niedziela, 17 września 2017

26. Poroniłam | przeczytaj notkę pod rozdziałem

Violetta
Od rana źle się czułam. Miałam nadzieję, że jest to spowodowane stresem przez stres lub formę Francesci, która mieszkała u nas przez ostatnie dwa miesiące. Pierwszy tydzień był najgorszy. Musieliśmy zorganizować pogrzeb jej męża, a naszego przyjaciela. W tym dniu cała firma miała wychodne. Zjawili się wszyscy, co bardzo ucieszyło mnie i mojego faceta. Oznacza to, że dla wszystkich Fran jest ważna. Moja przyjaciółka wzięła przysługujące jej dwa dni urlopu okolicznościowego. Z Leonem zgodnie ustaliliśmy, że w tym czasie i ja będę na urlopie, aby ją przypilnować. Przez pierwszy tydzień nie oddalaliśmy się od niej za bardzo ani nie zostawialiśmy jej samej na cały dzień. Obawialiśmy się, że może coś sobie zrobić. Leon, kiedy potrzebował mojej pomocy po prostu dzwonił, albo zabierał pracę do domu. Również pracownicy pomagali. Francesca na stanowisku nigdy nie była sama. Po prostu nie było takiej opcji. Zawsze był tam ktoś z firmy. Nawet Diego, czy Leon. Kiedy okazało się, że mamy za dużo pracy, aby ktokolwiek mógł tam być, przychodziła Lara, za co my wszyscy jesteśmy jej ogromnie wdzięczni. Przychodzi do dzisiaj. Myślę, że powinni ją zatrudnić. Porozmawiam dzisiaj o tym z Leonem, jak tylko wróci ze spotkania. A po południu pójdę do lekarza, niech mi zapisze coś na uspokojenie. Może wtedy poczuję się lepiej.

***
Leon ze spotkania wrócił równo w południe. Uśmiechnęłam się na jego widok i wstałam, aby pójść do kuchni i zrobić dla nas kawy. Nie pytałam nawet czy ma czas, aby ze mną porozmawiać. Jeżeli nie, to trudno. Kawę dostanie on, a drugą ja wypije sama, u siebie.
Do lekarza zarejestrowałam się jeszcze w czasie, kiedy Leon był na spotkaniu. Nie chciałam go niepotrzebnie martwić. I tak miał dzisiaj dość sporo na głowie. Planowaliśmy ślub, Francesca. Mówiłam Wam, że Fran się uparła, aby ślub się odbył zgodnie z planem za, licząc od dzisiaj, półtora miesiąca? Stwierdziła, że Marco by tego chciał, a i jej potrzebna jest jakaś radosna sytuacja, na której będzie mogła się skupić. W związku z tym Leon po pracy jedzie z Diego na przymiarkę garnituru. A my miałyśmy jechać szukać sukni ślubnej. Nie wiem, czy w związku z moją wizytą u lekarza nie będziemy musiały tego przełożyć.
- Fran? – Zaczęłam, przechodząc z kawami obok jej stanowiska pracy. Spojrzała na mnie z uśmiechem, chociaż jej oczy od śmierci męża nie błyszczą, jak kiedyś. – Źle się czuję i idę do lekarza po pracy – zaczęłam cicho, stawiając kawy na blacie. Nie chciałam, aby ktokolwiek się dowiedział, bo to by zwiększyło szanse na to, że Leon się dowie. A tego za wszelką cenę chciałam uniknąć.
- Co się dzieje? – Zapytała mnie przyjaciółka, nieco za głośno jak na moje, ale cóż. Przymknęłam oczy, tłumacząc jej, że Leon nic nie wie i powiedziałam jej o swoich objawach. Przemęczenie, od kilku dni poranne mdłości. To wszystko przez stres, tłumaczyłam. – Violu? Jesteś pewna, że to przez stres? – Fran przyjrzała mi się uważnie, a ja spojrzałam na nią jak na wariatkę. No bo, co innego mogłoby być przyczyną mojego fatalnego samopoczucia? – Kiedy miałaś ostatni raz miesiączkę? – Spytała jeszcze ciszej. Zrobiłam wielkie oczy, próbując sobie przypomnieć datę. Przed wypadkiem. O mój... Zasłoniłam dłonią usta. – Chyba dawno – zaśmiała się Fran, a ja nie potrafiłam do niej nie dołączyć. Tak dawno nie słyszałam, jak się śmieje. Kiwnęłam głową, potwierdzając jej słowa. Nie mogłam jej przecież powiedzieć, że przed wypadkiem. Nie pamiętałam daty, a że to dalej boli to jak ognia unikamy słowa „wypadek”.
- Muszę iść do siebie, pomyśleć… - Ruszyłam, ale zawróciłam po kawy, o których przypomniała mi przyjaciółka – no tak, chciałam pogadać z Leonem – zaśmiałam się zabierając kawy i spojrzałam przez ramię w stronę windy, która dźwiękiem oznajmiła, że ktoś wysiadał na tym piętrze. Chciałam pomóc Fran, gdyby to był ktoś spoza korporacji. Ale to była Lara. Uśmiechnęłam się do niej na powitanie i ruszyłam do siebie.
- Lara, zastąpisz mnie? Muszę na chwilę wyjść… - usłyszałam jeszcze słowa mojej przyjaciółki. Byłam ciekawa gdzie idzie, ale widziałam, że nie ma sensu się teraz cofać. Narzeczona Diega na pewno wszystko ustali i będzie ją odpowiednio kontrolować. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że Lara przydzieli Fran czas na załatwienie sprawy, a potem zacznie wydzwaniać i jej szukać.
***
- Mogę? – Spytałam, wchodząc do gabinetu Verdasa. Uśmiechnął się na mój widok i wstał, zabierając ode mnie kawę. Straciłam ochotę na swoją, więc odłożyłam ją na stolik, przy którym usiadłam. Leon usiadł obok, pijąc czarną ciecz. Czekał cierpliwie, aż zacznę. Po mojej minie widział, że jest jakiś cel mojej wizyty. – Myślę, że powinniśmy zatrudnić Larę. W razie kontroli będziemy się srogo tłumaczyć, jeżeli ktoś się przypadkiem wygada. – Stwierdziłam, przechodząc od razu do sedna sprawy. Nie miałam teraz głowy do tego, aby owijać w bawełnę. Widziałam, jak na czole Leona pojawia się głęboka bruzda, która świadczyła o tym, że się zamyślił.
- Myślałem już o tym – przyznał po chwili. – Możesz działać. Pogadaj z Diego. Moje poparcie masz. – Uśmiechnął się – nie pijesz kawy? – spojrzał na nietknięty kubek, a ja pokręciłam głową, tłumacząc, że jakoś straciłam ochotę. Stwierdził, że on za to potrzebuje energii za dwóch, więc ją wypije za mnie. Zaśmiałam się, mówiąc, że skoro mam jego zgodę to zaraz zacznę działać. Musnęłam jego usta i wstałam, kierując się od razu w stronę drzwi. Pokiwałam mu jeszcze i wyszłam, a swoje kroki skierowałam od razu do Diego, gdzie znalazłam się kilka minut później. Ludmiła powiedziała mu, że mam do niego interes, na co zaprosił mnie do siebie. Weszłam i również nie owijając w bawełnę wyjaśniłam, w jakim celu się tu znalazłam.
- Nie chciałem tego proponować, bo to kumoterstwo – zaśmiał się, dając mi tym samym do zrozumienia, że się zgadza. – Ale pół etatu. Na więcej nas nie stać. Lara wie, bo kiedyś o tym rozmawialiśmy – dodał, co znacznie ułatwiło mi sprawę. Uśmiechnęłam się, widząc jak bierze do ręki kartkę i długopis, po czym coś notuje. Chwilę później miałam wszystkie dane potrzebne do umowy, łącznie z wynagrodzeniem. Podziękowałam i poszłam prosto w stronę działu HR, a następnie postanowiłam porozmawiać z Larą. Tym razem były już obie i nie pozwoliły mi nawet dojść do głosu. Kiedy tylko pojawiłam się w zasięgu ich wzroku obie się na mnie rzuciły, a Fran dyskretnie wcisnęła mi pudełko w ręce. Spojrzałam na nie i już wiedziałam, dlaczego doskoczyły obie. Zasłaniały mnie przed kamerami i gapiami. Test ciążowy. Więc Lara już wiedziała. W takim razie po to szła Fran. Westchnęłam.
- Okey, rozumiem – zaśmiałam się i podziękowałam i jednej i drugiej. – Lara na fajrant idź do działu HR. Dostaniesz umowę. Od dziś oficjalnie jesteś zatrudniona na pół etatu na stanowisku recepcjonistki. Przyda nam się Twoja pomoc – uśmiechnęłam się do niej i nic więcej już nie mówiąc poszłam do łazienki, aby wykonać test.
Podczas oczekiwania na zmianę wpadała to jedna, to druga, co niezmiernie mnie bawiło. W końcu, po upływie odpowiedniego czasu przyleciała Fran z moją torebką, abym miała w razie czego gdzie schować tester, gdybym chciała go zachować. Oczywiście, że go zachowam swoją drogą. Nie wyrzucę go przecież w firmie. Zaraz by były plotki, do kogo on należy. Niemalże jednocześnie spojrzałyśmy na wynik. Dwie kreski. Fran pisnęła i wtuliła się we mnie, a mi oczy się zaszkliły. Cieszyłam się, no jasne, ale jak pomyślę, że Marco wracał do domu i miał wypadek, a my w tym czasie… To chce mi się płakać.
- Jak mu to powiesz? I kiedy? Będzie zachwycony! – Piszczała. Szczerze się cieszyła, co udzieliło się również mi.
- Mam pomysł. Dzisiaj. Wiem. Już jakiś czas temu pytał mi się, czy chciałabym mieć z nim dziecko, więc no cóż. Nie zabezpieczaliśmy się. – Przyznałam z uśmiechem, chowając test do pudełka i torebki, po czym sięgnęłam po telefon i zmieniłam wizytę. Nie był mi potrzebny lekarz, tylko ginekolog.
Niestety godzina nie mogła zostać ta sama. Musiałam więc się urwać z pracy, ale skoro Lara była na pokładzie… Stwierdziłyśmy z Fran, że nie będzie problemu. Z tą myślą szybko się ogarnęłam i poszłam do gabinetu Leona. Kiwnęłam tylko głową do Lary. Wiedziałam, że Fran jej wszystko wyjaśni. Poinformowałam Leośka, że z przyjaciółką już wychodzimy i że Lara od dzisiaj jest pracownikiem, po czym skierowałam się do recepcji. Przyjęłam ciche gratulacje i mocne uściski od Lary, a Fran powiedziała, że już zamówiła taksówkę. Rasowa recepcjonistka, szybciej działa niż ktokolwiek inny zdąży pomyśleć.
***
Ginekolog potwierdził wynik testu ciążowego. Zadowolone z siebie poszłyśmy na poszukiwania sukni ślubnej. Wiedzieliśmy już, że przez te półtora miesiąca nieco mi się przytyje, więc szukałyśmy czegoś luźniejszego, aby później się nie okazało, że nie wejdę we własną kieckę.
Przechadzając się tak po mieście Fran zaczęła się źle czuć. Stwierdziłam, że nie ma sensu więcej chodzić, skoro w sumie wybrałam już sukienkę. Usiadłyśmy na ławce, a ja zadzwoniłam do Leona, czy już skończył i mógłby po nas przyjechać. Nie zdążyłam jednak się dodzwonić, bo zobaczyłam u Fran plamę krwi. Zamiast do ukochanego zadzwoniłam na pogotowie, wyjaśniając im sytuację. Przyjechali bardzo szybko. Niestety nie mogłam jechać z nimi, więc jednak zadzwoniłam po narzeczonego, który jak się okazało był jeszcze w centrum. Umówiliśmy się w konkretnym miejscu i kiedy już się spotkaliśmy wyjaśniłam mu, co się stało. Zaklął i szybko skierowaliśmy się do szpitala. Leon złamał chyba wszystkie przepisy, ale mało go to interesowało. Liczyła się Fran. Kwadrans później szukaliśmy już brunetki.
- Pani Castillo? – usłyszeliśmy za nami. Na dźwięk swojego nazwiska odwróciłam się od razu i stanęłam twarzą w twarz z lekarzem. – Pani przyjaciółka wskazała Panią jako osobę, którą mamy informować o jej stanie. Niestety stres dał się we znaki. Poroniła. Zostawimy ją na obserwację przez kilka dni. Trzeba też ją wyczyścić – wyjaśnił, a pode mną się nogi ugięły i runęłabym na ziemię, gdyby nie Leon. Zapytałam, w której jest sali. – 1435 – usłyszałam od razu – przykro mi – dodał i odszedł, a my z Leonem ruszyliśmy w milczeniu do wskazanego pomieszczenia. Czy to kiedyś się skończy? Najpierw Marco, teraz to… Czy my po prostu nie możemy być szczęśliwi?! Początkowo weszliśmy do sali razem, aby okazać jej wsparcie. Widząc jednak jej stan wiedziałam, że długo nie możemy zostać, o czym też poinformowała nas wchodząca do pokoju pielęgniarka. W tym wypadku Leon uściskał i ucałował w głowę Fran, mówiąc, że zostawi nas same.
- Musisz mu powiedzieć. Pomimo tego, co się stało, pomimo tego, że poroniłam – usłyszałam beznamiętny głos przyjaciółki. Próbowała się uśmiechnąć, ale jej to nie wyszło. Podeszłam i przytuliłam ją mocno. Nie chciałam nic mówić. Bo co miałam powiedzieć? Że będzie dobrze? Nie będzie. Już nie. I obie to wiedziałyśmy.
- Powiem – obiecałam, kiedy pielęgniarka pojawiła się po raz kolejny i podała mojej przyjaciółce leki uspokajające, które miały spowodować, że zaśnie. Byłam jej za to wdzięczna. – Kocham Cię – szepnęłam, widząc, że oczy zaczynają jej się kleić. Wyszłam z sali i wtuliłam się w Leona – wracajmy do domu – szepnęłam. Nic nie mówiąc, pociągnął mnie w stronę wyjścia ze szpitala.
***
W domu byliśmy pół godziny później. Leon od razu skierował się do kuchni, mówiąc, że zrobi mi melisę na uspokojenie. Kiwnęłam głową i poszłam do sypialni. Z szafki wyciągnęłam buciki, które kupiłam dwa miesiące temu. Z torebki wyciągnęłam pudełko na prezent, które kupiłam dziś z Fran i włożyłam do niego jeden niebieski i jeden żółty bucik. Drugie schowałam ponownie do szafy. Z torebki wyciągnęłam test i zdjęcie USG, oraz wydruk z komputera z potwierdzeniem. Schowałam wszystko do kieszeni. Poszłam do kuchni, ale Leona już tam nie było. Siedział w salonie, więc musiało mi to zająć dłużej niż sądziłam. Podałam mu pakunek. Spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Zważywszy na okoliczności chciałam Ci dać innym razem, ale Fran jak wyszedłeś powiedziała, że mam to zrobić dziś, jak planowałam – wyjaśniłam, widząc jego spojrzenie. Z zapartym tchem śledziłam, jak podnosi wieczko i jego oczy momentalnie robią się wielkie i bije od nich wielka radość.

- Jesteś w ciąży? – Widziałam, jak jego oczy się zaszkliły. Wstał i podszedł do mnie, a ja cofnęłam się o krok. Nie chciałam, aby przypadkiem złamał test. Widząc mój odruch zatrzymał się, a ja podałam mu wszystkie wydruki i plastikowe potwierdzenie. Kiwnęłam głową. Wpatrywał się w to wszystko kilka minut, po czym jak w letargu odłożył wszystko do pudełka i zniwelował odległość między nami. Okręcił mnie dookoła i pocałował. – Będziemy mieli dziecko – szepnął, a chwilę później powtórzył to głośniej. Zaśmiałam się. Oboje wiedzieliśmy, kiedy się udało. Tamten raz był naszym ostatnim. Oboje nie mieliśmy na to ochoty ani siły. I była Fran, która mieszkała z nami. Staraliśmy się być zdystansowani, aby nie przypominać jej o tym, jak traktował ją Marco, jak się zachowywali, będąc razem.

~*~
Word policzył 2054 słowa. Jestem z siebie dumna. ;) Rozdział pojawił się szybko, bo poprzedni mi się zdecydowanie nie podobał, więc musiałam się go pozbyć z miejsca przeznaczonego na ostatni post :D Statystyka nie powala. Jak się nic nie pojawiało przez rok było ok 50 odwiedzin dziennie. Teraz jest 60. Także chcę jak najszybciej zakończyć to opowiadanie. Być fair w stosunku do tych, co czekali i pokazać, że generalnie nie zależy mi na komentarzach ani na niczym innym. Nie będę nikogo szantażować. Lubię czytać Wasze komentarze, bo dzięki niem wiem, co mam poprawić, co Wam się podoba, czego oczekujecie. Przez chwilę myślałam, czy jest sens pisać dalej. Ale skoro została grupka osób, które chcą to przeczytać to skończę. Obiecuję. Do końca pozostały mi do napisania 2 rozdziały i epilog. Do 28 rozdziału mam napisane. Więc nie musicie się martwić, że nie zakończę opowieści. Ją zakończę. Obiecuję. Zwłaszcza, że w końcu kupiłam swojego laptopa i już nie muszę chodzić po tego mamy, bądź Piotrka ;)

