niedziela, 6 kwietnia 2014

06. Verdas znów szaleje.


Dla mojej Sophie <3. Kochana, dziękuję Ci za wszystkie miłe słowa, maile, które podniosły mnie na duchu, sprawiły, że się śmiałam. Za komentarze, które motywują do pisania. Za wszystko.
I dla wszystkich komentujących, dzięki którym wiem, że ktoś czyta to 'coś' :D


Violetta

Cholera, co mnie podkusiło żeby go zapraszać? Teraz zamiast się pakować stoję jak ten słup przed szafą zastanawiając się, w co się ubrać. Przecież nie będę przed nim paradować w dresie, a może jednak będę? To taka kusząca opcja. Tak, zdecydowanie zostanę w dresie. W końcu obcisłe spodnie dresowe i dopasowany top na ramiączkach jest lepszy niż za duże koszulki i spódniczki do ziemi, co nie? Po co ja się pytam, przecież to postanowione. Zamknęłam szafę i podeszłam do półki, gdzie stały zdjęcia.  Uśmiechnęłam się i szybko starłam łzę spływającą po moim policzku. Przejechałam po zdjęciu mojej mamy. Nikt nie zdaje sobie sprawy jak ja za nią tęsknię. Nikt nie ma pojęcia jak bardzo mi jej brak, bo skąd niby mają to wiedzieć. Wszyscy moi znajomi mają rodziców, szczęśliwe rodziny, rodzeństwo… Ja zostałam sama, nie licząc Fran, oczywiście. Ona się jednak nie liczy, w końcu to przyjaciółka, co z tego, że jest dla mnie jak siostra. Teraz, kiedy zostanie matką będzie miała jeszcze mniej czasu dla mnie, Marco tak samo. Zazdroszczę im tej miłości tego, że zostaną rodzicami. Chociaż nie, nie zazdroszczę. Bo w przyjaźni nie ma miejsca na zazdrość. Cieszę się razem z nimi i żyję nadzieją, że może kiedyś, w dalekiej, bardzo dalekiej przyszłości ja też w końcu będę szczęśliwa. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi i po chwili dzwonek. To pewnie Leon, więc już nie mam czasu na zmianę decyzji. Szybko zeszłam na dół, zdecydowanie za szybko, bo nie zauważyłam leżącego na dole koca, zahaczyłam się o niego i po chwili leżałam już na podłodze, a po domu rozniósł się głośny huk. Z grymasem bólu podniosłam się i przetarłam obolałe kolana, a pukanie do drzwi stawało się coraz głośniejsze, mój gość zaczął nawet naciskać na klamkę i wołać moje imię, co znaczy, że na pewno wszystko słyszał i się martwi. Otworzyłam mu drzwi i spojrzałam w jego zdenerwowane oczy. Staliśmy chwilę w milczeniu. Nie wiem, co on robił przez ten czas, ale ja utonęłam w tym jego spojrzeniu. Martwił się o mnie, przeszło mi przez myśl.
- Wszystko w porządku? Usłyszałem huk. – Zapytał, kiedy w końcu raczyłam wpuścić go do domu. Nim zamknęłam drzwi zauważyłam niewielki bukiecik czerwonych róż leżący na ziemi. Schyliłam się by go podnieść i zdziwiona spojrzałam w stronę mojego gościa, który widząc, co się dzieje zaczął się drapać po głowie. Czyli to od niego. – Yyy, no ten… Musiały spaść jak zacząłem się dobijać do drzwi.
- Dziękuję, są śliczne – z uśmiechem podeszłam do niego i złożyłam delikatny pocałunek na jego policzku, zaprowadziłam go do salonu i kazałam się rozgościć. – Kawy? – Tylko kiwnął głową. Poszłam do kuchni, gdzie wstawiłam wodę i wyciągnęłam z lodówki placka, którego specjalnie robiłam dziś rano. Mój popisowy murzynek, na snicersa nie miałam czasu. Włożyłam kwiaty do wazonu i wróciłam do salonu. Postawiłam wszystko na stole i ponownie udałam się do kuchni, po talerzyki, łyżeczki i inne takie. Będąc tam nasypałam też czarnego proszku do filiżanek, tak abym musiała tylko je zalać wodą. W salonie usiadłam obok przyjaciela.
- Powiesz mi, co to był za huk, czy znowu zmienisz temat? – Spytał świdrując mnie wzrokiem. I co ja mam mu niby powiedzieć? Przecież zacznie się śmiać, a ja tego nie chcę, to nie jest miłe uczucie. Jednak zdecydowałam się na prawdę i jego reakcja była dokładnie taka, jaką przewidziałam. Przynajmniej na początku. Zawstydzona spuściłam głowę w dół. Uratował mnie dźwięk czajnika oznajmiający, że woda się zagotowała.  Truchtem ruszyłam w tamtą stronę.  – Przepraszam – usłyszałam odstawiając metalowe naczynie na kuchenkę. – Nie powinienem się śmiać… A Ty nie powinnaś się tak śpieszyć. Mogło Ci się coś stać! – Skarcił mnie, a następnie przytulił. – Przecież nic by mi się nie stało jakbym postał na dworze trochę dłużej, chociaż w sumie to nie wiem, czy jakbyś się nie przewróciła to nie stałbym nawet krócej. Ale przede wszystkim zaoszczędziłabyś sobie bólu, a mnie zdenerwowania. – Puścił mnie i chwycił filiżanki. Zdezorientowana ruszyłam za nim do salonu.


***

Wczesnym rankiem, dokładniej przed piątą przyjechała po mnie Francesca. Zapakowałam bagaże i wsiadłam do samochodu. Nie obyło się oczywiście bez kłótni, a raczej ostrzejszej wymiany zdań, bo Pani Hernandez za wszelką cenę chciała mi pomóc, a przecież ona nie może dźwigać! Inaczej by było gdybym miała walizki na kółkach, ale w takie się niestety nie zaopatrzyłam.
Droga minęła nam spokojnie, bez zbędnych scysji. Na miejscu byliśmy po kilku godzinach. Francesca zadzwoniła do męża i poinformowała go o tym, że jesteśmy całe i zdrowe. Rozpakowałyśmy się i poszłyśmy zwiedzać okolicę.

***

Marco

Przekazałem przyjacielowi wiadomość od dziewczyn, którą skwitował uśmiechem. Wiedziałem już, że planuje wypad do klubu i sam się z tego powodu cieszyłem. Kocham Fran, ale ostatnio wszystko ją denerwuje. Ja wiem, że jest w ciąży, ale bez przesady, no nie? Zrobić mi awanturę za to, że do pracy wychodzę wcześniej niż ona, bo nie wiadomo, co ja robię przez te pięć minut, na pewno ją zdradzam i Bóg wie, co jeszcze. Przyjaźnię się z Verdasem, więc na pewno jestem taki sam jak on. Ile można tego słuchać?
Wróciłem do domu i włączyłem telewizję. Godzinę przed planowanym przyjściem Leona poszedłem pod prysznic, uszykowałem się i kiedy byłem już gotowy usłyszałem dzwonek do drzwi. Razem udaliśmy się do klubu, gdzie już po chwili byliśmy. Zajęliśmy zamówioną przez Leona sofę, zamówiliśmy drinki i czekając na nie obserwowaliśmy tańczących na parkiecie ludzi. Kątem oka zauważyłem lubieżny uśmiech przyjaciela. No tak, szuka kolejnej ofiary, jeśli można to tak nazwać. Zaśmiałem się pod nosem.
- O co chodzi? – Leon dziwnym trafem to usłyszał. To znaczy, że coś lub ktoś inny zaprząta mu głowę, bo tylko wtedy nie skupia się dokładnie na wypatrywaniu przygody. Nie raz już byłem z nim na takiej imprezie i wiem, że można krzyczeć, machać ręką przed oczyma i nic go nie rusza, jeśli szuka sobie nowej panienki, a tu proszę.
- Verdas znów szaleje, co nie? – Odpowiedział złośliwym uśmiechem i już po chwili udał się na parkiet podchodząc to jakiejś blondyny. Jakby mogło być inaczej, przecież wedle niego takie są najłatwiejsze. Godzinę później wychodził z nią do hotelu, to był znak dla mnie, że mogę już wrócić do domu.


Lara

Co by tu dzisiaj robić? Leon poszedł na noc do Marco, więc mam wolne. Mogę spokojnie zadzwonić po ukochanego żeby przyszedł i miałabym wtedy pewność, że nie nakryje nas mój narzeczony. Brakuje mi seksu, ale nie chcę się kochać z Verdasem, bo go nie kocham. Gdzie tu logika, nie? Czasami zastanawiam się czy to wszystko ma jeszcze jakiś sens. Początkowo miałam tylko pomóc Diego zemścić się na Leonie, ale potem zakochaliśmy się w sobie i jesteśmy parą. O ile można to tak nazwać, bo poza nim mam jeszcze przecież partnera, i jest nim sam prezes firmy VerdasCorporation. Diego ma niby jakiś plan na przejęcie jej, a wtedy moglibyśmy być bogaci, żyć w spokoju, zniszczyć Verdasów. Nie jestem pewna, dlaczego aż tak bardzo mu na tym zależy. Przecież ma pieniądze, ja też je mam. Spokojnie moglibyśmy sobie żyć na odpowiednim poziomie. Jeżeli chciałby być daleko od Leona to na pewno znalazłby nową pracę i wszystko byłoby idealnie. Ale nie. On woli bawić się w zemsty. Zupełnie jak dziecko. Moje kochane dziecko, mój kochany mężczyzna, mój Diego.
Po dłuższym zastanowieniu postanowiłam jednak zadzwonić do ukochanego, zaprosić go do siebie i w końcu dowiedzieć się, co takiego wydarzyło się w przeszłości, że Dominguez wciąż się mści, wciąż go to boli.


Ludmiła

Coś mnie dzisiaj wzięło na wspomnienia, dlatego zniosłam ze strychu album. Nalałam sobie lampkę czerwonego wina i już po chwili przeglądałam fotografie, na których byłam jeszcze szczęśliwa. Miałam przyjaciół. Wiedziałam, że jeden z nich jest we mnie zakochany bez pamięci, oboje wiedzieliśmy, ale bałam się mu powiedzieć, że jestem jeszcze dziewicą, bałam się, że mu nie wystarczę i wybrałam tego drugiego. Chodziło o zwykłe przeszkolenie… Wydało się. A wtedy już nic tylko krzyk, łzy i ból. Ogromny ból chłopaka, który w tak perfidny sposób został zdradzony. Zna prawdę, on tak. Nawet wybaczył, chociaż nie do końca. Nie potrafi zrozumieć mojego postępowania, zresztą ja też nie. Do tej pory, pomimo upływu lat. Utrzymuję kontakt i z jednym i z drugim. Jeden prawdę zna, drugi nie. Zniszczyłam wszystko. Jestem potworem, który nie zasługuje na szczęście. Może, dlatego wydarzyło się to, co się wydarzyło może, dlatego przyłapałam swojego narzeczonego w łóżku z inną tydzień przed ślubem może, dlatego już nigdy nie będę szczęśliwa? Straciłam ich. Straciłam jedynych, prawdziwych przyjaciół, zniszczyłam jednego z nich i rozbiłam ich przyjaźń. Zdecydowanie jestem potworem. Zdecydowanie jestem skazana na bycie nieszczęśliwą. Zasłużyłam sobie na to. Usłyszałam kroki na schodach, po chwili poczułam jak ktoś zabiera mi album i pusty kieliszek. Bierze opróżnioną butelkę i wszystko wynosi do kuchni po czym wraca i mocno mnie przytula. Wtulam się w silne ramiona chłopaka i zaczynam coraz bardziej płakać. Nie chcę kryć łez, nie przed nim. Wiem, że on coś zaczął do mnie czuć, więc nie chcę go okłamywać. W ogóle już nie chcę kłamać. Nigdy więcej. Kłamstwo ma krótkie nogi i zawsze kogoś krzywdzi. Przekonałam się o tym na własnej skórze i do końca życia będę przed tym przestrzegać swoich znajomych i samą siebie. Poczułam delikatny pocałunek na swojej głowie i już po chwili siedziałam na kolanach przyjaciela. Jedynego przyjaciela. Spojrzałam mu w oczy, a on wciąż z miłością patrzył na moją twarz. Na moją twarz, która była brudna od tuszu i opuchnięta od płaczu. Patrzył na mnie, a w jego oczach nie było widać odrazy, pomimo mojego wyglądu, pomimo że znał sytuację i wiedział, co jest przyczyną moich łez. W jego oczach widać było miłość.




Witajcie! Co to się stało, że Candy. postanowiła napisać już dziś? Pomimo, że woli mieć napisany jeden do przodu w razie gdyby straciła wenę? Otóż już wyjaśniam. Do poniedziałku, 14.04 mam wystawienie ostatecznych ocen, więc pod koniec tygodnia na pewno będę miała czas by napisać, a że będę zadowolona tym, że już nie będę musiała się jako tako uczyć to wenę na pewno też będę miała. Właśnie dlatego rozdział pojawia się dziś, a nie za tydzień.
Pozdrawiam. :*

12 komentarzy:

  1. świetny kiedy next ?

    OdpowiedzUsuń
  2. Miejsce sobie kochanie zaklepuje, wrócę jutro ładnie skomentuje i przeczytam. ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochanie, uduś, zabij, spal pod mostem. Nie wiem. Nie wyobrażasz sobie jak mi siebie żal. Ale czym ja mogę się tłumaczyć? No czym. Oczywiście szkoła dała mi w kość. Całe popołudnie spędzone na nauce. >.< Musiałam dzisiaj dwa sprawdziany z fizyki napisać na jednej lekcji. Jak tu nie kochać nauczycieli? Czyli Soph się nad sobą użala. Ech, nie ważne. XD

      Jeszcze raz przepraszam. Kłaniam się nisko i całuję. ♥
      A teraz będę pięknie dziękować. Wiesz jak przyjemnie ciepło na serduszko zrobiło mi się kiedy przeczytałam dedykacje. Miło jest wiedzieć, że się kogoś motywuje. A zwłaszcza kogoś zdolnego z tak dużym potencjałem. ♥

      Spodobało mi się, że zaczęłaś do 'cholera'. XD Ja tak bardzo lubię to słówko. Wyraża więcej niż 1000 słów. :D Pomysł z dresami, upadkiem, kwiatami... No pięknie kochanie, pięknie. :>
      Przepraszam cię raz jeszcze, że nie napiszę takiego komentarza na jaki zasługujesz. Serio w tygodniu cierpię na brak czasu.;-;

      Ale dodam jeszcze, że moim faworytem jest zdecydowanie fragment Lu. Dobrze, że wprowadzasz nowych bohaterów i pozostawiasz nas w niepewności o kogo tutaj chodzi. Skarbie mówię Ci, że jestem zachwycona. <3
      Tylko tak dalej. <3333333333
      Kooooocham Soph ♥

      Usuń
    2. Oj Kochanie. Przecież ja też wciąż jeszcze chodzę do szkoły i doskonale to rozumiem. :D Nic się nie stało. Wiadomo, że nauczyciele są wręcz cudowni. :D

      Nie ma za co. Zdaje mi się, że już kiedyś pisałam, że za prawdę nie trzeba dziękować. :) To raczej ja powinnam dziękować, za to, że jesteś od początku i mi pomagasz. I dłuugo jeszcze bym mogła wymieniać. Dziękuję <333

      Oj tak. Cholera jest dobra na wszystko. W każdej sytuacji się sprawdza, a nie raz robi za najlepszy, najdłuższy i wgl. naj opis. Dziękuję, po raz kolejny. :D I nie masz za co przepraszać. Cieszę się, że znalazłaś czas na przeczytanie i ocenienie.

      Trzeba w końcu ich wprowadzić, bo może na razie są pod 'innymi', ale jednak w bohaterach ich wpisałam, więc dobrze by było gdyby faktycznie występowali. :D No i przede wszystkim muszę zacząć wyjaśniać o co chodzi z... Nie, nie napiszę, bo wtedy się domyślisz. :P
      Coś Ci się ostatnio końcówki podobają. Cóż, nie wiem jak to jest, bo zazwyczaj na nie nie mam pomysłu i są pisane pod wpływem impulsu. ;D
      Dziękuję. <33 (Nie wnikam, który to już raz) :P
      Love U :****,
      Candy. <333

      Usuń
  3. <3 super oo Leoś znowu szaleje ?? a Viola w obcilych dresach :3
    hehehh
    WOW Lara i Diego ^^ a niech robia co chcą ^^ :D
    Viola zaczela się przejmować wygląda :D gut job ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział świetny :) :)
    Wow Leonek szaleje he, he :) :)
    Lara i Diego?? A właściwie może być :D
    Leonetta favourite <3333
    Życzę weny i czasu oraz czekam na next :) :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudo !!!
    Czekam na next !! ~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział :)
    Jejku, Leoś szaleje ^^
    Lara i Diego... Mam nadzieję, że za dużo nie naknują ;D Ale liczę na to, że niedługo rozdzielisz Leona i Larę :)
    Ludmi... Szkoda mi jej... No ale cóż, takie życie xd
    Zapraszam do mnie <3

    Kamila Chanel

    OdpowiedzUsuń
  7. Boskie :D :D

    Zapraszam do mnie http://leonettaleonyviolettta.blogspot.com/

    - Tini Verdas

    OdpowiedzUsuń
  8. Super :-)
    Caat :3
    PS. Sorry że nie komentuję ale jestem leń :3
    Caat :3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy