy dotąd – zapewniłem przywracając tym
samym uśmiech na jej twarzy. Powoli zacząłem zbliżać swoją twarz do jej buźki i
już, już miałem ją pocałować, kiedy w ostatniej chwili zmieniłem zdanie i tylko
musnąłem jej policzek. Skarciłem się w myślach za to, co chciałem zrobić. Przecież
bym ją tylko przestraszył, a tego nie chcę. Francesca by mnie zabiła i to
dosłownie. Zresztą nie tylko ona. Marco zrobiłby to samo, a i ja sam nie pozostawiłbym
na sobie suchej nitki i starał się to odpokutowywać do końca swojego marnego
życia, które przez ten głupi gest wiódłbym najprawdopodobniej bez niej. – Leć się
myć i szykować, ja nam zrobię śniadanie. – Poleciłem patrząc jej w oczy. W
odpowiedzi tylko pokiwała głową i zaczęła wyswobadzać się z moich objęć.
Niechętnie ją puściłem, po czym odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi. Poleżałem
sam tylko chwilę. Wstałem i udałem się do kuchni, gdzie wstawiłem wodę, a potem
otworzyłem lodówkę, aby przejrzeć jej zawartość. Po chwili namysłu wyciągnąłem
jajka, boczek, cebulę oraz pomidory i troszeczkę smalcu, który roztopiłem na
patelni. Smażyłem jajecznicę, a na samym końcu tego procesu otworzyłem lodówkę
raz jeszcze i wyciągnąłem mleko, które wlałem na patelnię. Oblizałem usta
czując cieknącą ślinkę. Pozostawiłem wszystko przez chwilę na ogniu, a w tym
czasie wyciągnąłem talerze, sztućce i szklanki. Zaparzyłem herbatę, przełożyłem
na talerze smażone jajka z pomidorami i po boku ułożyłem kilka kromek chleba. Postawiłem
wszystko na stole, więc teraz pozostało czekać tylko na Violettę. Nim się
pojawiła posprzątałem po sobie i poszedłem uszykować sobie rzeczy do pracy, aby
po śniadaniu tylko się umyć i ubrać, żeby przypadkiem nie musiała na mnie
czekać.
***
Siedzieliśmy w pracy nad analizami z ostatniego miesiąca i w
przyjemnej atmosferze rozmawialiśmy to o pracy, to o życiu, kiedy usłyszeliśmy
jakieś krzyki na korytarzu. Niewiele myśląc przeprosiłem towarzyszkę i udałem
się w stronę, skąd dochodziły doniosłe dźwięki.
- Coś się dzieje? – Zapytałem stając przy recepcji. Sprawnym
okiem oceniłem sytuację. Była tutaj Fran i jakiś mężczyzna, ubrany w garnitur.
Biznesmen, albo ktoś taki. Przecież nikt normalny nie ubiera się tak, na co
dzień.
- Ja do Violi. – Rzucił nim Fran zdążyła cokolwiek
powiedzieć. Szybko wyjaśniłem mu gdzie jest dziewczyna i spojrzałem karcącym
wzrokiem na pracownicę. Łudziłem się, ze to tylko kuzyn, albo ktoś z rodziny, a
nie jakiś jej były ukochany, który wyjechał do pracy za granicę i teraz wrócił,
aby założyć z nią szczęśliwą rodzinę i zabrać mi ukochaną praktycznie sprzed
nosa.
- Coś Ty do cholery zrobił?! – Rzuciła podniesionym głosem.
I już chciałem jej powiedzieć, że nie powinna się denerwować oraz, że nie
powinna tak traktować gości, którzy przychodzą do innych, a zwłaszcza do jej
przyjaciółki. Już chciałem powiedzieć, że nie odzywa się w taki sposób do
szefa, kiedy ona dodała. – To on.
- Jaki on? –
Spytałem szybko marząc, aby nie potwierdziła moich najgorszych myśli, aby nie
powiedziała, że on to on. Ten, którego szukała policja, ten, który tak
skrzywdził moją Violę. Patrzyłem na nią z przerażeniem wymalowanym na
twarzy z niecierpliwością czekając na przeczący ruch głowy. Sekundy były dla
mnie godzinami, a minuty całymi dniami. Denerwowałem się jak cholera.
- On. – Szepnęła. – Thomas. – Co ja najlepszego zrobiłem?!