Następny pewnie w sobotę. Dzisiaj (piszę to 12.09 o godzinie 00:52) wpadłam na pomysł, jak dokończę Żyjąc złudzeniami, więc na wattpadzie się pewnie niedługo pojawi. ;)

EDIT 17.09.17
Zapraszam na:
- Jednorazówki i krótkie historie - dzisiaj pojawiło się coś zupełnie nowego, ze scenami pikantnymi. A już jutro bądź we wtorek pojawi się "żyjąc złudzeniami". Myślę jeszcze czy te 2 części, które mam tutaj połączyć w jedno i napisać kolejną osobno, wstawić jako różne części, tak jak jest teraz, czy połączyć te 2 i dołożyć kolejną i zakończyć.  Także zapraszam, bo wiem, że na żyjąc złudzeniami czeka kilka osób. Byłabym też wdzięczna za opinię na temat uzależnienia. Przyznam, że o tym jeszcze nie pisałam. I w sumie jestem z siebie zadowolona. Myślę nawet, czy nie zmienić tego na opowiadanie. Mam pomysł, więc... :D
- Other side of everything - a tutaj w końcu pojawił się 2 post napisany przeze mnie. Niedługo pojawi się trzeci. Dotyczący... Nie, nie powiem jeszcze. Przekonacie się sami ;)
:D
Do następnego!
Enjoy!
Kocham Was,
Candy.

11 komentarzy:

  1. Super
    Ale Diego nie żyje tak?

    OdpowiedzUsuń
  2. Smutny, ale też bardzo szczęśliwy. Idealny

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo fajny rozdział :)
    V i L będą rodzicami ,
    Biedna Fran :(((
    Super opowiadanie czytam od początku jednak nie zawsze mam czas komentować
    Czekam w takim razie na zakończenie tego opowiadania i zabieram się za czytanie życie to nie bajka
    Powodzenia i życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O nieee :/
    Tak myślałam, że Fran poroni :'(
    Jejciu, nie wiem, jak ona sobie teraz poradzi ehh :/
    Dobrze, że chociaż Leonetta jest w miarę szczęśliwa ♥
    Szkoda, że kończysz opowiadanie, ale cię rozumiem :c
    Czekam na one shota! ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo, że do końca zostało już niewiele planuję jeszcze trochę namieszać. Zwłaszcza w ostatnim rozdziale. :D
      Fran dużo przeżyła, ale to było zaplanowane od samego początku. Za dużo na nią spadło :)
      Shot na wattpadzie pojawi się już niedługo. Jako jeden długi. Zabrałam się już za pisanie ;)

      Usuń
  5. Zarabisty rozdział;) LEONETTA szczęśliwa że będą mieć dziecko. Fran niestety poroniła:(czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  6. Już myślałam, że to Violka poroni. Ale i tak to nie uszczęślieia. Biedna Franka😢.
    Rodział świetny

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudo czekam na kolejny :-)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy