Leon
Otworzyłem oczy i rozejrzałem się dookoła próbując sobie
przypomnieć gdzie jestem. Spojrzałem na puste łóżko Violetty i już wiedziałem.
Zeskoczyłem z fotela i pobiegłem szukać szatynki. Mam nadzieję, że nic się jej
nie stało, że przypadkiem nigdzie nie wszyła. Na całe szczęście dostrzegłem ją
w kuchni. Podszedłem bliżej i opierając się o framugę drzwi przyglądałem się
jej opanowanym ruchom. Byłem z niej ogromnie dumny. Nie każdy potrafiłby
normalnie funkcjonować. Większość z nas po takim przeżyciu przestałaby jeść,
spotykać się ze znajomymi. Zamknęlibyśmy się w sobie. Ale nie Violetta. Dziewczyna
w tej właśnie chwili stała przed kuchenką i smażyła jajecznicę z pomidorami.
Uśmiechnąłem się do siebie, a przez myśl przeszło mi, że mógłbym już tak
zawsze. To przyjemne uczucie, ale bardzo dziwne. Wiem, że szatynka nie
pozwalałaby się zdradzać tak jak Lara, więc chcąc z nią być musiałbym skończyć
z moimi zwyczajami, a czy jestem do tego zdolny?
Stop! O czym ja w ogóle myślę? Moja przyjaciółka wczoraj
została… Nie, nie przejdzie mi to przez myśl. Została skrzywdzona, a ja sobie
dzisiaj wyobrażam nas, jako szczęśliwą parę, kiedy sam jeszcze nie tak dawno
nią gardziłem. A teraz? Przypominając sobie jak miałem jej nagie ciało w
objęciach delikatnie się uśmiecham. Mogę nawet powiedzieć, że gdyby
okoliczności tego były inne to byłbym szczęśliwy. Marco miał rację, że Castillo
ma piękną figurę tylko ją skutecznie ukrywa.
Stop! Znowu się zapędziłem. Zupełnie jakbym się w niej
zakochał, a to przecież niemożliwe.
W pewnym momencie moja kuchareczka się odwróciła i aż
podskoczyła. Całe szczęście, że miała puste ręce.
- Przestraszyłeś mnie – powiedziała cicho łapiąc się za
serce. Cichy ton jest do niej zupełnie niepodobny. Przez ten czas naszej
znajomości przyzwyczaiła mnie do radosnego świergotu, uśmiechu. A teraz? Wciąż
się boi, ale co ja się jej dziwię?! I tak to cud, że mnie wczoraj nie wywaliła
jak ją przytuliłem, że nie zaczęła krzyczeć. – Długo tu stoisz? – Zadała
pytanie, czym sprowadziła mnie z powrotem na ziemię.
- Przepraszam, nie chciałem – podszedłem bliżej –
wystarczająco długo. Chciałbym pocałować Cię w policzek na powitanie, mogę? –
Wyciągnąłem do niej rękę i czekałem na jej ruch. Widziałem w jej oczach strach,
zawahanie, ale ostatecznie chwyciła moją rękę. Podszedłem jeszcze bliżej i
czule musnąłem jej policzek – Dzień dobry. – Szepnąłem dziewczynie do ucha. –
Przytuliłbym Cię, ale nie chcę Cię jeszcze bardziej wystraszyć. Postaram się
żeby więcej się ta sytuacja z nocy nie powtórzyła. Poczekam aż będziesz gotowa.
– Uśmiechnąłem się stojąc w niewielkiej odległości od dziewczyny. Ku mojemu
zdziwieniu ona tę odległość zniwelowała i mnie przytuliła. Odwzajemniłem uścisk
ciesząc się jak dziecko, że mi ufa.
- Dziękuję, że wczoraj tu byłeś, że mnie nie skrzywdziłeś,
że pokazujesz, że mogę Ci ufać – szepnęła. – Zrobiłam nam jajecznicę. Mam
nadzieję, że lubisz. – Powiedziała już głośniej i odsunęła się ode mnie.
Uśmiechnąłem się szeroko w odpowiedzi. – Lara nie będzie zła?
- Lara? Nie mówiłem Ci, że nie jesteśmy już razem? Zabrała
mi dom i jedną kartę. Całe szczęście, że do drugiej nie miała dostępu, bo bym
został bez grosza, a wtedy musiałbym iść na policję. Jest teraz z Diego. –
Wyjaśniłem i zrobiłem nam herbatę. Chciałem jej trochę pomóc żeby wiedziała, że
nie jest sama. Postawiłem szklanki na stole, a po chwili dołączyły do nich
talerze z jajkami położone przez Vilu.
- Możliwe, że mówiłeś, ale przez to… - Zaczęła, ale głos jej
się załamał. Jak ja mogę być takim kretynem?! Przecież to oczywiste, że
zapomniała! Nie ma teraz do tego głowy! Niewiele myśląc podszedłem do niej i mocno
przytuliłem. Wtuliła się w moje ramiona i płakała.
- Przepraszam, nie chciałem. – Szepnąłem kołysząc ją
delikatnie. – Umówiłem Cię do lekarza. – Powiedziałem po chwili. Jak już i tak
jest roztrzęsiona, to można jej jeszcze dołożyć, nie?
- Co? Nie! Po co?! – Zareagowała tak jak myślałem. Starałem
się jej wytłumaczyć, że to konieczne, że musi zgłosić gwałt na policję, bo on
jest niebezpieczny i może to zrobić jeszcze raz, może skrzywdzić kogoś innego.
- Wiem, że się boisz, ale jestem obok. Nie pozwolę żeby
zrobił Ci krzywdę, żeby się mścił.
- Wiesz, że się wykluczasz? – Zapytała już spokojniej.
Spojrzałem na nią zdezorientowany. – Przed chwilą powiedziałeś, że może zrobić
mi to jeszcze raz, a teraz, że na to nie pozwolisz. – Wyjaśniła, a ja
podrapałem się po głowie. Faktycznie. – Pójdziesz tam ze mną? – Nieśmiało
zadała kolejne pytanie.
- Jeżeli tylko będziesz chciała. – Odpowiedziałem i starłem
jej zalegające w oczach łzy, które pod wpływem mrugnięć wypływały spod jej
powiek. Usiedliśmy i zjedliśmy śniadanie.