Zachwiałem się na nogach i gdyby nie blat, którego się przytrzymałem pewnie
runąłbym na ziemię. Nogi miałem jak z waty. Ona mnie znienawidzi, kiedy dowie
się, że to ja go do niej posłałem. JA, który obiecywałem, że nie pozwolę jej
skrzywdzić, a teraz wysłałem do niej jej oprawcę. Zostawiłem ją z nim samą! –
Leon, leć! – Usłyszałem jak przez mgłę krzyk przyjaciółki, który sprawił, że wróciłem
do rzeczywistości i pobiegłem do gabinetu.
Słychać było już szloch dziewczyny i złowieszcze słowa jej towarzysza.
Słyszałem jak prosi, aby chociaż teraz nic jej nie robił. Słyszałem jak krzyczy
NIE! Słysząc to ostatnie
przyspieszyłem jeszcze bardziej i wpadłem do swojego gabinetu.
- Wyjdź! – Warknąłem szybko oceniając sytuację. Stali przy
ścianie, on ją do niej dociskał i ściskał jej nadgarstki. A więc znowu. W
trybie natychmiastowym zniwelowałem odległość nas dzielącą i oderwałem tego sukinsyna
od Castillo, oraz walnąłem go w twarz. Do gabinetu wbiegł ochroniarz, który
zabrał go z naszych oczu. Musiał być zawiadomiony przez brunetkę.
- Policja już jedzie. – Rzucił Maxi wyprowadzając stąd
krzyczącego mężczyznę.
- Jeszcze Cię dorwę, szmato! – Wykrzykiwał. – Należy mi się
to, do cholery! Powinnaś być na moje zachcianki, powinnaś robić to, co Ci każę!
– Dźwięki powoli ucichły. Ukucnąłem przy skulonej i płaczącej Violettcie.
Patrzyłem na nią przez chwilę, a potem przytuliłem mocno do siebie, mając
nadzieję, że mnie nie odepchnie, że nie będziemy musieli przechodzić przez to
wszystko drugi raz. Tym razem z mojej winy.
- Przepraszam – szepnąłem kołysząc się z nią delikatnie. –
Ja nie wiedziałem, nie miałem pojęcia, że to on. Inaczej go sobie wyobrażałem. –
Wyjaśniłem całując czubek jej głowy. – Jestem idiotą…
- To nie Twoja wina. – Przerwała mi. Wdrapała się na moje
kolana i przytuliła jeszcze mocniej. – Dziękuję. Gdyby nie Ty to… - Rozpłakała
się na dobre. Gdyby nie ja, to by go dzisiaj nie spotkała. Chciałem to
powiedzieć, ale nie było w tym najmniejszego sensu. Tuląc jej ciało do siebie starałem się ją
uspokoić. I dopiero po dłuuugim czasie zaczęło to przynosić efekty.
~***~
Przepraszam za błędy, sprawdzę je i poprawię jak wrócę. Jest obiecany rozdział i jest przed 12. :D Nie do końca wyszedł taki, jaki bym chciała, ale cóż. Troszeczkę wyszłam z wprawy i jest gorzej niż już było, aczkolwiek na szczęście nie jest jeszcze źle. Myślałam, że będzie gorzej. :)
Przepraszam też za końcowe wulgaryzmy, które i tak są delikatne. Lżej się już nie dało ;D
Przepraszam też za końcowe wulgaryzmy, które i tak są delikatne. Lżej się już nie dało ;D
Jak już jest rozdział to teraz mogę się pochwalić, że jestem już po maturach i wiem, że zdałam ustne bardzo dobrze. :) Wynikami się chwalić nie będę, aż tak perfidna nie jestem, chociaż jestem z siebie dumna. :D
Jeśli chodzi o pisemne to zdana jest matematyka i angielski. Nie wiem jak polski, biologia i geografia, bo zmieścić się w kluczu wyznaczonym przez egzaminatora to sztuka. Zwłaszcza, że po rozmowie o jednym błędzie z trzema (!) każdy z nich mówił inaczej odnośnie oceniania. I bądź tu mądry. Cóż. Muszę czekać do czerwca.
Maturzyści pozdrawiają z wakacji! :D
Wiem, wredna jestem. Ale musiałam ;D
Do następnej! :*
Kocham Was i dziękuję tym, co czekali i wciąż są ze mną.
Proszę jeszcze o szczere opinie. ;)
Candy.
PS Dodałam ankietę "Czytasz? " Wiem, że nie wszyscy komentują, więc chociaż w ten sposób chciałabym się dowiedzieć ile osób czyta to coś, żeby nie napisać badziewie. ;D
PS Dodałam ankietę "Czytasz? " Wiem, że nie wszyscy komentują, więc chociaż w ten sposób chciałabym się dowiedzieć ile osób czyta to coś, żeby nie napisać badziewie. ;D
Cudo !!
OdpowiedzUsuńCzekam na next !! ~ Julka ♥
Boski <33
OdpowiedzUsuńCandy, wróciłaś ;p Jak się cieszę ;)
Tęskniłam xDD
Czekam na next ;p
Buziaki ;**
No talentu tobie można pozazdrościć :D
OdpowiedzUsuńThomas - dobrze że León sie w porę opamiętał..
León coraz bardziej uczuciowy sie robi C:
Genialne ♥
Pozdrawiam :*
W końcu jestem ^^ Szczerze to sama nie wiem czy komentowałam juz u Ciebie rozdział, czy nie... Na swoją obronę mogę powiedzieć tylko, że kiedyś usunął mi się kom i nie miałam już czasu pisać drugiego :p Egh... Blogger mnie nie lubi ;(((
OdpowiedzUsuńPo pierwsze i najważniejsze: UWIELBIAM CIĘ! ♥ Skąd ty wstrząsnęłaś taki talent, no?! Adres, namiary?! Cokolwiek! xDD A teraz serio: zazdroo ♥
Tak wspaniale opisujesz uczucia, dialogi... ♥ ZAKOCHALAM SIĘ :D Miłość od pierwszego wejrzenia ^^ A tym nieszesliwcem jest... TWOJE OPOWIADANIE :D Współczuję z całego serca ;)
Tomas, cioto -.- xd Szczerze nienawidzę gościa juz od pierwszego odcinka serialu, a u Ciebie o stokroć bardziej :/ Z BICZEM NA NIEGO! MUHAHAHA!
Leos ♥♥♥♥♥♥ U ciebie za to jesr słodszy niż w serialu ^^
Nie zwracaj uwagi na tego idiotycznego koma ;) 3 kawy robią swoje xDDD
Czekam na next ;**
Pozdrawiam ;)
Nicol ;*
Siemanooo niezły rozdział
OdpowiedzUsuńCzekam na dalszą część
Pozdrowionka od Kacpraa ;)
Zajmuje :*
OdpowiedzUsuńNo brak mi słów ...
UsuńJEST PO PROSTU CUDOWNY.
Nie mogę uwierzyć że taki talent do pisania jest jeszcze na tym świecie (ale inne blogerki też cudownie piszą XD)
Leoś zrobił się taki czuły i delikatny :**** Uwielbiam go <333
Wiem że Violetta musi się oswoić że nie zobaczy już Tomasa (mam taką nadzieje). Ale czy mogłaby choć troszkę zmienić swój styl kiedy będzie gotowa? To tylko prośba ;)
Czekam na następny (boski) rozdział :*
Pozdrawiam
Kami ♥
NARESZCIE!!!
OdpowiedzUsuńhehe mi siępodba i czeka na ta kiedy Viola znowu stanie się otwarta i wgl... :D wiem że to dluga droga ale no chce szybko <3
Kochana ale masz zaj ^^ yhh też cche wakację ;)
Gratuluje ci :** o trzymam kciuki za pozostale twoje exami :D na pewno bd dobrze :**
Loffciam :*
Cudny!
OdpowiedzUsuńTy wiesz jak ja się go doczekać nie mogłam :)
Nie no miałam banana na twarzy jak czytałam wypowiedź Leona :D
Na szczęście już Tomasa nie będzie (przynajmniej mam taką nadzieję)
Coś mi się wydaje, że z tym pocałunkiem to chyba Viola pocałuje Leona, ale mogę się mylić
Biedna Viola, koszmary ja męczą, ale na szczęście obok jest Leoś!
Awwww, no normalnie świetny, boski, cudowny i wiele wiele innych
Nie mogę się doczekać next :D
Pozdrawiam Suzy
Świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńBiedna Viola :/ Leoś taki opiekuńczy słodziak <3<3
To opowiadanie jest genialne !!! Piszesz świetnie , masz wielki talent :)
Życzę Ci weny , czasu i chęci na kolejne rozdziały :>
Udanych wakacji :)
Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały
Pozdrawiam :*****
kiedy dalej bo już się nie mogę doczekać <3
OdpowiedzUsuńNo no extra !!! Bardzo mi się podoba twoje opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział !
OdpowiedzUsuńBoże jakie śliczne :) Taki troskliwy ten Leonek i Viola jak na jego kolana siada to, aż tak słodko :3 I jeszcze ta końcówka. Co ty mówisz ? Nadal piszesz genialnie i wcale nie wyszłaś z wprawy ! Gratuluję :D Pisemne na pewno też Ci poszły świetnie ! Kocham i czekam na next <3
Rozdział jest cudowny, uwielbiam to opowiadanie ♥♥♥
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :D
No kochana, co ja ci mogę powiedzieć? Pięknie, pięknie i jeszcze raz pieknie <3333
OdpowiedzUsuńTak, Violetcie musi być ciężko. W końcu nie jest łatwo otrząsnąć się po takim czymś.
Tomas? No nie lubię go, fajnie że zrobiłaś z niego takiego palanta. Cieszy mnie to, serio ;) Nie żeby coś, ale... no :D
Nie dziwię się, że Violetta ma te swoje koszmary. Ciężko, żeby nie miała. Ale Leon przy niej jest, i zawsze będzie, no ja mam taką nadzieję ;) Co ja wgl gadam? On musi przy niej być!
Przecież bez niego sobie nie poradzi.
Po takim traumatycznym przeżyciu lepiej mieć przy sobie kogoś kto pomoże, pocieszy i obroni. Leosiek bez wątpliwości jest kimś takim dla VIoletty.
Cóż, ale wpuścił jednak tego idiotę. W sumie to przecież nie mógł wiedzieć, ale Francesca chyba by się tak tak nie awanturowała, gdyby to był zwykły klient, prawda?
No, ważne że się wszystko dobrze skończyło ;)
Taaak, dobijaj mnie. Ja jestem w trakcie poprawiania ocen -.- Boże, matma mnie ściga... No ty o tym wiesz ;) Jeszcze raz dziękuję za to wytłumaczenie mi tej proporcjonalności ;) Ogarnęłam dzisiaj na lekcji te głupie strzałki :D Jakoś mi powinno pójść jutro ;)
A pochwal się, wynikami, czemu nie? No ja się nie dziwię, że matmę na pewno zdałaś :D
Czekam na kolejny rozdział, kocham cię <33333
Arcydzieło <3
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać sie nexta!
Cudowny rozdział :*
OdpowiedzUsuńWgl. Cała historia jest cudowna :D
Dopiero dzisiaj odkryłam tego bloga *-*
Bardzo mi się spodobał :)
I sądzę, że będę tu częściej wpadać xD
Biedna Viola... :c
No ale Leon jest na każde zawołane :)
Na szczęście wpadł zanim coś zaczęło się dziać, takiego naprawdę okropnego.. :>
Okey, pozdrawiam :*
~Viki
Genialnie piszesz!
OdpowiedzUsuńDziś zaczęłam czytać twojego bloga i nie mogłam przestać, aż do tego rozdziału!<3
Będę czytać regularnie!
Przysięgam!<3
Leoś taki kochany<3
Okey,kończę.
Papatki:D
Tini
Hmm no i co tu napisać kreatywnego .? :)
OdpowiedzUsuńCzytaj pierwsze literki:
Jogurt
Encyklopedia
Soczek
Tata
Ekran
Świerk
Nokia
Arbuz
Janek
Lizak
Ekierka
Piłeczka
Słonecznik
Zegarek
Ananas
<333333 <3333333 <333333333 <333333333333333 <3333333333333333333333
Kocham, Kocham :*
OdpowiedzUsuńBiedna Viola ;x ;c
Ale Leoś przy niej był jest i będzie.
Thomas- -.- [...] No Comment
Leonetta <3 Leoś dbaj o nią bo dużo przeszła :* <3
Sorry, że krótko, ale jeszcze tu wróce !
Wpadniesz ? http://here-and-now-leonetta-dielena.blogspot.com/
`Kiniaś Verdas Pasquerlli.♥