-Proszę przestań!-krzyczała śmiejąc się.-Nie wytrzymam już!-mówiła do chłopaka.
-Przestanę jak przyznasz, że miałem rację-mówił łaskocząc szesnastolatkę.
-Ok, miałeś rację-powiedziała, a on natychmiast przestał.
-Widzisz, zawsze znajdę sposób na to abyś przyznała mi rację-powiedział, a ona zaśmiała się.
-Mówiłem
ci, że nikt nawet nie zauważy, że nas nie ma-powiedział.Byli właśnie na
kolacji ze swoimi rodzicami, którzy rozmawiali na temat spraw
biznesowych.Muzyka klasyczna oraz temat rozmowy rodziców była
wystarczającym powodem aby Verdas i Castillo mogli zniknąć pod
pretekstem, że muszą udać się do toalety.Czy ktoś to
zauważył?Nie.Zdecydowanie nie.Praca zawsze była na pierwszym
miejscu.Jednak im to nie przeszkadzało.Mieli siebie.Mieszkali razem ze
swoimi rodzicami w jednym ogromnym domu.Z początku nienawidzili się,
ale gdy rodzice wychodzili na bankiety i spotkania biznesowe, oni
zbliżyli się do siebie.Odkryli, że mają wspólne zainteresowania, a
później wszystko samo się ułożyło.Teraz nie mogą się rozstać choćby na
chwilę.
-To co robimy księżniczko?-zapytał dziewczynę.
-Nie jestem księżniczką-powiedziała oburzona.
-Jesteś, jesteś-droczył się z nią.Kochał tak do niej mówić, ale ona tego nienawidziła.
-Ej!-krzyknęła i zrobiła smutną minkę.To zawsze na niego działało.
-No dobra-powiedział i podniósł się z ławki.-Księżniczko-powiedział szeptem tak, aby ona nie mogła tego usłyszeć.
-Kurczę,
chyba będzie padać-powiedziała patrząc w ciemne chmury na niebie.Miała
rację.Po chwili runął deszcz.Zimne,ciężkie krople spadały na nich.
Taniec w deszczu Leonetty<3 |
-Chodź musimy uciekać, bo zmokniemy-powiedział szatyn.Jednak ona zrobiła
coś czego się nie spodziewał.Zaczęła tańczyć.Pociągnęła go za rękę i po
chwili oboje tańczyli.W deszczu.Nie przeszkadzało im to, wręcz
przeciwnie.Dziewczyna zbliżyła się i złożyła delikatny pocałunek na
ustach chłopaka.
-Kocham cię-powiedziała.
-Vilu-powiedział podchodząc do niej zaniepokojony szatyn.
-Co?Ubrudziłam się gdzieś?-zapytała widząc jak zielonooki jej się przygląda.
-Krew cieknie ci z nosa-powiedział wyciągając z kieszeni dżinsowych
spodni chusteczki.-Proszę-powiedział podając dziewczynie jedną z
dziewięciu chusteczek.
-Dziękuję-powiedziała i przyłożyła chusteczkę do nosa.
-Może powinnaś pójść do lekarza?-zapytał.
-Daj spokój.Nigdy nie lała ci się krew z nosa?-zapytała z niedowierzaniem.
-No tak, ale
-Nie ma żadnego, ale-przerwała mu.
-Skoro nie chcesz iść do lekarza, to pójdziemy do domu.Musisz odpocząć-powiedział, a raczej stwierdził.
-Leon!Nie!-krzyknęła obrażona.
-Tak idziemy.Chodź-powiedział chwytając dłoń ukochanej.Jednak ona
wyrwała mu się i poszła przodem nie odzywając się słowem.Nie zamierzał
po raz kolejny jej ulec.Martwił się o nią.Nie rozumiała, że on robi to
dla jej dobra?Do domu doszli w ciszy.Violetta zamknęła się w swoim
pokoju.Leon zamierzał zrobić kolację dla niej.Po piętnastu minutach
szatynka zaczęła schodzić na dół po schodach.W pewnym momencie
przewróciła się.
Violetta!-krzyknął podbiegając do niej.
-Nic mi nie jest-powiedziała.-Tylko trochę mi słabo-dodała.
-Zadzwonię
po twoich rodziców.Musicie jechać do lekarza-powiedział podając jej
rękę.Ona niechętnie przystała na ofertę chłopaka.Położył ją na sofie.
-Chcesz
wody?-zapytał.Ona tylko pokręciła głową.-Idę zadzwonić-powiedział.Po 15
minutach Violetta siedziała już w samochodzie.Leon nie mógł z nimi
jechać.Gdy dojechali na miejsce musieli zaczekać w poczekalni.Po chwili
doktor przyjął ich i zrobił dziewczynie kilka badań.Znów musieli
zaczekać.
-Violetta Castillo-powiedział wyłaniając się z gabinetu.-Proszę-powiedział gdy zauważył ich.
-Czy odczuwasz ostatnio zmęczenie?-zapytał.
-Trochę-odpowiedziała niepewnie.
-Skąd masz ten siniak?-zapytał wskazując siniak na nadgarstku Violetty.
-Uderzyłam się-powiedziała.
-Niestety nie mam dobrych wieści-powiedział.
-Panie doktorze, co się dzieję-zapytał German, ojciec Violetty.
-Państwa córka ma białaczkę-powiedział po chwili.
-Co?!To niemożliwe!Nikt w naszej rodzinie nie chorował na białaczkę-krzyczał German.
-Proszę
pana białaczka nie jest chorobą dziedziczną-powiedział lekarz.-Córka
musi poddać się natychmiastowemu leczeniu-powiedział.-Najlepiej żeby już
dziś, została w szpitalu-dodał.
-Dobrze-powiedziała
matka Violetty.-Przywieziemy ci rzeczy kochanie.Nie martw się wszystko
będzie dobrze-powiedziała przytulając córkę.Violetta była zdziwiona.Czy
naprawdę musiało jej się coś stać, aby rodzice zwrócili na nią uwagę?
-Czy może mnie ktoś dziś odwiedzić?-zapytała lekarza.
-Nie, niestety dziś już nie, ale za dwa dni tak-powiedział z
uśmiechem.-To jest Alice.Oprowadzi cię po oddziale-powiedział doktor
Paul wprowadzając do gabinetu młodą brunetkę.
-Chodźmy-powiedziała.Gdy skończyła, zaprowadziła ją do jej sali.Alice była dla niej bardzo miła.
-Jutro będziesz miała pierwszą chemię.Czy wiesz co to jest?-zapytała.
-Tak, wiem-odpowiedziała zgodnie z prawdą Violetta.
Minęły dwa dni.Violetta była bardzo osłabiona.Po chemii robiło się niedobrze.Często wymiotowała.
-Dzień dobry-powiedziała wchodząc do sali Alice.
-Cześć Alice-odpowiedziała z uśmiechem Violetta.
-Jak się czujesz?-zapytała siadają na łóżku.
-Nieźle-odpowiedziała.
-Jesteś bardzo dzielna-powiedziała Alice.Chciała założyć włosy za ucho
dziewczyny jednak te, wyrwały się z lekkością.-Może je zetniemy?-
zapytała.-To twój wybór-dodała.
-Dobrze, możemy je obciąć-powiedziała Violetta.Po chwili Alice wróciła z
nożyczkami.Starannie obcięła włosy dziewczyny.Violetta przyglądała się
swojej nowej fryzurze w lustrze.
-Może być-powiedziała.
-Doktor Paul powiedział, że mogę mieć dziś gości-powiedziała Violetta.
-No właśnie chciałam ci przekazać, że dziś jeszcze nie może cię nikt odwiedzić-powiedziała Alice.
-To kiedy?-zapytała.-Jutro?Za tydzień?Za miesiąc?A może za rok?-zapytała Violetta.
-Pojutrze-odpowiedziała spokojnie Alice.
Co robiła Violetta przez ten czas?Czytała książki i gazety, które
przekazała jej mama przez Alice.Oglądała telewizję i to właściwie
wszystko co mogła robić.Zastanawiała się jak zareagował Leon.Nie chciała
litości.Nienawidziła jej.Co robił Leon?Siedział zamknięty w
pokoju.Czasem, gdy nikogo nie było w kuchni schodził po coś do
jedzenia.Dlaczego tak robił?Nie chciał, by ktoś widział jego zapuchnięte
oczy.Mówią, że chłopaki nie płaczą,ale to bzdura.On płakał.Dniami i
nocami.Chciał ją odwiedzić,musiał.Tak bardzo za nią tęsknił.Chciał być
silnym dla niej.Minęły kolejne dwa dni.Dziś Violetta nie miała już
włosów.Wszystkie wypadły.Kolejna chemia,kolejne mdłości.Jednak, gdy po
chemii leżała w łóżku, Alice przyszła uradowana.
-Masz
gościa-oznajmiła.-Zostawię was samych-powiedziała.Do sali wszedł, a
raczej wbiegł Leon.Natychmiast przytulił dziewczynę.Zaczęła płakać.
-Tak bardzo za tobą tęskniłem-powiedział nadal trzymając ją w ramionach.
-Ja za tobą też-powiedziała.Zaczął jej się przyglądać.-Nie patrz na mnie, wyglądam okropnie-mówiła poprawiając blond perukę.
-Jesteś piękna jak zawsze- powiedział muskając ją palcem po policzku.-Nie płacz-powiedział po czym starł jej łzy.
-Leon
ja nie chcę litości.Kocham cię, ale nie chcę cię tutaj trzymać.Znajdź
sobie jakąś ładniejszą, zdrową dziewczynę-powiedziała.
-Kocham cię-powiedział nie zważając na jej słowa.
-Ja ciebie też.Nie chcę umierać-powiedziała.
-Nie
mów tak.Damy radę.Razem wszystko przetrwamy moja
księżniczko-powiedział.Położył się obok niej, a ona uśmiechnęła się do
niego promiennie.
-Razem damy radę-powiedział łącząc ich ręce razem.
Minął
miesiąc.To właśnie dziś miały odbyć się urodziny szesnastolatki.Przez
ten czas codziennie odwiedzał ją Leon i jej rodzice oraz rodzice Leona i
przyjaciele ze studia.Leon wszystko zaplanował.Pamiętał jak ukochana
mówiła mu kiedyś, że chciałaby, aby jej urodziny były wyjątkowe.
-Jest zbyt słaba, aby wstać-powiedział lekarz.
-No to przewieziemy ją na wózku-zasugerował Leon.
-Dobrze-zgodził
się lekarz.Leon zwiózł dziewczynę na wózku na dół.Na parter
szpitala.Gdy drzwi windy otworzyły się nikogo tam nie było.Nad drzwiami
widniał napis.Wszystkiego Najlepszego Vilu!
-Niespodzianka!-krzyknęli
ludzie wyłaniając się z różnych miejsc.W tym również Alice oraz inne
pielęgniarki.Wszyscy złożyli jej życzenia na siedemnaste urodziny.Leon
wywiózł ją przed szpital.Tam dziewczyna zobaczyła
Francescę,Camilę,Brodueya, Maxiego,Naty,Ludmiłę,Andresa, Napo,Marco
oraz Braco.Wszyscy zatańczyli i zaśpiewali dla niej piosenkę Hoy somos
mas.Jej ulubioną.W trakcie,gdy Leon śpiewał jej Podemos,dziewczynie
kręciło się w głowie.Zemdlała słysząc ostatnie słowa piosenki.
(Od autora:Włączcie tą muzykę: muzyka )
Obudziła się w szpitalu, w łóżku.Siedział przy niej Leon.Był przygnębiony.Smutny.
-Lleon-wydukała.Chłopak ocknął się.-Cco,Co się stało?-zapytała.
-Zemdlałaś-odpowiedział.
-Ja już nie mogę,nie dam rady dłużej-powiedziała.
-Nie mów tak, jesteś silna.Dasz radę.My damy radę.Jestem przy tobie.-powiedział.
-Kocham cię-powiedziała.
-Ja ciebie też księżniczko-powiedział. Delikatnie przybliżył się i musnął jej usta.Dziewczyna zamknęła oczy.Nagle maszyna zaczęła pikać.
-Nie!Nie zostawiaj mnie proszę!Kocham cię!Nie możesz umrzeć!-krzyczał-Doktorze!
Pomocy!-krzyczał Leon.Do sali wbiegł doktor.
-Musisz
wyjść-powiedział do Leona jednak ten, cały czas trzymał ją za
rękę.-Alice podłącz ją do kroplówki-powiedział reanimując dziewczynę.
-Wyjdź!-krzyczał do niego.
-Nie!Nie zostawię jej.Kochanie otwórz oczy proszę.Nie możesz mnie zostawić-mówił płacząc.
-Leon!-krzyczała jego mama.
-Zostawcie mnie!-krzyczał.-Ona nie może umrzeć!Nie ona!Dlaczego to nie mogę być ja?!-krzyczał.
-Proszę
go stąd zabrać!-mówił jakiś lekarz.Zabrali go siłą.Obudził czując ból w
plecach.W końcu nie codziennie śpi się na twardych krzesłach.Wszedł do
sali numer 4.Tam gdzie przebywała.Jednak jej już tam nie
było.Pozostawiono kartkę, na której pisało:
Violetta Castillo urodzona 14 lipca 1997 r. zmarła wskutek ostrej białaczki.
Zgon nastąpił o godz. 20:14.
-Nie-powiedział.-To niemożliwe-dodał.Jednak to była prawda.Violetta odeszła z tego świata.Je już....nie było.
2 tygodnie później
-Violetta kazała ci to dać, gdy już...odejdzie-mówiła z trudem Francesca wręczając Leonowi list.
-Jak się czujesz?-zapytał dziewczynę.
-W porządku-odpowiedziała.-A ty?-zapytała.
-Tęsknie za nią-powiedział smutny.
-Jak wszyscy-powiedziała.-Muszę już iść-powiedziała i odeszła.Od kiedy
Violetta zmarła Francesca nie jest już tą samą pogodną, tryskającą
energią Francescą.Wszyscy się zmienili.Leon usiadł na ławce i wyjął list
z koperty.
Kochany Leonie!
Teraz, gdy czytasz ten list nie ma mnie już przy tobie.Przegrałam tę
walkę.Chciałam być silna dla Ciebie, ale nie potrafiłam już
walczyć.Zgrywałam twardzielkę, gdy mówiłam, że czuję się nieźle.Nie
chciałam mówić żegnaj.Wierzyłam w to, że wyzdrowieje, ale wiedziałam, że
to zbyt silne.Płakałam nocami.Chciałam ci pokazać,że potrafię to wygrać
dla Ciebie.Tłumiłam w sobie ten ból, ale tak naprawdę powinnam była ci
powiedzieć.Nie chcę się nad sobą użalać w tym liście nie o to chodzi,
więc dziękuję Ci za te wspaniałe chwile razem.Bez Ciebie byłam
rozpuszczoną nastolatką, która nie wierzyła w prawdziwą miłość, ale gdy
wprowadziłeś się ze swoimi rodzicami pomyślałam: "Jakie ciacho".Nigdy
Cię nienawidziłam.Kochałam się z tobą droczyć.Pamiętasz, gdy wychodziłeś
na randkę z tą blondynką?
To
ja schowałam twoje klucze od motoru.Byłam zazdrosna.Nie chciałam abyś z
nią jechał.Już wtedy, choć nie chciałam tego przyznać, zakochałam się w
tobie.Byłam z siebie wtedy taka dumna, bo nie poszedłeś na tą
randkę.Nasz taniec w deszczu był czymś przepięknym.Zawsze, gdy oglądałam
romantyczne filmy z Francescą i Camilą, zakochane pary tańczyły w
deszczu.Mówiłam im, że ja też kiedyś tak zrobię.No i udało mi się.Dzięki
tobie.Powiedz moim rodzicom, że ich kocham, pomimo braku czasu dla
mnie, zawsze wiedziałam, że mnie kochają.Nie martwcie się o mnie.Jestem
teraz w lepszym świecie.Jestem pewna,że kiedyś się jeszcze
spotkamy.Wiesz ile razy pisałam już ten list?Chyba ze 100.Cały czas
płaczę, myśląc, że zostawię cię tutaj.Nie jesteś sam pamiętaj.Zawsze
będę przy tobie.Obiecuję.
Kocham Cię
Twoja Księżniczka
Ja ciebie też kocham, myślałem płacząc.Jednak uśmiechnąłem się mimowolnie na słowa
"Twoja Księżniczka".
______________________________ ______________________________
Not everything ends: And they lived happily ever after. Sometimes things have to end up that something new is started
~*~
Zgodnie z zapowiedzią jest druga praca, za którą także
bardzo dziękuję autorce. Was moi drodzy zapraszam do czytania,
komentowania i głosowania, w sondzie, która pojawi się po opublikowaniu
wszystkich prac konkursowych.
Zakładka dotycząca konkursów już jest i jest zatytułowana "Konkurs OS"
Prace można wysyłać do godziny 23:59 ;D
W ramach przypomnienia informuję, aby nie pisać kogo to jest praca. Proszeni są o to zarówno autorzy, jak i czytelnicy, którzy rozpoznają styl pisania autorki. Takie komentarze będą usuwane, nawet jeśli nie będą one trafione. Konkurs w tej fazie jest anonimowy, aby oceniać prace, a nie ulubionych autorów. ;)
W ramach przypomnienia informuję, aby nie pisać kogo to jest praca. Proszeni są o to zarówno autorzy, jak i czytelnicy, którzy rozpoznają styl pisania autorki. Takie komentarze będą usuwane, nawet jeśli nie będą one trafione. Konkurs w tej fazie jest anonimowy, aby oceniać prace, a nie ulubionych autorów. ;)
zajmuję
OdpowiedzUsuńsmutny
Usuńale piękny
Lucyy
Jejku jaki cudny nie mogę powstrzymać łez , smutny , piękny , ja pisząc to płacze .
OdpowiedzUsuńCzy ktoś jeszcze płaczę? Czy tylko ja?
OdpowiedzUsuńJa też. :(
UsuńNie tylko wy 😢
UsuńJezu już drugi one short gdzie viola umiera. Ej ludzie co z wami!
OdpowiedzUsuńSuper!!Wzruszające zakończenie.
OdpowiedzUsuńŻyczę dużo weny!!Wszystkim!!!<3
Piękny ;)
OdpowiedzUsuńTo już druga praca na ktorej płacze !
Ta również była cudowna :)
Czekam na kolejną ;*
Pozdrawiam <333
Piekny!
OdpowiedzUsuńKolejna praca...
I przy kolejnej ryczę jak porąbana!...
Dlaczego?
Nie płakałam od początku ale od moemntu muzyk to już byłąm cała czerwona... ;-;
Czekam na następną pracę :)
O boże! Rycze jak debilka! Czy mi sie wydaje czy to jest podobne do 'Ósmoklasiści nie płaczą' ?? Piękna historia! Po prostu brak mi słow! Wzruszająca. Taki ' wyciskacz łez' jak Gwiazd Naszych Wina xD pisz dalej takie piekne historie ;* pozdrawiam~Malinka Vilu
OdpowiedzUsuńNo i kolejny OS, w którym ktoś choruje na białaczkę. To naprawdę smutne. Dlaczego nie można napisać czegoś wesołego? Oba OS są na podstawie filmów. Ten pierwszy na filmie ''Now is good'', a ten drugi na ''Ósmoklasiści nie płaczą''. To po prostu taka moda. Oba opowiadania są takie same. Napisane w trochę inny sposób. Szkoda, liczyłam na coś lepszego
OdpowiedzUsuńWiesz... Nie każdy umie pisać wesołe one shoty. A te opowiadania nie są takie same. To, że motyw jest podobny to nie są takie same. W pierwszym Viola jest chora na raka i dzięki Leonowi spełnia swoją listę, rzeczy które chce wykonać przed śmiercią , a w drugim Viola jest chora na białaczkę i walczy z nią dla Leona. Fakt że obydwóch głowna bohaterka umiera, lecz ich życie jest zupełnie inne. Oczywiście każdy ma swoje zdanie i ma prawo je wyrazić , jednak ocenianie powierzchowne jest złe i może sprawić przykrość autorkom. A i jeszcze jedno , teraz bardzo dużo opowiadani tudzież One shotów jest napisane na podstawie filmów lub książek. Obie autorki mają skrajnie inny styl pisania.
UsuńPozdrawiam,
Rosalie
Wow piękny !!! Taki prawdziwy, porusza serca naprawdę. Czytając go wzruszyłam się :'(
OdpowiedzUsuńTrzeba pamiętać , że w życiu nie zawsze wszystko kończy się szczęśliwie, a prawdziwa miłość jest wieczna :)
Brawa dla autorki tego One Shot'a :)
To jest piekne placze dlaczego ona umiera prosze chciecie zebym sie odwodnila xd placze rycze piekny wzryszajacy one shot wielki podziw dla autora!!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne dlaczego musze płakać ? Cudo !
OdpowiedzUsuńCudowne!
OdpowiedzUsuńO boże!
Najlepszy Os jaki kiedykolwiek czytałam <3
Nadal płaczę.
Przy tym nie da się nie płakać :(
Kocham tego One Shot'a <3
Brawa dla autorki<3
Masz wielki talent! :D
Pozdrawiam! :D
(Chlip)
OdpowiedzUsuńDoprowadzilaś mnie do lez (chlip)
THE BEST ONE SHOT!!!!
APLAUZ DLA CIEBIE KOCHANA! <3
Ps:sory za blędy, ale piszę z telefonu :D
Pozdrawiam!
Anonimek :D