piątek, 8 września 2017

23. I kto tu jest zazdrosny?

Miesiąc później...
Violetta
Spaceruję po parku, przyglądając się mojej dłoni, na której widnieje pierścionek zaręczynowy. Jakby ktoś pół roku temu powiedział mi, że będę miała wymarzonego faceta i będziemy planować ślub to bym go wyśmiała. Nigdy, nawet w najśmielszych snach nie sądziłam, że spotka mnie takie szczęście i sam Leon Verdas się we mnie zakocha. Aby dojść do tego momentu musieliśmy wiele pokonać. Oboje wylaliśmy wiele łez i włożyliśmy w ten związek wiele wysiłku. Oboje też zdajemy sobie sprawę, że to jeszcze nie koniec naszej walki o nasze szczęście, ale wiemy, że wspólnie pokonamy każdą przeszkodę.
Zapewne chcielibyście wiedzieć, co robię sama w parku o godzinie trzynastej w dzień roboczy. Logicznym wydaję się być to, że powinnam być w pracy. Ale mój szef dał mi wychodne. Francesca miała dzisiaj wizytę u ginekologa toteż umówiłyśmy się w parku nieopodal kliniki. Stwierdził, że na pewno będziemy chciały pogadać o ostatnich wydarzeniach. Nie wiem, jakim cudem on jest taki domyślny. Zazwyczaj faceci nie zauważają, że kobieta lubi dzielić się swym szczęściem z przyjaciółką. Ale Leon jest inny. Jest szczery, wyrozumiały, wspaniałomyślny i mogłabym tak wymieniać jeszcze długo, ale nie chcę Was zniechęcić już na samym początku.


Retrospekcja
Spotkanie w restauracji, miesiąc wcześniej.
- Leon, powiesz mi w końcu, co to za sprawa biznesowa? - dopytywałam po raz kolejny, a mój narzeczony wciąż milczał, uśmiechając się głupkowato, czym niezmiernie mnie drażnił. Widziałam analizy Diego, które nie były optymistyczne, w torebce miałam pen drive z danymi, które musiałam ogarnąć, aby pomóc zażegnać kryzys. Czułam się za niego odpowiedzialna, ponieważ Leon zaniedbał swoich obowiązków, kiedy się pokłóciliśmy. I nie było mnie. Nie wykonywałam swoich obowiązków. Przez to problemy w firmie zaczynały się piętrzyć. Nie miałam czasu na bezsensowne siedzenie w restauracji w rzekomo biznesowych sprawach. A ten kretyn milczał, jak zaklęty. Zupełnie jakby odebrano mu mowę, ktoś odciął język, albo zapomniał, co chce mi przekazać. - Leon, ja naprawdę nie mam czasu. Mam jeszcze dużo pracy... - zaczęłam, nie chcąc go urazić. Spojrzał mi prosto w oczy.
- Jakiej pacy? Nie zapominaj, że to ja jestem szefem i nie przypominam sobie, abyś miała coś aż tak ważnego - zauważył. Oczywiście, że sobie nie przypominał, bo o niczym nie wiedział. Sama nie pozwoliłam, aby Diego przekazał mu te informacje.
- Prawdopodobnie mamy problemy. Muszę to sprawdzić. Nie naciskaj. Powiem Ci, jak to będzie pewne - poprosiłam, aby nie próbował wyciągnąć ode mnie informacji, jednocześnie obiecując, że w odpowiednim momencie sama mu wszystko powiem. Niechętnie się na to zgodził.
- Skoro tak stawiasz sprawę. Myślałem, że dziś... no wiesz. - Zmarszczył jednoznacznie brwi, na co się zaśmiałam, przyciągając uwagę gości, siedzących przy pobliskich stołach. - Chciałbym, abyś została twarzą nowej kolekcji - w końcu przeszedł do sedna, a mnie zamurowało. Twarzą?!
Koniec retrospekcji (przy okazji następnej retrospekcji nie będę już o tym informowała. Zmienię tylko czcionkę na kursywę).
W końcu zauważyłam Fran, która z uśmiechem szła w moim kierunku. Już po jej minie widziałam, że wszystko jest w porządku i maluszki rozwijają się prawidłowo. Bardzo się cieszyłam z tego faktu. Kiedy brunetka do mnie podeszła przywitałyśmy się buziakiem w policzek i ze względu na sporych już rozmiarów brzuch Fran usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy rozmowę.
- Nadal nie mogę uwierzyć, że zrobił to w ten sposób - szepnęła moja przyjaciółka, biorąc mnie za rękę i gestem wskazując na pierścionek z brylantem.  Uśmiechnęłam się, odpływając wspomnieniami do tamtego dnia.

