Cannella, dziękuję za pomoc i za to, że jednak zostajesz.
Po kilku godzinach bezczynnego siedzenia i rozpaczania
szatyn powolnym krokiem udał się do domu. Podejrzewał, że rodzice już o
wszystkim wiedzą, że czeka go kazanie, ale miał to gdzieś. Podjął decyzję,
która według niego była najlepsza. W sumie dużego wyboru nie miał. Za wszelką
cenę chciał udowodnić szatynce, że się myli, że nie kłamał, kiedy mówił o
swoich uczuciach, a Violetta postawiła sprawę jasno. Jeżeli kiedykolwiek ją
kochał to ma ją zostawić w spokoju, przestać ją ranić. W tej sytuacji był
bezradny, a to okropne uczucie. Próbujesz coś zrobić, lecz to przekracza twoje
największe możliwości. Masz ochotę krzyczeć na cały głos, mając nadzieję, że to
w jakiś sposób Ci pomoże. Niestety mimo największych starań to nie przynosi
najmniejszych efektów. Leon o tym wiedział, więc postanowił odpuścić i spełnić
wolę ukochanej, chociaż niezmiernie go to bolało.
Wchodząc do domu chciał szybko udać się do pokoju, ale mu
się to nie udało. Tak jak myślał zawołali go wściekli rodzice.
- Wiem, co chcecie mi powiedzieć – zaczął wchodząc do
pomieszczenia, w którym przebywała pozostała trójka Verdasów. – Ale to naprawdę
nie ja. Kocham ją i nie zrobiłem tego. Proszę, uwierzcie mi. – Zakończył i
rozpłakał się jak dziecko. Zdezorientowani rodzice spojrzeli na siebie. Jeszcze
nigdy nie widzieli chłopaka w takim stanie. Leon zsunął się po ścianie i ukrył
twarz w dłoniach. – Nie wiem skąd mają ten filmik. Nie wiem, po jaką cholerę to
zrobili, ale ja nie miałem z tym nic wspólnego.
– Przerwał starając się uspokoić na tyle, aby mówić dalej. – Straciłem
ją. Nie wierzy mi. Powiedziała, że jeżeli kiedykolwiek ją kochałem to mam dać jej
spokój. Wyjeżdżam i proszę, nie zatrzymujcie mnie. Nie chcę by cierpiała. Nie
chcę więcej patrzeć na jej łzy, a wiem, że nie będę potrafił trzymać się od
niej z daleka, nie po tym, co między nami zaszło. – Słuchali w milczeniu.
Pierwsza zareagowała Fran, która usiadła obok brata i po prostu go przytuliła.
***
- Chodź na górę – powiedział szatyn wchodząc w głąb domu
wraz ze swoim dawnym znajomym. Z jednej strony nie chciał mieć z nim nic
wspólnego, bo to między innymi przez niego jest tu, gdzie jest, a z drugiej był
niezmiernie ciekawy, co Marco ma mu do przekazania.
- Wolałbym nie – przystanął brunet, a zaraz za nim stanął
młody Verdas – tam jest kamera…
***
- Pewnie zastanawiacie się, po co tu jesteśmy – zaczął
dyrektor następnego dnia spoglądając na zebranych w auli uczniów, dłużej
zatrzymując się na panience Castillo, która ze względu na wczorajsze wydarzenia
wyglądała strasznie. Podpuchnięte, czerwone oczy, skwaszona mina. Cień
człowieka – otóż pewna osoba chce nam coś powiedzieć. Leon, zapraszam –
zakończył i po raz ostatni spojrzał na Violettę. Wiedział, że ją to tyczy
najbardziej. Ku zdziwieniu wszystkich szatyn nie wszedł na scenę sam. Razem z
nim, pewnym krokiem wszedł Marco.
- … Chciałem Was wszystkich przeprosić – przerwał i spojrzał
w stronę swoich znajomych, którzy w ciszy oczekiwali tego, co miał im do
powiedzenia. W tłumie uczniów odnalazł osobę, na której zależało mu
najbardziej. Pomimo że unikała jego spojrzenia, chłopak zauważył, w jakim jest
stanie. Po raz kolejny jego serce rozsypało się na miliony kawałków. – Violu –
zaczął po chwili i odczekał moment aż ta na niego spojrzała. – Ciebie chcę
najbardziej przeprosić. Przeze mnie Twoje życie to piekło. Nie zasłużyłaś na
to, więc spełnię Twoją prośbę, ale o tym później… Wiem, że po tym, co
zobaczyliście wczoraj macie mnie za… Hmm za długo by wymieniać. Ale to naprawdę
nie moja wina. Marco – przywołał swojego towarzysza i oddał mu mikrofon.
Opuścił głowę i wpatrując się w swoje adidasy słuchał chłopaka, by potem
pytaniami uzupełnić jego wypowiedź.
- Violetto, to nie Leon powinien Cię przepraszać tylko ja.
To ja podłożyłem kamerkę w jego pokoju. Pewnego dnia przyszedł powiedzieć, że
odchodzi, że nie nagra tego, co miał nagrać zgodnie z zakładem, że Cię kocha.
Wtedy starałem się o miejsce w elicie. Takie dostałem polecenie, więc poszedłem
do domu Leona. Akurat go nie było. Wpuścili mnie jego rodzice i kazali poczekać
u niego w pokoju. Wtedy podłożyłem kamerkę. Leon dowiedział się wczoraj. –
Mówiąc to nie patrzył na widownię. Bał się. Wiedział, że źle zrobił, że swoim
głupim zachowaniem zniszczył życie Leonowi i Violi. Żałował tego, dlatego
zdecydował się to powiedzieć. Miał nadzieje, że dziewczyna wybaczy młodemu
Verdasowi, choć tak naprawdę nie miała, czego wybaczać. W każdym bądź razie
chciał, aby byli szczęśliwi, by byli razem. Zasługiwali na to.
- Dlaczego to nam mówisz?
- Zapytał powstrzymując łzy i spojrzał w kierunku, gdzie siedziała jego
była partnerka.
- Bo mnie wykiwali. Do grupy się nie dostałem. Filmik
pokazali, a obiecali, że tego nie zrobią. Przepraszam. – Marco spuścił głowę i się wycofał. Głos
ponownie zabrał Leon, który chciał się ze wszystkimi pożegnać.
- Dziękuję – jedno, jedyne słowo skierował do bruneta. – Nie
mniej jednak, nie po to poprosiłem dyrektora o to spotkanie. Wyjeżdżam.
Chciałem się pożegnać i Was przeprosić, za wszystko. Za prześladowania, obelgi,
zniszczenie życia, tak jak to zrobiłem w przypadku Violetty, choć nie taki
miałem zamiar. Przepraszam. Dziękuję za uwagę i… żegnajcie. – Zakończył, oddał
mikrofon dyrektorowi i udał się do wyjścia. Do końca łudził się, że ktoś go
zatrzyma. Miał nadzieję, że tym kimś okaże się śliczna szatynka, ale się
przeliczył. Po raz ostatni na nią spojrzał, nacisnął klamkę i wyszedł. To
koniec. Udał się do domu, gdzie napisał jeszcze list.
„Kochana Violetto!
Wiem, że prosiłaś żebym dał Ci spokój, ale nie umiem. Nie w ten sposób. Do końca łudziłem się, że mnie zatrzymasz, że być może będziemy szczęśliwi. Powiesz, nadzieja matką głupich. Ale każda matka kocha swoje dzieci i naprawdę chciałem wierzyć, że się uda, że mnie też kocha. Cóż, przeliczyłem się. Nie będę więcej pisał. Obiecuję. Jeżeli to jedyny sposób na udowodnienie Ci tego, że Cię kocham to jestem gotowy, choć wiem, że będzie ciężko. Nie wiem, co zrobisz z tym listem. Nie wiem nawet czy będziesz chciała go przeczytać, ale ja przynajmniej wiem, że nie zostawiam tu niedokończonych spraw.
Przepraszam Cię za to, że zmieniłem Twoje życie w piekło. Masz racje, jestem najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek mogłaś spotkać. I choć się starałem żeby tak nie było, to wyszło jak wyszło. Żałuję.
