Violetta
To już dzisiaj. Dzisiaj jest zebranie podsumowujące ostatnie
półrocze. To dzisiaj Leon przestanie pełnić funkcję prezesa, jeśli coś pójdzie
nie tak. Od Fran wiem, że Diego czyha na tę pozycję i na każdym zebraniu
próbuje skompromitować mojego szefa, próbuje udowodnić, że Verdas jest
nieodpowiedzialny i nie potrafi dobrze zarządzać firmą i to on powinien zająć
jego stanowisko. Dlaczego on? Otóż jego ojciec jest przyjacielem starszego
Verdasa. Swoją drogą młodzi też się kiedyś przyjaźnili, ale to stare dzieje i
nikt nie wie, dlaczego teraz są największymi wrogami, ale do rzeczy. Znają się
długo, więc sobie ufają. Diego nigdy nie zawiódł ani swojego ojca, ani ojca
Leona, przynajmniej im się tak wydaje. A stanowisko prezesa musi być obsadzone
przez osobę zaufaną, więc zaraz po Leonie, Diego wydaje się być idealny.
Od trzydziestu minut zdenerwowana chodzę po gabinecie
próbując się dodzwonić do szatyna, który jak na złość, nie odbiera połączeń.
Cholera! Za godzinę jest zebranie, a on jeszcze nie wszystko wie. A przecież
musi to wszystko przedstawić! Nie może czytać wszystkiego z kartki, bo to
będzie znaczyło, że się nie przygotował! Co za kretyn! Dzwonię jeszcze raz.
Ostatni.
- Halo? – Usłyszałam zaspany, męski głos po drugiej stronie,
co znaczyło, że królewicz raczył w końcu odebrać. Ale zaraz, zaraz. Czy on
spał? Nie no, ja go po prostu kiedyś uduszę. Normalnie uduszę.
- Leon, czy Ty sobie jaja robisz?! – Warknęłam zła, niech
sobie przecież nie myśli. – Za godzinę jest zebranie!
- Co?! Jak?! – Słyszałam krzyki, więc zapewne go
rozbudziłam. Dobre i to. – Cholera zaspałem! Za dwadzieścia minut jestem! –
Rozłączył się, a ja dam sobie głowę odciąć, że zanim to stwierdził z dziesięć
razy sprawdził zegarek, a teraz w popłochu się myje i ubiera. Jako asystentka
niekoniecznie powinnam to robić, ale jako przyjaciółka już tak, więc poszłam do
bufetu kupić mu śniadanie, a potem do kuchni zrobić kawę. Postawiłam wszystko na biurku w jego
gabinecie i już miałam wychodzić, kiedy wpadł zdenerwowany Verdas. Zaczęłam się
śmiać, a on nie bardzo wiedział, o co mi chodzi. Wskazywała na to jego mina,
która teraz była hmm… No w każdym bądź razie był zdezorientowany. Podeszłam do
niego i niepewnie, aczkolwiek szybko rozpięłam jego koszulę i zapięłam ją
ponownie. Czułam jak podczas tego procesu Leon patrzy mi na ręce jeszcze
bardziej zszokowany. Na koniec pocałowałam go w policzek.
- Cześć – uśmiechnęłam się. – Miałeś źle koszulę zapiętą, a
skoro raz już źle zapiąłeś to możliwe, że wcale byś tego nie poprawił. No i nie
mogłam się wysłowić by Ci to powiedzieć. – Wyjaśniłam patrząc jak na jego
twarzy pojawia się coraz to szerszy uśmiech. – Śniadanie masz na biurku. I
streszczone to, co masz jeszcze do nauczenia. – Minęłam go i wróciłam do
siebie. Zamykając drzwi usłyszałam jeszcze jego ‘dziękuję’, ale nie odwróciłam
się, ani nic. Nie było na to czasu.
Po trzydziestu minutach wyszedł i skierował się do sali
konferencyjnej, prosząc mnie bym przyniosła dla wszystkich kawy. Zapytał o swój
wygląd i okręcił się dookoła własnej osi, co wywołało u mnie napad śmiechu.
Obrażony wyszedł, a ja po chwili, kiedy w końcu się uspokoiłam poszłam
przygotować cztery kawy. Na kilka minut przed rozpoczęciem wszyscy siedzieli
już na swoich miejscach, na szycie siedział ojciec Leona, jako właściciel
firmy. Po jego prawej stronie siedziała Pani Verdas, a obok niej Leon. Diego
siedział po lewej stronie najstarszej osoby w pomieszczeniu. Wniosłam kawę i
ciasteczka, które ustawiłam na samym środku. Kawy ustawiłam przy każdym członku
rady, obok filiżanek ułożyłam łyżeczki, a obok ciasteczek mleko i cukier.
- Powodzenia – szepnęłam Leonowi na ucho nim wyszłam i
udałam się do przyjaciółki.
Leon
W momencie, gdy wybiła godzina zero mój ojciec wstał i jak
zawsze otworzył posiedzenie. Krótko wyjaśnił, po co się tu zebraliśmy i oddał
głos mnie. Nim jednak cokolwiek zdążyłem powiedzieć uprzedził mnie Diego.
- Pozwolisz? – Zwrócił się do mnie. Wzruszyłem ramionami i
usiadłem na miejsce pozwalając mu tym samym mówić. – Firma od jakiegoś czasu, o
dziwo jest dobrze prowadzona. I nie mam pojęcia czy to zasługa moja, Leona czy
jego nowej asystentki, która odwala za niego brudną robotę. Nie mniej jednak
jestem w szoku, że wszystko ma się tak dobrze. Finanse również. Ostatnio
wyliczyłem nawet, że będziemy mogli dać pracownikom minimalne podwyżki, albo
premię – a to nowość. Diego chwali stan firmy. Ciekawe, co mu się stało… - W
każdym bądź razie nie jestem pewien czy Leon poradzi sobie dalej. Dojdą do tego
pokazy, gdzie musi się zaprezentować i on i Violetta, a wszyscy widzieliśmy jak
ona wygląda. – Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że on coś wymyśli! Co za
idiota.
- Z całym szacunkiem Diego, ale nie będziesz mi mówił czy
dam radę czy nie, a zwłaszcza biorąc pod uwagę wygląd mojej, podkreślam MOJEJ
asystentki. – Warknąłem zdenerwowany, jak on w ogóle śmie?! Dominguez niewzruszony usiadł na krześle i
wyraźnie cieszył się z tego, że wytrącił mnie z równowagi. – Możesz mi wierzyć
lub nie, ale Violetta lepiej nadaje się do wszystkiego niż Twoja asystenta. Mówi
biegle w kilku językach, jest elokwentna, a wygląd? Firma zajmuje się modą,
więc o jej wygląd na pokazach się nie martw.
- Przestańcie! – Krzyknęli moi rodzice widząc, że Diego
szykuje się do odpowiedzi. – Leon ma rację. Nie dyskryminujemy nikogo przez
jego wygląd, pochodzenie czy nie wiem, co jeszcze! – Dokończył ojciec. – Oboje
mieliście przygotować plan na następne pół roku i wtedy zdecydujemy. – Dodał –
Leonie zaczynaj. – Wstałem i uruchomiłem rzutnik gdzie miała być wyświetlana
prezentacja zarówno z podsumowaniem jak i z nowym planem. Pomysł Vilu, swoją
drogą genialny. Nie miałem dzięki temu żadnych kartek. Ważniejsze, aczkolwiek
trudniejsze informacje były zawarte w pokazie multimedialnym, a resztę znałem
na pamięć. Chwyciłem wskaźnik i zacząłem omawiać pierwsze wykresy, które
przedstawiały finanse w firmie. Widziałem zaskoczenie na twarzach słuchaczy, a
na twarzy mojego byłego przyjaciela dodatkowo dało się zauważyć złość. No tak,
finanse to jego działka, ja zawsze leżałem w tej dziedzinie, a teraz wszystko
mam omówione i to jeszcze poprawnie. Castillo należy się nagroda za to.
- To chyba wszystko – powiedziałem kończąc swoją prezentację
i podsumowanie. – Wykresy, zestawienia i inne takie w kwestii finansów
przygotowała Violetta, moja asystentka – ostro spojrzałem na Domingueza i
przesłałem mu złośliwy uśmieszek. – Violetta skończyła ekonomię i jak widzicie
jest naprawdę dobra w tym, co robi. Czy ktoś nadal sądzi, że nie damy sobie
rady? Inaczej, że Viola nie da rady? – Cisza. Zadowolony z siebie zająłem swoje
miejsce, a ojciec poprosił o prezentację pracy Diega.
Trzydzieści minut później była przerwa. Rodzice musieli
omówić i zastanowić się nad wszystkim. Zostawiłem wszystko i poszedłem do
gabinetu by porozmawiać z Violettą, ale jej tam nie było. Udałem się do
recepcji, ale tam też pusto. Spojrzałem na zegarek na mojej lewej ręce, który
wskazywał porę lunchu. Franceski nie ma, więc na pewno są w bufecie. Udałem się
do windy, którą zjechałem na dół i poszedłem w kierunku domniemanego pobytu
dziewczyn. Zauważyłem je dopiero po chwili. Uśmiechnąłem się i palcem pokazałem
Fran, że ma być cicho, bo ta mnie niestety zauważyła.
- Dziękuję – szepnąłem pochylając się do ucha dziewczyny, a
Castillo słysząc mnie niemal podskoczyła ze strachu. Zaśmiałem się i
pocałowałem ją w policzek. Przysunąłem krzesło do ich stolika i czekałem na
komentarz z ust Vilu, która minę miała taką jakby mnie miała zabić.
- Wystraszyłeś mnie – rzuciła z pretensjami. Wiedziałem, że
to skomentuje. Zaśmiałem się – a jak zebranie?
- Nie wiem. Mam piętnaście minut przerwy.
- Więc za co mi dziękujesz? – Zapytała zdziwiona. Spojrzałem
na żonę mojego przyjaciela, która z uśmiechem przyglądała się naszej rozmowie.
- Bo dobrze mi poszło. I jestem z siebie dumny. Nawet, jeśli
nie wygram – Odpowiedziałem patrząc to na szatynkę to na brunetkę. – Za kawę,
za pomoc, za poranek. Matko, Vilu za wszystko. Zasłużyłaś i jestem Twoim
dozgonnym dłużnikiem. – Zaśmiała się. Uwielbiam jej śmiech, jest taki radosny i
sprawia, że mam ciarki na ciele. – Ale Diego martwi się, że nie damy rady.
- Co, dlaczego? – Odezwała się tym razem Włoszka. Wyjaśniłem
im, co zaszło pomiędzy nami w sali konferencyjnej. Nie pominąłem niczego.
Zaznaczyłem nawet to, że pochwalił pracę Vilu i stwierdził, że firma dobrze
funkcjonuje, chociaż to niekoniecznie tyczyło się tego, dlaczego się martwił. –
No, co za idiota! – Krzyknęła Francesca, kiedy już skończyłem. Spojrzałem na
Violettę, która wyraźnie się zasmuciła.
- Daj spokój. Damy radę – położyłem dłoń na jej ramieniu –
po prostu na pokazy będziesz ubierać się w to, co poleci Ci Fran bądź ja i
tyle. – Próbowałem ją pocieszyć, po chwili dołączyła do tego również nasza
przyjaciółka.
- A jeśli przegrasz przeze mnie?
- To znaczy, że zarząd składa się z idiotów i rasistów.
–Zaśmialiśmy się razem i poczułem na sobie spojrzenie Violetty mówiące, że w
zarządzie siedzą moi rodzice. Wzruszyłem ramionami. – Nie przegram przez
Ciebie. – Chwyciłem jej dłoń i ucałowałem lekko. – Będę się zbierał, bo za
chwilę ogłoszenie. – Niespodziewanie dziewczyny też wstały i razem udaliśmy się
na górę. Ja do pokoju konferencyjnego, a one do gabinetu Violki.
***
- Wygraliśmy! – Krzyknąłem wchodząc do siebie i momentalnie
chwyciłem w ramiona swoją asystentkę kręcąc się z nią dookoła. Postawiłem ją
dopiero po chwili, jednak wciąż nie wypuściłem jej z ramion tylko mocno
przytuliłem do siebie.
- Gratuluję – usłyszałem jej szept i komentarz moich
pracowników, którzy zaczęli przychodzić do gabinetu numer trzynaście.
Przyjmowałem od wszystkich gratulacje, aż w końcu firma opustoszała. Miałem
tylko nadzieję, że Castillo jeszcze jest. Nie myliłem się. Siedziała przed
swoim biurkiem jakby na kogoś czekała, może na mnie? Przemknęło mi przez myśl.
Niepewnie chwyciłem ją za rękę i założyłem jej płaszcz oznajmiając, że odwiozę
ją do domu.
- Zasłużyłaś na
nagrodę – zacząłem, kiedy byliśmy w połowie drogi. Spojrzała na mnie
zaskoczona, a ja kontynuowałem – rozmawiałem z Marco, żebyś nie jechała sama.
Wysyłam Ciebie, a on Francescę na wakacje. Przyda Wam się odpoczynek. Wyjazd
pojutrze. Jutro macie wolne żebyście się przygotowały. – Zakończyłem równo
pod jej domem. Zadowolona rzuciła mi się na szyję, a ja niewiele myśląc
ponownie tego dnia przytuliłem ją do siebie.
- Nie wiem jak Ci dziękować. Odkąd tata nie żyje nie byłam
nigdzie na wakacjach. – Szepnęła.
- Po prostu bądź zawsze taka pogodna. Nic więcej nie
potrzebuje. – Pocałowałem ją w policzek. – Poza tym, bez Ciebie na pewno nie
dałbym sobie rady. – Uśmiechnęliśmy się do siebie. – Leć, to był ciężki dzień.
Na pewno jesteś zmęczona. Zadzwonię jutro i wszystko Ci wyjaśnię.
- To przyjedź na kawę – odpowiedziała, a ja zadowolony się
zgodziłem. Matko, Verdas co się z Tobą dzieje?! Poczekałem jeszcze aż wejdzie
do domu i dopiero, kiedy zamknęła za sobą drzwi odjechałem do siebie.
Chciałam dodać w sobotę, ale wychodzi na to, że nie będę miała jak, więc żeby nie było opóźnienia stwierdziłam, że dodam wcześniej, skoro i tak już jest skończony.
Besos :** <333
Chciałam dodać w sobotę, ale wychodzi na to, że nie będę miała jak, więc żeby nie było opóźnienia stwierdziłam, że dodam wcześniej, skoro i tak już jest skończony.
Besos :** <333
Boski nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńBoskie <33
OdpowiedzUsuńDiego idiota przegrał !!!!!!
Leoś wygrał <333
Kocham twojego bloga <3333
Czekam na next <333
Buziaczki :***
Iza Blanco <333
Boskie <33
OdpowiedzUsuńDiego idiota przegrał !!!!!!
Leoś wygrał <333
Kocham twojego bloga <3333
Czekam na next <333
Buziaczki :***
Iza Blanco <333
<3 Leoś wygrał JUPI jak zawsze :3
OdpowiedzUsuńczyżby dziewczyny jechaly do SPA itd ?? :D ^_^ <3 ahh kocham te wszytskie zmyslowe masaże :3
heheh ;) czekam na następny ;) oby był szybko ^^ i i rozdizal cudowny :**
bosko !!!
OdpowiedzUsuńCzyżbyś znała serial BrzydUla? xDD Bo jakoś tak te wszystkie relacje, typu Diego, Leon w twoim opowiadaniu są podobne do tych z brzyduli ';dd
OdpowiedzUsuńZnam, nie przeczę :D I póki co, faktycznie się o niego nieco opieram, ale jednak nie za bardzo, bo zauważ, że Diego nie jest jednym z właścicieli, Lara nie jest jego siostrą, nie pracuje w firmie i długo by wymieniać, ale zdradziłabym przez to swoje plany. :D Obiecuję, że opowiadanie coraz mniej będzie przypominało serial, to tylko początek. :D
UsuńCandy, kochanie wybacz, że jestem dopiero teraz. Ja, jak to ja zawsze jestem z opóźnieniem. XD Niestety, tak już z tą Sophie jest. :D
OdpowiedzUsuńAle nie zawracajmy sobie głowy moim bzdurnym czasem, a raczej jego brakiem.
Chyba mówię (piszę) Ci, że za każdym razem widzę postępy. I dobrze, bo z każdym kolejnym rozdziałem widać, że wkładasz w niego więcej serca. Rozwijasz się, a ja kocham patrzeć, na nowe wschodzące gwiazdy bloggera. :>
Relacja szef-asystentka wyraźnie się zaciera. Leoś broni Violkę niczym lew, dbający o swoje stado. XD Stają się, czy raczej są już przyjaciółmi. Ale widać iskierki pojawiające się miedzy tą dwójką. Verdas niby taki napalony, wszechobecnie zdradzający i wypadałoby żeby to on rzucił się na Viole pierwszy, aczkolwiek jak wolałabym żeby to Castillo zrobiła ten pierwszy krok, zabawnie by było. :D
Jeżeli chodzi o Diegusia, to nie mam pojęcia co mu takiego zrobił albo nie zrobił Leon, jednak nie powinien zachowywać się jak ostatni dupek. Takie moje osobiste zdanie. xD
No cóż... Sobie dałaś świetnie radę. Rozdział boski, ale to już na pewno wiesz. <3
Kocham, Soph ♥
Oj, przecież nic się nie stało, nie mam Ci czego, Kochanie wybaczać. :*
UsuńLeonetta już wykonuje w swoją stronę drobne kroki, ale do ich połączenia jeszcze daaaleko. :P Kto wykona ten pierwszy krok? Nie wiem, ale wiem, że ktoś pomoże komuś zrozumieć co czuje. I zrobi to zupełnie nieświadomie i w najgorszy z możliwych sposobów. :P
Diego jeszcze nas zaskoczy. I to myślę, że pozytywnie. Aczkolwiek nie będę go teraz bronić, bo zachował się jak świnia tak disując biedną Vilu.
Dziękuję za bardzo miłe słowa. To bardzo fajne uczucie czytać takie komentarze jak Twoje. ♡.♡
Całuję,
Candy. ♥♥
Jestem ciekawa, czy u Ciebie też będziemy musieli czekać tak długo jak na Teraz. :D Na Saberze chyba łatwiej znieść, że nie są parą c'nie. Tak jakoś mi się wydaje. xD
UsuńChyba wyczuwam jakąś kłótnie. Czyżby Fran wygarnęła Violce, że czuje coś do swojego szefa? A może senior Verdas zainterweniuje? Tyle możliwości. Masz ogromne pole do popisu pod tym względem. :>
Diego, zaskoczy pozytywnie? Jakoś nie mogę w to uwierzyć, ale skoro twierdzisz, że tak jest, to jest tak na pewno. :D
I nawzajem, bardzo lubię pisać motywujące rzeczy, kiedy widać, że ktoś tak się stara, <333
Pozdrawiam, Soph ♥
Jeśli z tymi propozycjami celujesz w to, że zrozumieją, że mają się ku sobie to nie trafiłaś. Przy tym co planuję, to pikuś, uwierz. ;D Przynajmniej jeśli chodzi o uczucia Leona, bo Viola wie, że coś do niego ma, tyle że to ukrywa. :P
UsuńNie wiem czy tak długo, bo chciałabym się wyrobić w 30 rozdziałach, a wtedy to znaczyłoby, że Leonetta będzie dopiero w 2 sezonie, a to znaczy, że bym musiała go napisać. :D Hahaha, nie wiem, najwyżej zmienię koncepcję i będzie 40 rozdziałów. Zobaczymy jak to pójdzie.
Tak, na Saberze łatwiej, nie wiem czemu. Może dlatego, że tam jest w formie wspomnień i pomimo, że Leonetty nie ma, to praktycznie w każdym rozdziale ona istnieje, chociażby stwierdzenie, że Leon ożeni się z Vilu (wybacz przykład, ale jest pierwszy, który przyszedł mi do głowy). W ostatnim też się przecież pojawiła, jak wspomniałaś o matce Violetty. Może dlatego łatwiej zdzierżyć to, że Leonetty nie ma. :D
Ściskam i spadam pisać dalej 6, póki mam chęci. :D
Candy. <3333
Cudowny ! jak każdy... co tu będę dużo pisać... świetne masz pomysły... widać ,że jesteś dojrzała i potrafisz nas zaciekawić i przyciągniąć ! POZDRAWIAM ! Agata
OdpowiedzUsuń