Pokaz mody, tydzień wcześniej.
Właśnie zakończył się pokaz. Wyszedł fantastycznie i pomógł nam wyjść z kryzysu, o którym, jak się później okazało Leon wiedział. Z tego powodu większość dzisiejszych modelek to pracownicy naszej firmy. Pozwoliło to zmniejszyć koszty, co pozytywnie wpłynęło na naszą sytuację. Występowałam jako ostatnia. Miałam na sobie piękną, czarną suknię bez pleców, z głębokim dekoltem i kończącą się w połowie ud. Do tego niebotycznie wysokie szpilki oraz srebrną biżuterię. Włosy upięte z opadającymi kosmykami na twarz. Wieczorowy makijaż. Sama przed lustrem musiałam przyznać, że wyglądam cholernie seksownie i pociągająco. Zza kulis patrzyłam na mojego mężczyznę, który wypowiadał ostatnie słowa i zapraszał nas na scenę. W odpowiedniej kolejności wyszliśmy na scenę. Widziałam, jak Leon pożerał mnie wzrokiem. Zresztą nie tylko on, ale tylko on mnie interesował. Widziałam w jego oczach mieszankę uczuć: miłości, pożądania, uwielbienia i jakby strachu.
Kiedy wszyscy staliśmy na scenie, oklaskiwani przez publiczność mój facet ponownie wziął do ręki mikrofon i spojrzał mi prosto w oczy, a ja pod wpływem tego spojrzenia zadrżałam.
- Szanowni Państwo, proszę o jeszcze chwilę uwagi. Chciałbym coś ogłosić - powiedział pewnym tonem, patrząc raz na mnie, a raz na zgromadzoną publiczność. Czy on...? - Nie byłoby mnie i nas wszystkich pytań, gdyby nie jedna osoba. Kobieta, która odmieniła moje życie i usidliła wiecznego casanovę - kontynuował zbliżając się do mnie, a ja wpatrywałam się w niego w osłupieniu. - W związku z tym, chciałbym wszystkim oznajmić, że ani ja, ani ona nie jesteśmy już do wzięcia. O ile powie "tak" - publiczność zaśmiała się, a mi w oczach stanęły łzy. Nigdy bym nie pomyślała, że ten facet, lep na baby posunie się do tak odważnej deklaracji. Przed wszystkimi. Pracownikami, mediami, rodzicami, bliskimi i tymi wszystkimi osobami zgromadzonymi tutaj i przed telewizorami. - Violetto -uklęknął przede mną i patrząc mi prosto w oczy kontynuował do mikrofonu, aby każdy wyraźnie słyszał, co ma do powiedzenia. - Oboje wiemy, jak momentami było ciężko i oboje wiemy, że bez Ciebie ja nie potrafię normalnie funkcjonować. Jesteś moim tlenem. Potrzebuję Cię, aby funkcjonować. Chcę spędzić z Tobą resztę życia, pilnując, aby z Twojej twarzy nigdy nie chodził uśmiech. Chcę zasypiać i budzić się przy Tobie, trwać z Tobą w zdrowiu i chorobie oraz w szczęściu i nieszczęściu, choć mam ogromną nadzieję, że będziemy przeżywać tylko szczęśliwe chwile, że tych smutnych nie będzie wcale. - Po moich policzkach leciały już łzy. Nie zwracałam uwagi na nic. Ani na publiczność, ani na makijaż, który prawdopodobnie był wodoodporny i być może ileś tam wytrzyma, ale tylko być może. Miałam gdzieś to, jak wyglądam. Liczyło się to, co właśnie mówił mój ukochany. - Chciałbym Cię prosić, abyś mi na to wszystko pozwoliła i została moją żoną - zakończył, a ja uśmiechnęłam się przez łzy, patrząc, jak odkłada mikrofon i wyciąga pierścionek w moim kierunku. Na całej sali już od początku jego przemowy było cicho, ale teraz nie było słychać nawet muchy. Uklęknęłam, kiwając głową i odpowiedziałam cicho, prosto w jego usta, że też tego pragnę, po czym rzuciłam mu się na szyję. Ledwie utrzymał równowagę, a zgromadzeni zaczęli wiwatować.