Chcę jednak żebyś wiedziała, że to, co nas łączyło, to było coś pięknego. Nigdy nie byłaś osobą na jeden raz, nie byłaś kimś, kogo chciałem wykorzystać. Powiem więcej. Jesteś jedyną kobietą, nie licząc rodziny, która była w moim pokoju, z którą się tam kochałem. Spędziłem z Tobą najpiękniejsze chwile życia i wiem, że nigdy Cię nie zapomnę.
Proszę Cię żebyś Ty zapomniała o mnie. Jeżeli to możliwe to żyj tak jakbym nigdy nie istniał, jakbyśmy się nigdy nie spotkali. Chcę żebyś była szczęśliwa nieważne, z kim. Wtedy ja też będę szczęśliwy. Ze swojej strony dołożę wszelkich starań byśmy się już nigdy więcej nie spotkali, więc ze spokojem możesz zapominać. Nie wrócę by znowu przewrócić Twoje życie do góry nogami. Nie wrócę by znowu Cię ranić. Nie chcę tego i nigdy nie chciałem. Dziękuję Ci za wszystko i za wszystko przepraszam.
Wiem, że prosiłaś żebym dał Ci spokój, ale nie umiem. Nie w ten sposób. Do końca łudziłem się, że mnie zatrzymasz, że być może będziemy szczęśliwi. Powiesz, nadzieja matką głupich. Ale każda matka kocha swoje dzieci i naprawdę chciałem wierzyć, że się uda, że mnie też kocha. Cóż, przeliczyłem się. Nie będę więcej pisał. Obiecuję. Jeżeli to jedyny sposób na udowodnienie Ci tego, że Cię kocham to jestem gotowy, choć wiem, że będzie ciężko. Nie wiem, co zrobisz z tym listem. Nie wiem nawet czy będziesz chciała go przeczytać, ale ja przynajmniej wiem, że nie zostawiam tu niedokończonych spraw.
Przepraszam Cię za to, że zmieniłem Twoje życie w piekło. Masz racje, jestem najgorszą osobą, jaką kiedykolwiek mogłaś spotkać. I choć się starałem żeby tak nie było, to wyszło jak wyszło. Żałuję.
Chcę jednak żebyś wiedziała, że to, co nas łączyło, to było coś pięknego. Nigdy nie byłaś osobą na jeden raz, nie byłaś kimś, kogo chciałem wykorzystać. Powiem więcej. Jesteś jedyną kobietą, nie licząc rodziny, która była w moim pokoju, z którą się tam kochałem. Spędziłem z Tobą najpiękniejsze chwile życia i wiem, że nigdy Cię nie zapomnę.
Proszę Cię żebyś Ty zapomniała o mnie. Jeżeli to możliwe to żyj tak jakbym nigdy nie istniał, jakbyśmy się nigdy nie spotkali. Chcę żebyś była szczęśliwa nieważne, z kim. Wtedy ja też będę szczęśliwy. Ze swojej strony dołożę wszelkich starań byśmy się już nigdy więcej nie spotkali, więc ze spokojem możesz zapominać. Nie wrócę by znowu przewrócić Twoje życie do góry nogami. Nie wrócę by znowu Cię ranić. Nie chcę tego i nigdy nie chciałem. Dziękuję Ci za wszystko i za wszystko przepraszam.
Zawsze kochający, Leon.”
Chłopak przekazał kopertę siostrze i poprosił, aby
przekazała ją dziewczynie, kiedy go już tu nie będzie. Zaniósł bagaże do
samochodu, pożegnał się z rodzicami i odjechał.
***
Tego samego dnia, wieczorem Violetta wybrała się do
przyjaciółki. Początkowo chciała ją wyciągnąć na spacer, ale… Właśnie, zawsze
jest jakieś, ‘ale’. Prawda jest taka, że chciała się też zobaczyć z ukochanym,
chciała z nim porozmawiać i miała nadzieję, że jeszcze go zastanie.
Usiadły razem w salonie i przez chwilę milczały. Żadna nie
wiedziała jak zacząć. Zupełnie jakby się bały. A może to była prawda? Ale czego
miałyby się bać? Przyjaźniły się, wiedziały o sobie wszystko, zawsze mogły na
siebie liczyć. Więc skąd nagle wziął się strach?
