Suzy, pisałaś, że brakuje Ci tego jak siadają na ławce i obserwują swoje dzieci. No to zebrałam się w sobie i napisałam, specjalnie dla Ciebie, czwartą część. Jednak to już jest serio ostatnia. I więcej nie piszę, bo wyjdzie mi z tego opowiadanie ;)
- Co Bóg złączył
człowiek niech nie rozłącza. Ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Oboje doskonale pamiętają to wydarzenie, chociaż miało
miejsce pięć lat temu.
Szatyn obudził się przed żoną i z uśmiechem spojrzał w jej
kierunku. Następnie uniósł swoją dłoń i po raz kolejny zaczął przypatrywać się
swojej obrączce. Pomimo upływu lat nie wierzył, że mu się udało, że im się
udało.
- Znowu to robisz – usłyszał zaspany głos ukochanej żony i
przeniósł na nią wzrok. Odszukał pod kołdrą dłoń dziewczyny i splótł ją razem
ze swoją po czym pochylił się nad nią i złożył na wargach szatynki słodki
pocałunek.
- Mamo! Mamo! – Zaczęła krzyczeć ich córka i już po chwili
wparowała do pokoju sadowiąc się pomiędzy rodzicami, czym brutalnie przerwała
im poranną pieszczotę. Spojrzeli na nią z uśmiechem. – Ted ściął włosy mojej lalce! – Krzyknęła rozgniewana
Kate.
- To wcale nie byłem ja! Ona sama poszła do fryzjera! –
Bronił się chłopczyk. Starsi Verdasowie się zaśmiali. Mięli tak codziennie, ale
za nic w świecie by tego nie zmienili. Tworzyli szczęśliwą rodzinę, która już
niedługo się powiększy. Leon chwycił za rękę swojego synka i przyciągnął bliżej
by po chwili podnieść go i usadzić obok siebie.
- Lalki nie chodzą do fryzjera – wyjaśnił – następnym razem
wymyśl lepszą wymówkę. – Dodał. – A Ty, córeczko się nie martw. Tatuś jutro
jedzie do pracy to kupi Ci nową, dobrze? A teraz proszę Was o to żebyście byli
ciszej, bo mamusia musi mieć spokój. – Spojrzał na wszystkich surowym wzrokiem
pomieszanym z miłością. W dalszym ciągu pamiętał jak powiedziała mu, że jest
pierwszy raz w ciąży.
Było to dokładnie
cztery i pół roku temu. Byli wtedy na kolacji biznesowej w związku z nowymi
kontrahentami w firmie. Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, ale on
wiedział, że z ukochaną coś się dzieje. Nie potrafiła się na niczym skupić,
unikała jego wzroku. Nie poruszał tematu przy gościach, ale po kolacji, w domu
zapytał, o co chodzi. Odpowiedziała wtedy, że jest w ciąży. Opuściła głowę i po
chwili zaczęła go przepraszać mówiąc, że wie o tym, że to za szybko, że on na
pewno nie chce mieć jeszcze dzieci. Zamknął jej wtedy usta pocałunkiem
i przytulił mocno. Zapewniał, że dadzą radę, że się cieszy aż w końcu uwierzyła.
O drugim dziecku
dowiedział się w dość nietypowy sposób. Pół roku po narodzinach Kate dostał
malutką paczkę. Nie wiedział, z jakiej okazji. Urodziny miał za miesiąc,
imieniny dopiero za osiem, świąt nie było. O rocznicy jeszcze by nie zapomniał.
Nim otworzył paczkę zapytał o okazję, ale nie odpowiedziała. Wskazała tylko
głową na prezent i w ciszy czekała aż otworzy. Nawet ich córka wtedy grzecznie
spała. Po raz pierwszy posłuchała mamusi i nie przerwała im o tej porze.