- Nigdy bym się tego po nim nie spodziewałam - przyznałam - w końcu jestem szczęśliwa - dodałam, patrząc na przyjaciółkę - Dziękuję Ci - przytuliłam ją i postanowiłam kontynuować, widząc w jej oczach niezrozumienie - to Ty mnie namówiłaś, żebym poszła tam na rozmowę kwalifikacyjną. Dzięki Tobie tam trafiłam. Gdyby nie to z Leonem nigdy byśmy się nie odnaleźli. - Spojrzałam na zegarek i zaśmiałam się - musimy się zbierać, bo nasi faceci zaraz będą się niepokoić - wyjaśniłam, na co obie zaczęłyśmy się śmiać i jakby na zawołanie zadzwonił Leon.

Leon
W pracy przeglądałem prasę branżową, w której po raz kolejny nasza firma znalazła się na okładkach. Tym razem nie przez moje wybryki, ale przez udany pokaz i zaręczyny. Zaskoczyłem tym wszystkich. Od Vilu zaczynając, przez znajomych i na rodzinie kończąc. Ale nie żałuję. Wiem, że to kobieta mojego życia i chciałem, aby każdy o tym wiedział. Chciałem, aby było jasne, że nie interesuje mnie żadna inna kobieta, bo znalazłem już tą jedyną.
Spojrzałem na zegarek, zauważając, że Vilu z Fran powinny już wrócić. Sięgnąłem po telefon i zadzwoniłem do ukochanej, ale nie dane było mi z nią porozmawiać, ponieważ do mojego gabinetu weszła Camila. Cholera to nie wróży nic dobrego.
Podeszła bliżej i rzuciła mi na biurko prasę z moim zdjęciem, na którym całuję się z Castillo.
- Niezły chwyt marketingowy, kochanie - wycedziła, przechodząc dookoła biurka i usiadła na nim, jak to miała w zwyczaju, kiedy była jeszcze moją kochanką.
- To żaden chwyt marketingowy. Kocham ją - Wycedziłem, patrząc ostro w jej oczy. Mierzyliśmy się na spojrzenia przez kilka minut. Aż w końcu zeskoczyła z biurka i chciała usiąść mi na kolanach, ale szybko wstałem i wylądowała w fotelu.  - Co Ty tu robisz? Przyszłaś zniszczyć mi życie? - Spytałem. Nie odpowiedziała. Wstała i zbliżyła się do mnie, łapiąc moją twarz i zbliżając się niebezpiecznie. Powinienem ją odepchnąć, ale nie mogłem. Odwróciłem głowę i usłyszałem otwierające się drzwi.
- Jestem - usłyszałem melodyjny głos ukochanej, a chwilę później głośne trzaśnięcie. Zakląłem pod nosem i wyrwałem się ze szponów byłej, biegnąc za ukochaną. Dogoniłem ją dopiero, jak wsiadała do windy. Nie potrafiłem nic wyczytać z jej twarzy. Nie wiedziałem, czego się spodziewać. - Możesz do niej wrócić. Wyszłam po to, aby Wam nie przeszkadzać - wycedziła, wciskając przycisk piętra, gdzie się wybierała. Wszedłem za nią nim drzwi się zamknęły.
- Niczego nam nie przerwałaś. Nic nie było - broniłem się, przyciągając ją do siebie. Spojrzała mi w oczy i chwyciła mnie tak, jak przed chwilą robiła to Camila. Tym razem patrzyłem jej w oczy, uśmiechając się. Chciałem tego pocałunku. Chciałem aby wszystko było okey.
- Możliwe. Ale tylko dlatego, że weszłam - odparła, próbując się odsunąć. Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Początkowo się wyrywała, ale później odwzajemniła pocałunek. Przerwało nam chrząknięcie pracowników, kiedy winda się otworzyła.
- I kto tu jest zazdrosny? - Zaśmiałem się, nawiązując do wcześniejszych sytuacji, kiedy to niby ja byłem zazdrosny. Zaśmiała się i uderzyła mnie w ramię. Razem poszliśmy do bufetu. Już objęci.
- Wiem, że nic nie było. Ufam Ci - szepnęła w końcu. Uśmiechnąłem się tylko. - Pojedziemy do domu? Popracujemy tam. Bez świadków. Sami. W sypialni... - wymruczała mi na uszko przed wejściem do bufetu, a ja zadrżałem, co zauważyła moja ukochana. Chwyciłem ją za rękę i pociągnąłem do mojego gabinetu, skąd zabrałem teczkę i dokumenty, które musiałem dzisiaj ogarnąć. Vilu zrobiła to samo. Na wychodnym powiedzieliśmy Fran, że dziś już nas nie będzie. Cieszyłem się, że nie spotkałem już Camilii. Spokojnie poszliśmy do auta i chwilę później jechaliśmy już spokojnie do domu. Naszego domu, który swoją drogą remontujemy. Na razie przygotowaliśmy swoją sypialnię, łazienkę, salon i kuchnię. Nad resztą jeszcze myślimy.

- Kochanie - zacząłem w pewnym momencie, ponieważ do głowy wpadł mi pewien pomysł. Violetta spojrzała na mnie z uśmiechem, czekając na moje pytanie - chciałabyś mieć ze mną dzieci? 


***
Zgodnie z obietnicą. Następny za tydzień. Chyba, że zdołacie mnie namówić, aby wstawić wcześniej. 😛
Co do powyższego... Cóż, najlepsze to może nie jest, ale jestem zadowolona. Po tak długiej przerwie wrócić do starego opowiadania... Łatwiej by mi było napisać coś nowego. 😃
Czekam na Wasze opinie.

Pozdrawiam,
Candy.

8 komentarzy:

  1. Wspaniały! I nie możesz myśleć, że jest inaczej! Bardzo bym się cieszyła gdybyś wstawiła kolejny rozdział wcześniej, najlepiej jutro���� bo jestem ciekawa co odpowie Viola

    OdpowiedzUsuń
  2. cudoooooo!:D
    Dodaj szybciej proszeeeeee

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale super ♥
    LEON I OŚIADCZYNY?!
    WOWOWOWOWO.
    Violce udało się zrobić idealnego faceta z kobieciarza XDDD
    Tylko gdzie jest moje zaproszenie na ślub? :c
    Teraz tylko czekać na małe Verdaski ^^
    Violka jako modelka?
    Mi pasuje :D
    A te oświadczyny były takie awww ♥
    Postarał się Leoś ^.^
    Tylko ta cała Camila jest tu niepotrzebna ;c
    Nikt jej nie zapraszał, więc niech spada...
    Dobrze, że Leon ją spławił ehh
    ALE ODSUNĄĆ, SIĘ NIE ODSUNĄŁ !
    Czekam na nexta :D
    Mam nadzieje, ze jeszcze w tyg tygodniu ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zarąbisty rozdział☺🙂😗😘😘😘😘😘😘😘😘😜czekam na kolejny rozdział pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. Zarabisty rozdział proszę pissz następny genialny rozdział

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy