Violetta
Jak zwykle wstałam wcześnie rano tyle, że tym razem z
uśmiechem na ustach, który spowodowany był wczorajszą wiadomością przekazaną
przez Francescę. Przez tę całą sytuację zapomniałam o tym, co wydarzyło się
wczoraj pomiędzy mną, a moim szefem w jego gabinecie. Nawet pozwoliłam mu się
odwieźć, więc teraz już dokładnie wie gdzie mieszkam. Mam nadzieję, że przez to
nie wyobraża sobie za dużo w tej swojej uroczej główce, bo tak łatwo nie
będzie. Zdania nie zmieniłam i najwyżej dzisiaj wytłumaczę mu to jeszcze raz.
Tym razem dosadniej. Z tą myślą poczłapałam do szafy, z której wyciągnęłam
strój na dzisiaj składający się z długiej spódnicy i brązowej szerokiej bluzki.
Wczoraj Leon poprosił mnie abym była wcześniej, bo musimy przygotować się do
posiedzenia zarządu, a Verdas jak zwykle jest w rozsypce. Może by nie był,
jakby przynajmniej w pracy zajmował się tym, co powinien, a nie romansami. Ale
to nie moja sprawa, przynajmniej dopóki mnie w to nie wciągnie. Zaglądając do
lodówki z rozczarowaniem stwierdziłam, że jest ona pusta, więc ze śniadania
nici. Będę musiała kupić coś w bufecie. Wypiłam, więc kawę i udałam się na
przystanek autobusowy. Pół godziny później byłam w firmie. Zanim udałam się do
gabinetu wstąpiłam po śniadanie i dopiero z kanapką pojechałam na górę.
Położyłam talerzyk na biurku i ściągnęłam kurtkę. Odwiesiłam ją na wieszak i
zrobiłam krok w stronę krzesła. Niestety wpadłam na Verdasa. Przywitałam się z
nim zwykłym ‘cześć’ i chciałam usiąść by zabrać się za pracę, ale złapał mnie
za rękę i odwrócił do siebie próbując pocałować w policzek. Szybko się
odsunęłam.
- Ej, co jest? – Zapytał zdziwiony przystojniak. Zupełnie
jakby nie wiedział. Westchnęłam i wyjaśniłam mu na razie na spokojnie, że nie
zmieniłam zdania i ma się do mnie nie zbliżać. Spojrzał na mnie zdziwiony, a
potem zmierzył krzywym spojrzeniem – Wczoraj byłaś bardziej chętna – dodał
kierując się do siebie. Że co proszę?! Chciałam krzyknąć, ale zrezygnowałam.
Jeszcze kiedyś mu to wygarnę. – Skoro nie chcesz na mnie patrzeć to mailem
wyślę Ci, co mam i co masz zrobić – warknął zamykając drzwi. Chyba
przesadziłam. Westchnęłam i zabrałam się za dokończenie tego, co zaczęłam już
wczoraj. Po jakiś piętnastu minutach usłyszałam dźwięk świadczący o tym, że na
moją pocztę przyszedł mail. Otworzyłam go i sprawdziłam najpierw, co mam dziś
zrobić. Nie było tego dużo. Miałam tylko sprawdzić to, co przygotował mój szef,
ewentualnie poprawić lub dodać coś więcej i zrobić kosztorysy, a także
podsumować ostatni kwartał z wydatków. Niby to nie należało do nas, ale jak to
Leon powiedział, on nie ufa Diego. Udałam się do księgowych po teczki z
potrzebnymi zestawieniami i po chwili zabrałam się już za robotę.