- Leon zostawił Ci list – przerwała milczenie brunetka i nie
czekając na nic udała się po niego na górę. Przymknęła powieki by powstrzymać
napływające do oczu łzy. Nie miała pojęcia, że na dole to samo zrobiła
szatynka.
- Czyli wyjechał już dziś? – Zapytała łamiącym się głosem,
kiedy na powrót ujrzała siostrę byłego chłopaka. – Mogę? – Chciała otworzyć
kopertę już teraz. Nie miała zamiaru czekać aż dojdzie do domu, brunetka w
odpowiedzi kiwnęła głową, więc panna Castillo zabrała się za czytanie. Po jej
policzkach zaczęły spływać łzy, które z każdym kolejnym słowem płynęły coraz
szybciej. Kiedy skończyła już czytać podała kartkę przyjaciółce, a sama skuliła
się i rozpaczała nad swoim losem. Straciła go. – Wcale nie chcę o nim zapominać
– szepnęła w pewnym momencie. – Kocham go.
***
W końcu po tygodniu prób panience Verdas udało się ustalić
miejsce zamieszkania swojego brata. Okazało się, że wyjechał do ich schorowanej
ciotki, która ze względu na zdrowie potrzebuje opieki. Nigdy by nie pomyślała,
że to tam wyląduje Leon. W końcu ciotka Eleonora mieszkała na wsi, a tam zawsze
jest dużo pracy i młody, kochający zabawę nastolatek nie znajdzie tam nic
ciekawego dla siebie. Jakże się myliła! Chłopak każdą wolną chwilę spędzał na
świeżym powietrzu podziwiając krajobraz i zastanawiając się, co dzieje się w
jego rodzinnym mieście, czy za nim tęsknią, czy są szczęśliwi? On tęsknił.
Tęsknił za kłótniami z siostrą o łazienkę, kiedy żadnemu nie chciało się
schodzić na dół, tęsknił za wspólnymi posiłkami, rozmowami. Tęsknił za
przyjacielem, jednak najbardziej tęsknił za czekoladowymi oczami Violetty, za
jej uśmiechem, dotykiem. Po prostu za nią. Miał nadzieję, że chociaż ona z ich
dwójki jest szczęśliwa, że już niedługo zacznie sobie układać życie.
Nie raz wyobrażał sobie jakby to było gdyby nie ten przeklęty
filmik, gdyby nie był taki głupi i nie odwracał się od niej w liceum, gdyby nie
wchodził do elity. Czuł, że jest winny, pomimo że nie odpowiadał za wydarzenia
na apelu, to jednak wiedział, że gdyby nie błędy przeszłości to być może do
tego nigdy by nie doszło. Nigdy nie musiałby patrzeć na jej załamaną, zapłakaną
twarz. Zamykając oczy widział ich szczęśliwych, trzymających się za ręce,
patrzących na siebie z miłością. Widział ich ślub, dzieci, które szczęślwe
biegały po parku. Po jego policzku spłynęła jedna, pojedyncza łza. Kolejna w
tym tygodniu. Potrząsnął głową odganiając od siebie marzenia, które nie mają
prawa się spełnić. Westchnął głośno i ukrył twarz w dłoniach łkając cichutko.
Po chwili poczuł na swoim lewym ramieniu delikatny dotyk. To na pewno nie jest ciotka, bo ona rzadko wychodzi i nie ma takiego
delikatnego dotyku.’ Jedyną osobą, która taki ma jest Violetta, ale to przecież
niemożliwe. Ona nie wie gdzie jestem, nienawidzi mnie i powinna zapomnieć,’
myślał. Bał się odwrócić, bał się, że jej tam nie ma, a to, co czuje to zwykły wytwór
jego wyobraźni, która postanowiła spłatać mu figla. Powoli odwrócił głowę do
tyłu i zauważył, że rzeczywiście ktoś za nim stoi. Niepewnie zadarł podbródek w
górę i ujrzał zapłakane oczy ukochanej. Znowu
płakała, pomyślał i szybko zerwał się na nogi. Zamknął oczy i pokręcił
głową chcąc pozbyć się halucynacji, ale kiedy ponownie podniósł powieki znowu
ujrzał panienkę Castillo, a więc to mi
się nie wydaję, ona tu jest!
- Co … - Zaczął, ale nie skończył. Szatynka wtuliła się w
niego jak w pluszowego misia, za którym bardzo tęskniła. Był zaskoczony,
zdezorientowany. Nie spodziewał się jej tutaj, nie po tym wszystkim, nie po tym,
co mu powiedziała. Dopiero po kilku minutach oprzytomniał i odwzajemnił uścisk.
Znowu z nim była, znowu miał ja blisko, czuł jej zapach.
- Tydzień – wychlipała – nawet nie wiesz jak przez ten czas
tęskniłam. Byłam u Ciebie w dniu Twojego wyjazdu, ale się spóźniłam, a nikt nie
chciał mi powiedzieć gdzie jesteś. – Mówiła mocząc mu koszulę. Chwycił jej rękę
i usiadł obierając się o pień drzewa. Zgiął nogi w kolanach i gestem ręki
pokazał ukochanej by na nim usiadła. Opierała się w ten sposób o jego uda,
wzrok miała na wysokości jego oczu. Patrzyli na siebie w milczeniu. Leon
niepewnie przysunął dłoń do jej policzka i otarł spływające łzy. Nim zdążył
zabrać rękę dziewczyna chwyciła ją w swoją i przytrzymała przechylając głowę w
bok by być jeszcze bliżej. Przymknęła oczy i uśmiechnęła się niemrawo.
- Przecież mówiłaś, że… – zaczął po chwili, a szatynka się
zaśmiała, czym wprawiła go w zakłopotanie.
- Ty, taki Casanova i nie wiesz, że dziewczyna często mówi
coś innego, myśli coś innego a robi jeszcze inaczej? – Zarzuciła mu ręce na
szyję, a on swoje ułożył na jej talii. – Tęskniłam. Cholernie tęskniłam.
- Ja też – szepnął i przysunął bliżej głowę i złożył na jej
ustach czuły pocałunek, który wyrażał wszystkie jego uczucia. Oddała go od razu
przelewając w nim swoją miłość, tęsknotę i radość z ponownego spotkania. Po
oderwaniu stykali się czołami, a po chwili przyciągnął ją jeszcze bliżej i
zamknął jej ciało w stalowym uścisku.
- Wrócisz?
- Nie. – Szepnął z zamkniętymi powiekami i przycisnął ją do
siebie jeszcze mocniej by przypadkiem mu nie uciekła. – Podjąłem się opieki nad
ciotką i chciałbym, chociaż to dokończyć. Nie spieprzyć tego. Poza tym podoba mi
się tutaj. Ludzie nie są tak zawistni jak w mieście, nie ma akcji z filmikami,
wszyscy sobie pomagają. A otoczenie? Rozejrzyj się. Teraz, kiedy jesteś tu, ze
mną czuję, że mógłbym tu zostać na zawsze, że to moje miejsce na ziemi. –
Ucałował czule jej czoło. – Ale mam nadzieję, że Ty będziesz przyjeżdżać tu na
weekendy, wakacje. Może uda mi się kiedyś przyjechać z ciocią do miasta, wtedy
też się zobaczymy, postaram się Cię odwiedzać. – Niepewnie poluźnił uścisk i
spojrzał na nią. Uśmiechała się przez łzy i już wiedział, że z jednej strony
cieszy się z jego decyzji, bo to oznacza, że faktycznie się zmienił, że chce
być lepszym człowiekiem i brać odpowiedzialność za swoje czyny i słowa, nie
rzucać ich na wiatr, a z drugiej smuciła się, że będą się tak rzadko widywać.
Musnął delikatnie jej malinowe usta i przeniósł pocałunki na policzki. Scałował
jej łzy, przez co do uśmiechu, który gościł na jej ustach dołączył uśmiech w
oczach. Podniósł się razem z nią, postawił ją i chwycił jej rękę. Pociągnął swoją towarzyszkę w stronę
ławki przy stawie, który znajdował się za wzgórzem, z dala od domów i
zaciekawionych spojrzeń na werandach, czy w oknach. W drodze wskazywał na
przeróżne miejsca, jedne z drzewami, drugie puste i opowiadał o tym, co by z
nimi zrobił.
- Po co to wszystko? Plac zabaw, domek na drzewie? To
miejsce jest urokliwe takie, jakie jest. Nie ma tu dzieci, ani nikogo, komu by
się to przydało. Poza tym, to teren Twojej cioci, sądzisz, że go odda? –
Spytała, kiedy w końcu doszli na miejsce. Wpatrywała się w okrągły staw, z
którego co kilkanaście minut wyskakiwała żaba, czy ryba, która po chwili z powrotem
była w wodzie.
- Działka jest przepisana na mnie – wyjaśnił po chwili. –
Poza tym. Może weźmiesz mnie za kretyna, albo jeszcze gorzej, ale… chciałbym,
wydaje mi się, że to będzie idealne miejsce dla… naszych dzieci. – Spojrzała na
niego z uśmiechem, a chłopak kontynuował. – Jak Cię nie było to widziałem nas
szczęśliwych, widziałem jak nasze dzieci tu biegają. Takie beztroskie,
szczęśliwe. Chociaż wtedy myślałem, że to niemożliwe.
- Chciałbyś mieć ze mną dzieci? – Zapytała, a on się zaśmiał
wprawiając ją w zakłopotanie.
- Kocham Cię. – Wzruszył ramionami. – Chcę założyć z Tobą
rodzinę, zestarzeć się, wcześniej wychować dzieci. Nie wyobrażam sobie życia
bez Ciebie. Ten tydzień był dla mnie koszmarem, ale nie widziałem innego
rozwiązania. Chciałem, chcę żebyś była szczęśliwa. Nie chcę żebyś cierpiała,
nie chcę widzieć Twoich łez chyba, że spowodowane są radością. Boli mnie, kiedy
jesteś smutna. Dlatego wyjechałem. By Cię więcej nie ranić.
- Wolę płakać, bo mnie skrzywdziłeś niż płakać z tęsknoty za
Tobą. Kocham Cię, kochałam i kochać będę. Pamiętasz?
- Pamiętam – szepnął i złączył ich usta w pocałunku. Z
łatwością usadził ją sobie na kolanach i zaczął jeździć dłońmi po jej ciele.
Szatynce było mało, więc wspięła się na kolana, odrywając swoje pośladki od ud
szatyna. Poczuła przejeżdżające po nich ręce chłopaka, które kierowały się w
dół, by po chwili znów wrócić na plecy. Uśmiechnęła się podczas pocałunku. Co
się dziwić? Uwielbiała jego dotyk, uwielbiała go, a on uwielbiał ją. Uwielbiali
siebie i tylko razem byli szczęśliwi.
I jest ostatnia część OS. Możecie podziękować wyżej wymienionej Cann i Suzy, która świadomie lub nie zagnała mnie do pisania.
Rozdział pojawi się w okolicach weekendu, bo widziałam, że pewne osoby się o to pytają. W związku z tym przypominam, o informacjach, które są po prawej stronie bloga. W nich piszę przewidywany termin dodania czegoś nowego. :)
A teraz, co powiedzie na mały szantażyk? Rozdział pojawi się dopiero po tym jak tu będzie przynajmniej, hmm. Może 10 komentarzy? Dacie radę?
Pozdrawiam,
Candy. ;D
I jest ostatnia część OS. Możecie podziękować wyżej wymienionej Cann i Suzy, która świadomie lub nie zagnała mnie do pisania.
Rozdział pojawi się w okolicach weekendu, bo widziałam, że pewne osoby się o to pytają. W związku z tym przypominam, o informacjach, które są po prawej stronie bloga. W nich piszę przewidywany termin dodania czegoś nowego. :)
A teraz, co powiedzie na mały szantażyk? Rozdział pojawi się dopiero po tym jak tu będzie przynajmniej, hmm. Może 10 komentarzy? Dacie radę?
Pozdrawiam,
Candy. ;D
Świetny!
OdpowiedzUsuńNo normalnie prawie się popłakałam!
Brakuje mi tam jeszcze końca kiedy ich dzieci bawią się beztrosko, a oni siedzą na ławce nad stawem i na nie patrzą
Nie mogłam się doczekać tego OS i ty dobrze o tym wiesz i teraz jestem zła na siebie, że go tak szybko przeczytałam, bo jest świetny i chcę więcej!
Historia bardzo mi się spodobała, a najpiękniejsza jest przemiana Leona <3 T Casanovy zrobił się taki czuły i normalnie och...
Mam nadzieję, że jestem pierwsza i Candy nie masz za co dziękować
Pozdrawiam Suzy
Świetny *.* Kochammm czytac tw opowiadanie!
OdpowiedzUsuńwow nisamowity
OdpowiedzUsuńBoski :3
OdpowiedzUsuńLeonetta <33
Piszesz świetne OS'y! Czekam na następne ^^
~KatePasquarelli
o matko niemal że popłakałam się
OdpowiedzUsuńświetny OS
a w ogule najlepsze piszesz OS
Piękny OS !!
OdpowiedzUsuńTyle miłości , smutku i radości..
Powiedzieć ci coś piszesz ode mnie ze 1000000 % lepiej.
Czekam na kolejne OS' y !!
Cieszę się, że wpadłam na Twojego bloga.
OdpowiedzUsuńJest naprawdę genialny :]
Historia przedstawiona w OS jest taka niesamowita, że aż brak mi słów ^.^
Boski <33
OdpowiedzUsuńDlaczego tak świetnie piszesz ? Oddaj trochę talentu xDD Mówię prawdę ;)
Czekam na rozdział i na kolejne One Shoty ;P
Buziaki ;**
Osobiście twierdzę, że mi go brak, ale skoro chcesz. Wysyłam. ;D Odebrałaś?
UsuńDziękuję, z kolei ja czekam u Ciebie, a tam w dalszym ciągu notatka, że chyba to jeszcze nie koniec.
Pozdrawiam ;) :*
Candy. ;)
No właśnie nie doszedł ;(
UsuńU mnie rozdział powinien pojawić się w piątek lub w sobotę jak będę po egzaminach ;D
Buziaki ;**
super rozdział czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńpozdrawiam Nadia♥
Ooooo jakie to romantyczne <3
OdpowiedzUsuń+ kochane i wgl..... super boskie az staniki latają :3
hehhe chce rozdzial !! tak ja rządam rozdizalu !! bo jesteś taka genialna i jestem glodna ich czytania :D
tak wiem odbija mi ale czy ni ejest mieć fajni etaką dziwną fanke :3 ? :D
buziaczki :*
Miałam już ostatnio Ci odpisać, ale wyszło, że zapomniałam. Ja też jestem często leniwa i się nie loguję. :D
UsuńLubię swoje fanki. Haha, to brzmi jakbym była kimś sławnym.
Dziękuję za miłe słowa.
Pozdrawiam,
Candy. :D
oooo ty mnie lubisz <3 :3 heheh jaki zaszczyt :D
Usuńnie no naprawde sie ciesze i jestem twoja fanka masz niesamowite pomysly i ogolnie całokrztałt ktory mnie poprostu wzrusza :d
Uwielbiam czytać twoje rozdzial a to jest dziwne bo nienawidze czytać :3
heheh tak jestem umysłem ścislym :D
no nic do następnego :*
Love :) i za niie logowanie się będzie karniaczek :3
Cudo !!
OdpowiedzUsuńZestarzeć się , zacne słowa !!!
Czekam na next !!! ~ Julka ♥
Kurde, czemu ja tu trafiam tak późno?
OdpowiedzUsuńNo czemu?
Czemu ja nie miałam pojęcia o istnieniu tego bloga? Ludzie, ja nie wiedziałam, ze ty masz bloga! Jak to możliwe?
No tak.
Bo jestem idiotką.
Ale do rzeczy.
Jak już tutaj jestem, to się mnie tak łatwo nie pozbędziesz :D Będę tutaj zawsze i przy każdym rozdziale i przy każdym parcie, i cały czas :D
Blog ląduje sb w ulubionych a ja w obserwatorach :D
Kocham cię <33333333
http://mystory-jortini.blogspot.com/ zobaczcie i komentujcie :)
OdpowiedzUsuńHjyfvjhcvjfvbh to jest cudowne właśnie przeczytałam wszystkie 4 części i na każdej ryczałam. x
OdpowiedzUsuńPrzez to co tu napisałaś płakałam .
OdpowiedzUsuń