Drżącymi dłońmi rozerwał papier ozdobny, potem otworzył kartonik. W środku były
dwa buciki niemowlęce. Jeden niebieski, drugi różowy. Już wiedział. Z
załzawionymi oczyma spojrzał na nią i po chwili wziął ją w swoje ramiona i
zaczął się z nią kręcić. Miał ochotę krzyczeć, ale nie chciał obudzić małego
brzdąca, który spał na górze. W końcu postawił ją na ziemi i pocałował.
Dwa miesiące później
ponownie dostał od niej prezent. Tym razem spodziewał się, co tam było. Już bez
zbędnych pytań rozerwał opakowanie i dostrzegł niebieski bucik do kompletu.
Chłopczyk. Spełniło się jego kolejne marzenie. Będzie miał syna.
Siedem miesięcy temu
ponownie dowiedział się, że Violetta jest w ciąży. Tego nie planowali, więc
trochę się zmartwił. Jednak, kiedy zobaczył uśmiechniętą żonę sam zaczął się
uśmiechać. Upewnił się jeszcze, że nie jest na niego zła i pobiegł powiadomić
rodziców o jakże miłej wiadomości.
- Śniadanie! – Donośny głos teścia przerwał jego
wspomnienia. Zauważył, że nie ma jego pociech, a pani Verdas już jest ubrana.
Ujął wyciągniętą w jego stronę dłoń i razem zeszli na dół, gdzie pan Castillo
przygotował dla wszystkich śniadanie. Zauważył swoje dzieci, które już czekały
aż dziadek nałoży im jajecznicę. Leon odsunął ukochanej krzesło, pomógł usiąść
i sam zajął miejsce obok niej. Przywitali się z ojcem szatynki, życzyli sobie
smacznego i zaczęli pałaszować najważniejszy posiłek dnia.
Po południu jak w każdą niedzielę udali się na plac zabaw,
który zgodnie z planami wybudował szatyn. Małżeństwo usiało na ławce i
obserwowało dzieci bawiące się nieopodal. Berek, Ziemia Parzy, Dziadek Mróz. To
były ukochane zabawy pociech Verdasów. Kiedy jeszcze Vilu nie była w
zaawansowanej ciąży bawili się razem, teraz Violetta nie ma na to siły, a Leon
wolał dotrzymywać jej towarzystwa.
- Plecy mnie bolą – powiedziała. Szatyn z uśmiechem wskazał
na swoje kolana i przesunął się na koniec ławki. Kobieta położyła się na
niewygodnej ławeczce i poczuła lewą dłoń męża na swoim brzuchu, a prawą na głowie.
Szybkim ruchem wsunął łapkę pod ciążową bluzeczkę żony i delikatnie zaczął
kreślić wzorki na jej dużym brzuchu. Przymknęła powieki by spokojnie
rozkoszować się przyjemnością, jaką dawał jej dotyk ukochanego mężczyzny.
- Wieczorem zrobię Ci masaż. – Leon obrysował kciukiem
kontur jej ust, czym spowodował, że z uśmiechem otworzyła jedno oko, po chwili
drugie.
- Mój drogi mężu, wieczorem to ja mam w stosunku do Ciebie
inne plany. Przyjemniejsze dla nas obojga. – Zaśmiała się
- Jeszcze Ci się chce? Kochanie…
- Lekarz nie widział przeciwwskazań. Pytałam się na
ostatniej wizycie. Po drugie, w ciąży popędy seksualne często są większe niż
normalnie, a po trzecie muszę dbać o to, żebyś był zaspokojony i przypadkiem
nie poszedł do tej swojej asystentki. – Skrzywiła się na wspomnienie
długonogiej brunetki pracującej z jej mężem. Od początku wiedziała, że będą z
nią problemy, ale jak chodziła do pracy mogła ją pilnować, a teraz? Ufała
mężowi, ale wiedziała też, że pracownica ma na niego ochotę. Nie raz Leon
przychodził do domu wkurzony, bo Kimberly sobie coś wymyśliła, dotykała go.
Bała się, że w końcu ulegnie. To tylko mężczyzna, a on też ma swoje potrzeby,
zwłaszcza Leon, który w przeszłości uwielbiał zabawę. W każdym możliwym
znaczeniu tego słowa. No i była jeszcze taka opcja, że mogłaby mu dosypać
czegoś do herbaty albo kawy.
- Więc o to chodzi – zaśmiał się – nie musisz się martwić.
Jutro mam spotkanie z jej ojcem, moim i nią samą. Przygotowałem nagrania. I
przedstawię sprawę jasno. Jeżeli nie przestanie to ją zwolnię. I wtedy nawet
długoletnia przyjaźń naszych rodziców jej nie pomoże. Nie mam zamiaru się Cię
stracić przez jakąś napaloną małolatę. – Pochylił się i musnął jej pokryte
czerwoną szminką wargi. – A masaż i tak Ci zrobię. – Dodał po oderwaniu i z
powrotem przeniósł wzrok na dzieci, które teraz bawiły się w piaskownicy. –
Chodź, w tym możemy im pomóc. – Pomógł ukochanej wstać i objęci ruszyli w
stronę swoich pociech. Zaczęli razem z nimi budować zamki z piasku, autostrady.
Po kilku godzinnej zabawie powstało całe miasto, a oni zaczęli się zbierać na
kolację.
Następnego dnia obudził ich dźwięk budzika. Szatyn przetarł
zaspane oczy i spojrzał na uśmiechniętą twarz żony.
- Co tak mi się przyglądasz? – Zapytał ziewając i ułożył
swoją głowę na piersiach dziewczyny. Prawą dłoń ułożył na jej ramieniu i
zaczął kierować się nią w dół, aż do kolana. Z trasy zboczył tylko na chwilę
chcąc przejechać po jej brzuchu. – Co słychać u moich bliźniaków?
- Przyglądam Ci się, bo mogę. I mam na Ciebie ochotę. Znowu.
A u bliźniaków okey. Śpią.
- Znowu? Kochanie jesteś nie do zdarcia, jesteś niemożliwa! Ale teraz nie mogę.
Muszę jechać do firmy. Jak będziesz chciała to wieczorem. – Pocałował ją czule,
co skrzętnie wykorzystała i już po chwili leżała na nim. Ułożył dłonie na jej
plecach i zaczął dotykać jej nagiego ciała. Uwielbiał ten stan, mógłby tak
godzinami, ale jest głową rodziny i musi na nią zarobić. Zwłaszcza, że niedługo
pojawią się dwie nowe osoby, które też trzeba będzie ubrać i wyżywić. Kiedy
mówiła mu o ciąży nie spodziewali się, ze to będą bliźniaki. Stwierdzili nawet,
że poprzestaną na trzecim dziecku, ale coś im nie wyszło i będą mięli czwórkę.
A mawiają, że bliźniaki pojawiają się, w co drugim pokoleniu, jeżeli u któregoś
z rodziców występowały. A tymczasem on ma siostrę bliźniaczkę i sam będzie miał
bliźniaków. Teoria się nie sprawdziła. – Słońce, proszę Cię. Naprawdę muszę już
iść. – Powiedział między pocałunkami. Violetta spojrzała na niego smutna i
niechętnie z niego zeszła. Bez słowa ruszył do łazienki, gdzie się umył i
ubrał. Wróciwszy do pokoju zastał żonę w takim samym stanie jak przedtem. W
dodatku płakała. Ach te jej humorki. Usiadł obok i przytulił ją do siebie. –
Nie płacz. Przecież wiesz, że najchętniej bym tu został, ale nie mogę. Ktoś
musi na to wszystko zarobić. – Otarł spływające po policzkach kobiety łzy. –
Postaram się wcześniej wrócić, dobrze? – Kiwnęła delikatnie głową i pocałowała
męża. Kiedy się odsuwała była już uśmiechnięta. – Twoje usta są takie miękkie,
kiedy płaczesz, że mógłbym się od nich nie odrywać. – Wymruczał wprost do jej
ucha, wstał i poszedł na śniadanie. Na dole zastał już krzątającego się
Germana.
- Znowu nie dała ci spać – stwierdził spoglądając na zaspaną
twarz zięcia. Verdas skwitował to delikatnym uśmiechem. Sam go tu sprowadził
żeby pomóc rodzinie małżonki. Mieszkali razem, więc nie musieli martwić się o rachunki,
chociaż Castillo i tak się uparł, że będzie dokładał do wszystkiego. Biorąc pod
uwagę status materialny ojca ukochanej wiedział, że to i tak lepiej niż mieliby
mieszkać sami. Niestety i tak obawiał się o swoje stosunki z teściem. Wiedział
jak ten kocha swoją najstarszą córkę, jakie ma w stosunku do niej oczekiwania.
Wiedział też, że ktoś doniósł mu o tym, co było kiedyś. Bał się jego reakcji na
wieść o ciąży, bo to zniweczyło jego plany. Violetta nie mogła ukończyć
studiów, dokończyła je dopiero po porodzie. Jednak wszystko było w porządku,
Castillo widział, że Verdas się stara, że mu zależy, więc postanowił cieszyć
się szczęściem córki. W końcu zostali sami. Najmłodsza córka wyprowadziła się
do narzeczonego, a on został, chociaż chciał wrócić do siebie. Nie chciał się w
nic wtrącać, bo wiedział, że to może doprowadzić do rozpadu małżeństwa. W tym
czasie urodził się Ted, więc Leon poprosił teścia by tu został i pomógł Violi,
bo on musi być w pracy, a nie chce ukochanej zostawiać samej z dwójką dzieci.
Zgodził się i pozostał. Teraz pomaga przy ciąży jak nie ma szatyna. Pomimo
wszystko mąż najstarszej córki Germana się go obawia i nie ma zamiaru
wtajemniczać go w większości spraw, które z żoną załatwiają w zamkniętej
sypialni. Nie widział takiej potrzeby.
W ciszy oglądali film z kamer firmowych przedstawiający
niestosowne zachowanie Kimberly w pracy.
- Chyba więcej dopowiadać nie muszę – powiedział Leon. – W
każdym bądź razie chcę żebyście wiedzieli, że jeżeli jeszcze raz coś takiego
się powtórzy. Jeżeli jeszcze raz zmienisz relacje pracownik-pracownica na
jakieś inne to wylecisz dyscyplinarnie. Mam żonę i dzieci i nie w głowie mi
żadne romanse!
- Ale ze mną byłoby Ci lepiej – zaczęła kokieteryjnie
brunetka, ale szatyn jej przerwał.
- Nie byłoby mi lepiej. W dzieciństwie, co noc miałem inną,
więc wiem, że Violetty nikt nie przebije. Zresztą nie będę się tłumaczył.
Powiedziałem i zdania nie zmienię, a jeżeli to nie zadziała to wystąpię do sądu
o zakaz zbliżania. – Dokończył i usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu.
Przeprosił towarzystwo i odebrał – Tak?... Kate spokojnie… German co się
dzieje?! Jadę! – Nie wyjaśniając niczego wybiegł z sali konferencyjnej i
pobiegł do samochodu. Po dwudziestu minutach podjechał pod dom, gdzie na
werandzie czekał już teść ze swoją córką. Wziął małżonkę na ręce i posadził w
samochodzie. Pojechali do szpitala. W trakcie drogi zadzwonił po ojca i
poprosił żeby ten przyjechał do nich po pana Castillo i maluchy. Wyjaśnił, że jedzie z
Violettą do szpitala, bo nie było wolnych karetek.
- Przepraszam – usłyszał cichy szept ukochanej kobiety,
który przepełniony był bólem. Nie odpowiedział tylko docisnął pedał gazu i już
po dziesięciu minutach wnosił ją na oddział, gdzie lekarze zabrali ją na blok
operacyjny. Pozwolili mu iść z nimi, gdyż chodziło o ciążę. Słyszał tylko
urywki rozmów, które nic mu nie mówiły. Oderwało
się łożysko. Musimy operować. Wyjął telefon i go wyłączył. Stanął obok
szatynki i chwycił jej dłoń. Obserwował jak lekarze podają znieczulenie
punktowe i zabierają się do pracy. – Przepraszam – powtórzyła. – Gdybym nie
podnosiła Teda.
- Cii – pogłaskał ją po policzku starając się opanować łzy.
– Wszystko będzie dobrze. Jesteś matką, to normalne, że reagujesz bardziej
uczuciowo niż ja. Chcesz ich chronić przed wszystkim. Teraz się uspokój.
Jesteśmy w szpitalu i wszystko będzie dobrze.
Po godzinie usłyszeli głośny krzyk i lekarz podał im
najpierw jedno dziecko potem drugie. Oboje owinięte były w białe kocyki.
- Widzisz? Mówiłem, że będzie dobrze – szepnął kucając obok
niej. Po ich policzkach spływały łzy. Oddali dzieci lekarzom, którzy włożyli
maluchy do inkubatorów. – Idę uspokoić rodzinę. Przyjdę potem – czule ucałował
jej czoło i wyszedł z sali. Kiedy rodzina zobaczyła go płaczącego i umorusanego
krwią zamarła. Mały Teddy zaczął jeszcze głośniej płakać powtarzając, że to
jego wina. – Cassie waży dwa kilogramy, a Jake kilo osiemset. Oboje po 8
punktów. – Uśmiechnął się do wszystkich i zaczął przyjmować gratulacje. Ściągnął
płaszcz i wziął na ręce starszego syna.
- Jesteś na mnie zły, tatusiu? – Zapytał cichutko. Leon
pokręcił z uśmiechem głową. – A mamusia? – Powtórzył czynność. Po chwili z Sali
wyjechały dwa maluszki. Verdas poprosił pielęgniarki, aby zatrzymały się na
chwilę. Pokazał rodzinie noworodki i przedstawił niemowlaki starszym dzieciom.
- Najedliśmy się tylko strachu – Szepnął do synka. – Odwiozę
Was do domu i wrócę do Violetty, obiecałem jej.
- Chwila, chwila. My też chcemy się zobaczyć z synową,
pogratulować jej. Maluchy i German na pewno też. A potem my ich odwieziemy.
Będziesz mógł zostać. - Zarządził ojciec Leona.
Po tygodniu wróciła do domu, a tam wszystko było już
przygotowane. W ich sypialni stały dwa dodatkowe łóżeczka, wanienki były
przyniesione, wszystko wysprzątane. Od progu przywitały ją uśmiechnięte dzieci
i jej ojciec. Po jej policzkach popłynęły łzy. Podała córeczkę mężowi i
przytuliła się ze wszystkimi. Szatyn odniósł maluchy na górę i wrócił na dół,
gdzie wspólnie z resztą rodziny zjadł posiłek.
Wieczorem stał podparty o łóżeczka najmłodszych milusińskich
i przyglądał im się ze łzami w oczach. Po chwili poczuł jak pod ramie wsuwa mu
się jego żona. Uśmiechnął się do siebie, spojrzał na nią i złożył na jej ustach
czuły pocałunek.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. Ale więcej mnie tak
nie strasz. – Szepnął patrząc jej w oczy. – Kocham Cię i nasze szkraby. I nie
chcę Was stracić. Obiecaj, że zawsze będziemy razem – poprosił.
- Obiecuję – szepnęła.
Pod ostatnim partem znalazło się sporo komentarzy, które spowodowały uśmiech na mojej twarzy. Chcę podziękować za wszystkie. Właściwie to nie tylko za te "z piętra niżej", ale za każdy komentarz, który został napisany. Jest mi bardzo miło czytać, że podoba się to, co piszę. Chociaż ja zazwyczaj sądzę, że jest beznadziejne. Przywilej autorki. :D W każdym bądź razie i tak dziękuję.
Muszę się przyznać, że zakładając bloga wcale nie chciałam pakować się w opowiadanie, co już pisałam Suzy. Stwierdziłam, że to za duże wyzwanie przed egzaminami i sądziłam, że zajmę się tylko i wyłącznie jednorazówkami, bo dobrze się w nich czuję, w każdej chwili mogę je zakończyć i nie ma aż takiego oczekiwania na ciąg dalszy... Tymczasem wyszło tak, że zaczęłam pisać opowiadanie. ;) Ale cóż. Nie będę tego komentować. Nazwisko zobowiązuje, więc nie ma co się dziwić, że stało się tak, a nie inaczej.
Dodałam nową zakładkę - zareklamuj się. Oczywiście pamiętam o tych, co swoje adresy podawali pod postami, ale w tej chwili nie mam czasu wchodzić na nowe blogi, a później ich szukać to masakra, ale nie pomyślałam o tym wcześniej, więc będę szukać. ;) Jednak łatwiej mi będzie jeżeli od teraz to tam będziecie zostawiać adresy swoich blogów.
Rozdział pojawi się jutro wieczorem lub ewentualnie w sobotę do południa.
To chyba tyle.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa i do usłyszenia! ;)
Całuję, :***
Candy. :)
Dziękuję!
OdpowiedzUsuńBardzo ci dziękuję, że dodałaś tą przecudną już niestety ostatnią część OS.
Moja prośba sie spełniła jestem mega szczęśliwa.
Leoś jako tata <3, i jeszcze te ich dzieci no normalnie cud!
Przez chwilę się bałam, że coś będzie nie tak z bliźniakami, ale na szczęście wszystko w porządku.
Czyli mówisz, ze nie mam co liczyć na 5 część?
Nie mogę sie doczekać rozdziału!
Pozdrawiam Suzy
Pomimo, że już Ci odpisałam to żebyś nie czuła się pominięta to masz ;D
UsuńDziękuję. Resztę już omówiłyśmy ;D
http://mystory-jortini.blogspot.com/ zobaczcie i komentujcie
OdpowiedzUsuńBoskie, świetny itp.
OdpowiedzUsuńDużo, by wymieniać ;p
Jak śmiesz pisać, że nie umiesz pisać xDD
Poprzedni wers jest trochę dziwny, ale okej ;)
Czekam na rozdział ;D
Buziaki ;**
Przywilej autorki :D
UsuńDzięki.
Całuję,
Candy. :**
OMG...On jest Boski ♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńTa cała rodzinka Leonettki ,
jest taka urocza :D
Piszesz świetnie , bosko,cudownie itp
Pozdrawiam ^_^
I czekam an kolejny,
świetny next ...
To już nie ten ;)
UsuńDziękuję. <3
Pozdrawiam.
Piękny!
OdpowiedzUsuńLeonetta <3
Popłakałam się czytając jak Tedd się obwiniał :')
Całe szczęście wszystko wyszło dobrze <3
Czekam na next'a i życzę weny! xxx
~KatePasquarelli
No i zapomniałam dodać:
OdpowiedzUsuńPiszesz świetne OS'y. Czekam na następne <33
~KatePasquarelli
Już ostatnio miałam Ci pisać, że Ciebie się tu nie spodziewałam. Zupełnie nie wiem dlaczego.
UsuńCieszę się, że Ci się podoba.
Dziękuję <3
Candy.
Fantastyczny OS !!
OdpowiedzUsuńRodzina leonetty <3333
Czekam na nexta!
Dziękuję. <33
UsuńGenialnie piszesz ^.^ zazdroszczę Ci takiego talentu ;>
OdpowiedzUsuńCzekam na następne OS ;) i oczywiście rozdział :]
Wcale nie mam talentu. ;) Ale dziękuję. <3
UsuńCudowny !
OdpowiedzUsuńDopiero dzisiaj dowiedziałam się od koleżanki o twoim blogu i już od południa go czytam i przeczytałam wszystko !
Boże to jest piękne :)
Masz cudowny talent do pisania ♥
Bardzo lubię Leonette, a ty tak pięknie ich opisujesz :D
Nie mam słów na opisanie tego co piszesz na tym blogu !!
Od dziś czekam na następne.
~Weronika~
Dziękuję ;D
UsuńOj ta Ola, ;)
Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. <3
Candy.
Więc jestem xD
OdpowiedzUsuńDzisiaj skończyłam czytać bloga, a tu kolejna część O.o ale nic nie mówię, cieszę się :D
To było piękne <33333
Wiesz jak mi serce waliło, jak czytałam że Violetcie się odkleiło łożysko? Nie wiesz. A wiesz jak się denerwowałam jak Leon wybiegł z tego spotkania? Nie wiesz.
Było cudownie, nie mogę normalnie :D
Czekam na rozdział, part czy cokolwiek :D
Kocham <33333
Ta u góry, nade mną to moja sprawka, hyhy xD
UsuńTak właśnie myślałam. :D
UsuńDziękuję. Wiesz, że brakowało mi tego słowa? "Odkleiło" - pomyślałam o nim, a jak chciałam napisać to miałam pustkę. I jest oderwało :D
Ja Ciebie też ;P <3
Cudo !!
OdpowiedzUsuńCudnie piszesz !!
Czekam na rozdziałek !!~ Julka ♥
Dziękuję :D <3
UsuńCandy.
Hymmm ...... I pytanie co ci tu napisać !! KOBIETO!!
OdpowiedzUsuńpo prostu nei znam słowa ^^^ nie wiem czy wystarczy ci Boski, Niesamowity,Niewiarygodny,czy poprostu krutkie WOW :D
Jak ci już pisalam kazdy twój rozdizla czy part czy nawet krutka zwięzla notka a u mnie po prostu to uśmeich na twarzy :D nie wiem ale takie emocje u mnie wywolujesz :3
hehe a Viola jak była jeszcze napalona <3 YEAH :3
po prostu rodzinny slodki part tzn ta część :3 bo 2 mi się najbardziej podobala :3 heheh :D ttak tak wiem znowu moja glowka przechodzi na zbocozne myśli AHHH :D
NO nic czekam na rozdzial :D :* jeśli by byla w piątek to zaj <3
a jak w sobote :P to przepraszam ale przeczytam dopiero w poniedzialek bo idę na ślub cioci <3 :3 :D
więc sorki :*:*:
Ps; sory za błędy ale z telefonu :x
Buziaczki twoja zboczona faneczka :*
Kolejny cudowny OS ! Płakałam jak bóbr ! świetnie opisujesz to co się dzieję i ja sama czułam się jak Violetta ...jak twoi bohaterzy ! Jak kończyłam 1 cześć to tylko myślałam co będzie dalej .. co będzie ? ! Jeżeli chodzi o sceny 18+ to mi w twoim wykonaniu nie przeszkadzają ponieważ nie piszesz taj ordynarnie jak niektóre dzieci na innych blogach a wprost przeciwnie piszesz tak delikatnie.. trochę tajemniczo co sprawia że jest intymnie a nie obleśnie :D 4 część była słodka <3 ta scenka z dziećmi.. i nawet w tej sielance potrafiłaś nam wbić gwóźdź niepokoju :D cieszę się że tak urozmaiciłaś scenę porodu :D ŚWIETNE POMYSŁY !!!!!!!!!! POZDRAWIAM ! <3 Agata
OdpowiedzUsuńWow masz ogromny talent takie subtelne ale z charakterem cudo cudo kocham cię kocham tego bloga przecudoooowne wzruszylam sie ;*
OdpowiedzUsuń