sobota, 30 sierpnia 2014

Konkursowy OS numer 4 "Druga szansa"


     W jednej chwili masz wszystko, czego kiedykolwiek pragnąłeś. Dom, rodzina, kariera. Myślisz, że już nic lepszego nie może Ci się przydarzyć - i masz rację.
     W kolejnej chwili tracisz wszystko i nie masz niczego.
     Kariera zakończona przez kontuzję.
     Małżeństwo stracone przez zdradę.
     Córka odebrana przez ludzi, których zraniłeś.
     Co wtedy pozostaje? Zupełnie nic.


* * *

     Pisk wydobywany podczas pocierania sportowymi butami o parkiet, dźwięk piłki odbijającej się o palce, bądź czysty jak nigdy parkiet. A na koniec tłum kibicujący swoim faworytkom. Chwila, gdy trener przeciwnej drużyny musi wziąć czas, bo zupełnie nie radzą sobie z drużyną szatynki.
     Podeszły do niej z uśmiechami na twarzy. Ich oczy mówiły "Wygraną mamy w kieszeni". Ten widok zdecydowanie radował młodą Castillo. W tej chwili widziała tylko ich szczęśliwe miny.
     - Mamy ich w garści, ale pamiętajcie, że to dopiero drugi set. Wszystko może się zmienić - przypomniała poważnym głosem, ale zaraz później jej usta wygięły się tworząc uśmiech na jej twarzy. - Musicie pamiętać, żeby szybko się przemieszczać i nie spoczywać na laurach. 
      Kątem oka spojrzała na trenera przeciwnej drużyny, który zdecydowanie nie był zadowolony wynikiem. Cóż się dziwić - wygrywały 20:6.
     - Pamiętacie co mówiłam wam na treningach? - zapytała, a widząc niepewne miny dziewczyn, kontynuowała. - Nie trzymajcie dłoni na kolanach. - Ugięła nogi i położyła dłonie tak, żeby pokazać im, o czym mówi. - To was spowalnia. Trzymajcie je swobodnie, ale nie opierajcie się na nich. 
     Wszystkie przytaknęły, i nadeszła pora powrotu na boisko. Każda przybiła piątkę z trenerką i wróciły do gry. Oczywiście stosowały się do rad szatynki. Była dla nich wzorem  zawsze chciały osiągnąć to, co ona parę lat temu. Każde jej słowo było dla nich bardzo ważne i  z a w s z e  jej słuchały oraz wykonywały polecenia. Pewnie dlatego prezes klubu bez wahania stwierdził, że jej grupa jest najbardziej zdyscyplinowana. 
     Podczas trzeciego setu, podszedł do niej trener przeciwnej drużyny. Miał na sobie czarne spodnie dresowe i niebieską bluzę z logo klubu. Na nogach oczywiście widniały asics'y. Z początku stanął tylko obok, założył ręce na piersi i obserwował grę. Violetta nie zwracała na niego uwagi.
     Po dwóch punktach zdobytych przez jej drużynę, odezwał się.
     - Muszą być szczęśliwe, że trenuje je sama Violetta Castillo - stwierdził, nie odrywając wzroku od boiska. - Ich rodzice zresztą też.
     - Niby dlaczego? - zapytała. Schowała kosmyk włosów, który wyszedł z jej kitka za ucho. - Nie jestem nikim niezwykłym.
     - Może teraz nie, ale byłaś.
     - Myślałam, że wszyscy zdążyli już zapomnieć o tej porażce.
     Nie lubiła rozmawiać o swojej karierze. Wstydziła się tego, iż musiała zrezygnować z tak wysokiej pozycji i to przez jeden głupi błąd, którego żałowała do dziś. Zawsze gdy ktoś ją o to wszystko wypytywał, urywała temat. Wyjątek robiła jedynie dla dziewczyn z jej grupy. Życzyła im wszystkim, żeby osiągnęły równie wiele. Przestrzegała je również przed swoim błędem.
     - Porażce? Każdemu mogło się zdarzyć.
     Nie odpowiedziała tylko skupiła całą swoją uwagę na piłce lecącej nad siatką. Przeleciała i trafiła prosto w linie boiska. Mimo to sędzia uznał to za aut.
     - Pole! - krzyknęła. - Piłka spadła prosto na linie!
     Mężczyzna nie zwrócił jednak na nią uwagi i gra toczyła się dalej.
     - Więc to prawda - odezwał się ponownie szatyn. - Walczysz o każdy punkt.
     - Walczę o to, żeby gra była fair, a sędzia nie udawał ślepoty! - poprawiła go tak głośno, aby słyszał to sędzia.
     Trener zaśmiał się pod nosem.
     - Śmieszy cię to? - W jej głosie nietrudno było wyczuć złość. Nie znosiła, gdy ktoś się z niej śmiał czy nabijał.
     - Tak, nigdy nie podejrzewałbym, że "wielka gwiazda reprezentacji" jest taka dziecinna.
     - Ja jestem dziecinna? Odezwał się ten, który nie potrafi nawet przygotować swojej drużyny do meczu.
     - Odezwała się ta, która wprost nie potrafi przegrywać.
     Przegiął, pomyślała, po czym obdarowała go najbardziej wrogim spojrzeniem na jakie było ją stać i podeszła bliżej.


     45 minut później, po meczu.


     Siedziała na umywalkach, zaś on stał przed nią i przenosił pocałunki na jej szyję. Wplotła rękę w jego włosy i cicho pojękiwała. Następnie wrócił do jej ust sprawiając, że każdy pocałunek był jeszcze bardziej brutalny. Jego ręce błądziły po całym ciele Castillo, ale nie przeszkadzało jej to, wręcz przeciwnie - czuła się wspaniale.


     6 miesięcy później...


     Violetta i Leon od sześciu miesięcy byli razem. Ich miasta były niedaleko siebie, więc w każdą wolną chwilę spędzali razem. Rozważali również zamieszkanie razem, byłoby o wiele łatwiej. Szatyn planował także oświadczyny. Pokochał w Castillo zarówno zalety jak i wady. Pragnął spędzić z nią resztę życia, i miał nadzieję, że ona także.
     Byli w drodze do najlepszych przyjaciół Verdasa. Chciał w końcu, aby jego kumpel poznał kobietę którą kocha nad życie. Mieszkali za miastem w małym domu z przepięknym ogrodem, w którym codziennie bywała Ludmiła, żona przyjaciela Leona. Nie pracowała, więc całą swoją uwagę skupiała właśnie na swoich roślinach i pasierbicy.
     Owszem, pasierbicy.
     Federico miał córkę z poprzedniego małżeństwa. Nigdy nie mówi o swojej żonie, a Nadia myśli, że to Ludmiła jest jej prawdziwą matką. Jedyna rzecz związana z nią, o której wie Verdas to to, że umarła przy porodzie. O nic więcej nie pyta.
     - Nie uważasz, że ta sukienka jest nieodpowiednia? - zapytała Violetta, dokładnie przyglądając się strojowi. Z niewiadomych nikomu powodów, strasznie stresowała się tym spotkaniem. zależało jej na tym, żeby znajomi Leona ją polubili.
     Szatyn uśmiechnął się, po czym spojrzał na nią.
     - Jest idealna - zapewnił.
     Ponownie skierował swój wzrok na drogę, ale jego ręka powędrowała na nogę kobiety. Kąciki ust Castillo powędrowały w górę. Położyła swoją dłoń na jego, i wygodniej usiadła.
     Gdy dojechali szatynka dokładnie rozejrzała się przez okno samochodu. Dom był niewielki, ale zadbany. Przed nim był ogród oraz dwie huśtawki należące do córki przyjaciela Leona.
     Verdas obszedł samochód i otworzył drzwi swojej ukochanej. Złapał ją za rękę, pomagając wysiąść z samochodu i pocałował ją w celu dodania otuchy. Następnie splótł ich palce razem i podeszli do drzwi. Zapukał w nie, i już po chwili pojawiła się przed nimi szczupła blondynka. Miała na sobie bladoróżową sukienkę, a jej włosy były rozpuszczone.
     Leon przedstawił jej Violettę, po czym te się przywitały i weszli do środka.
     - Fede pojechał na chwilę z Nadią do sklepu - oznajmiła Ludmiła. - Powinni zaraz wrócić.
     Weszli do niewielkiej jadalni, w której mieli tego dnia zjeść kolację. Violetta wraz z blondynką usiadły przy stole.
     - Pójdę do niego zadzwonić - rzucił Leon i wyszedł z pomieszczenia.
     Castillo dokładnie rozejrzała się po jadalni. Była skromne urządzona - zresztą jak cały dom - ale na pierwszy rzut oka wyglądała przytulnie. Przez otwarte drzwi widać było kuchnię. Dostrzegła na lodówce różne rysunki i laurki. 
     - Nadia to wasza córka? - zapytała niepewnie.
     - Mojego męża - odpowiedziała z lekkim uśmiechem. - Jej matka umarła przy porodzie.
     - Och, przykro mi...
     - To dawna sprawa. Nadia do dziś nie wie, że to nie ja jestem jej matką. Mój mąż to ukrywa, sama nie wiem, czemu.
     Chciała coś odpowiedzieć, ale w tym samym czasie usłyszały dwa męskie głosy. Jeden należał do Leona, a drugi zapewne do męża Ludmiły. Szatynka miała dziwne wrażenie, że zna drugi głos. Natychmiast jednak odrzuciła tą myśl. Przecież to niemożliwe, uspokoiła się w myślach.
     Kiedy jednak weszli do pomieszczenia, uświadomiła sobie, że to możliwe. Stał przed nią. Nic się nie zmienił. Wciąż miał taką samą fryzurę, podobne ciuchy i identyczny uśmiech, który zniknął jednak gdy ją zobaczył. Cóż się dziwić. Szatynka nigdy nie przypuszczała, że jeszcze go spotka, a tym bardziej, że rzuci jej się na szyję.
     Ale chwila!
     Przecież on wyjechał. Wyprowadził się jak najdalej stąd, żeby ta nie miała żadnego kontaktu z nim i jego córką. Zrobił wszystko, żeby więcej ich nie zobaczyła. Dlaczego postanowił zamieszkać zaledwie 30 kilometrów od Buenos Aires? Przecież to najgłupsza rzecz, jaką mógł zrobić!
     Mimo to, iż wyraźnie widać, że idealnie poznaje swoją byłą żonę, gdy Leon ich sobie przedstawia, udaje, że pierwszy raz ją widzi. Zaraz za nim pojawia się dziewczynka. Wygląda na 7 lat.Szatynka od razu łączy ze sobą fakty. Minęło 7 lat. Ludmiła nie jest matką dziewczynki, tylko była żona Federico. Ponoć zmarła. 
     Dlaczego mówi, że umarłam?, to pytanie od razu nasuwa się jej na myśl. Najwyraźniej o tym marzył...
     Usiedli do stołu. Oboje udawali, że się nie znają. 
     Po kilku minutach rozmowy - w której uczestniczyli jedynie Ludmiła i Leon - blondynka wyszła do kuchni po jedzenie, a Verdas poszedł do innego pokoju odebrać telefon. Kiedy zamknęły się drzwi, Federico wstał  szarpnął Violettę tak żeby wstała. Wyprowadził ją przed dom.
     - Co tutaj robisz? - zapytał wściekły. - Skąd wiedziałaś, gdzie teraz mieszkamy?!
     - Nie wiedziałam! Nie miałam pojęcia, że wróciłeś! - Również zaczęła krzyczeć. - Myślałam, że wyjechaliście na zawsze!
     - Nie kłam! Tylko to potrafisz wciąż robić! Wynoś się stąd, i nigdy więcej nie próbuj się kontaktować z Nadią! 
     Usłyszeli jakiś szmer. Oboje spojrzeli w tamtą stronę, ale nikogo ujrzeli.
     - Nie wiem, co powiedziałaś Leonowi, ale masz się od niego odczepić, jak od całej mojej rodziny - mówił ciszej.
     - Nic mu nie mówiłam, bo nic nie wiedziałam - odpowiedziała z irytacją w głosie. - Fede, ja go kocham.
     - Nie wierzę - rzucił krótko. - Odczep się od niego i mojej rodziny, bo dowie się, co kiedyś zrobiłaś. A teraz wynoś się stąd i nie chcę Cię więcej widzieć.
     Nie mogła pozwolić na to, aby Leon o wszystkim się dowiedział. Wiedziała, że powinna odejść, ale z drugiej strony tam była jej córka. Pragnęła ją jeszcze raz zobaczyć, przytulić.
     - Zmieniłeś jej imię - wydusiła z siebie lekko zachrypniętym głosem. - Dlaczego?
     - Nie chciałem, żeby miała cokolwiek wspólnego z matką, a tamto imię wymyśliłaś ty.
     W jej oczach pojawiły się łzy. Ta dziewczynka nawet nie wie, że to ona jest jej matką, nie Ludmiła, nie jakaś kobieta, która zmarła. T o  o n a  b y ł a  j e j  m a t k ą! 
     - Dlaczego mówisz wszystkim, że umarłam? Nie uważasz, że moja córka ma prawo wiedzieć, kto jest jej prawdziwą matką?
     - Ludmiła - odpowiada. - I tego będę się trzymać. Zrobię wszystko, aby nie musieć jej uświadamiać, że jej matka to zwykła dziwka. A teraz wynocha stąd.
     Nic już więcej nie powiedziała. Odwróciła się i opuściła teren ich domu. Szła pieszo, płacząc przy tym. Płacząc, bo straciła wszystko; karierę, męża, córkę, a teraz nawet Leona. I wiedziała, że nie odzyska tego, nie jest tego warta.



* * *


     Kiedy Federico wszedł do domu, w korytarzu zaczepił go Leon. Spojrzał na niego zdziwiony. Na pierwszy rzut oka widać było, że Verdas był zdenerwowany. Mało powiedziane - był wkurzony.
     - Skąd ją znasz? - zapytał wściekły, a Włoch od razu domyślił się, że szatyn wszystko słyszał. Prawie; po usłyszeniu przez nich szmeru, pewnie się zmył.
     Miał teraz dwa wyjścia: mógł wymyślić jakąś wymówkę, na tyle dobrą, żeby nie oczernić ani siebie, ani Castillo. Mógł też powiedzieć całą prawdę, i ty samym sprawić, że Leon wybije sobie z głowy romanse z jego byłą żoną. Jego wybór był oczywisty.



* * *


     Castillo po wyjściu, nie widziała się już z Leonem. Nie mogła spojrzeć mu w oczy i go okłamać, a jeszcze bardziej nie potrafiła powiedzieć mu prawdy. Miała nadzieję, że to wszystko wreszcie się skończyło. Niestety jak zwykle się myliła. Ten cholerny błąd będzie chodził za nią do końca życia, i przez to nigdy nie będzie szczęśliwa. 
     Od spotkania minął tydzień. Przez ten czas szatyn ani razu się nie odezwał. Może Federico powiedział mu prawdę? A może po prostu jest na nią wściekły za to, że od tak wyszła.
     Nagle usłyszała pukanie do drzwi. Wstała z kanapy i je otworzyła. Ujrzała Verdasa. Zanim cokolwiek powiedziała, próbowała odczytać coś z jego twarzy, ale nie potrafiła. Nie wiedziała czy jest wściekły, smutny, rozczarowany.
     - Chcę usłyszeć twoją wersję - powiedział po około dwóch minutach. Jego ton był chłodny. Szatynka od razu domyśliła się, że o wszystkim wie.
     - Co powiedział ci Federico? – spytała zachrypniętym głosem.
     - To nieważne. Chcę usłyszeć prawdę, i jeśli choć trochę ci na nas zależy, powiesz mi ją.
     Zaprosiła go do środka. Weszli do salonu, i zapytała czy chce czegoś do picia, ale odmówił - w tym momencie chciał tylko wszystko usłyszeć. Usiadła więc obok i zaczęła mówić. 
     - To był mój pierwszy mecz w reprezentacji. Wygraliśmy, więc postanowiliśmy to uczcić. Poszliśmy do pobliskiego baru, a trener postawił nam wszystkim drinki. Z początku świetnie się bawiliśmy, ale potem każdy coraz więcej każdy wypił i alkohol dawał o sobie znać. Byłam kompletnie pijana i on... to wykorzystał. - Przerwała na chwilę. Czuła w oczach łzy. W normalnych okolicznościach, Leon przytuliłby ją do siebie, ale takie nie były, więc siedział tylko i cierpliwe czekał aż zacznie będzie mówić dalej. - Przespałam się z nim. Żałowałam, żałuję do dziś, ale nie mogę tego cofnąć.
     - Z twoim... trenerem? - upewnił się. Nie wiedział, czy może do końca wierzyć Federico. To dopiero początek historii, a szatyn już zauważył, że Włoch nic nie wspominał o alkoholu, wygranym meczu.
     Kiwnęła głową i kontynuowała.
     - Myślałam, że on także był pijany i żałuje. Nie mówiłam nic Federico, bo wiedziałam, że się wkurzy. Myślałam, że robię to dla dobra nas wszystkich. Mnie, Fede, Eliz... - Przerwała. Zapomniała, że  j e j  córka teraz nazywa się inaczej. - Niadi. Ona miała wtedy zaledwie pół roku. - Przełknęła ślinę. Starła łzy spływające po jej policzkach. - Ale po kilku tygodniach, wspomniał o tym. Powiedział, że...Że mam to zrobić ponownie, bo inaczej wszystko powie Federico. Był trzeźwy przez co miał zdjęcia, nagrania...
     Schowała twarz w dłoniach. Leon w końcu się ruszył i niepewnie ją do siebie przytulił.
     - Nie wiem, dlaczego to zrobiłam, ale... zgodziłam się. Federico był z Nadią u lekarza, ale szybciej wrócił. Wściekł się. Wzięliśmy rozwód, a on odebrał mi prawa rodzicielskie. Bez jego pozwolenia nie mogłam spotykać się z Nadią, a takowego nie dostałam. Potem skupiłam się na karierze, ale... ta kontuzja zakończyła wszystko.
     - Federico wie o tym, że byłaś szantażowana, o alkoholu? - zapytał, lekko gładząc jej plecy. - Nic o tym nie wspominał.
     - Nie, nie wie.
     - Może powinnaś mu to wyjaśnić...
     - Leon, on mnie nie chciał słuchać - przerwała mu. Powiedziała prawdę - Federico był wtedy tak wkurzony, że miał gdzieś, co ma do powiedzenia.


     5 lat później...


     Leon w końcu przekonał ją i Federico do rozmowy. Włoch pozwolił jej widywać się z córką, przed którą na początku ukrywali prawdziwą tożsamość szatynki. Z czasem jednak ją poznała i zdążyła się z tym pogodzić. Stosunki Castillo i Fede nadal nie są idealne, ale są o wiele lepsze. 
     Dziś jest dzień ślubu szatynki i Verdasa. Druhną oczywiście jest Nadia. Wszyscy są z tego powodu szczęśliwi, a Violetta wierzy, że chociaż raz coś pójdzie po jej myśli.







 ~*~
Tak prezentuje się czwarta praca, za którą bardzo dziękuję autorce. Was, moi drodzy standardowo już zapraszam do czytania, komentowania i głosowania, w sondzie, która pojawi się po opublikowaniu wszystkich prac konkursowych.
Jakby ktoś chciał przeczytać jeszcze raz i nie chce mu się szukać (choć w sumie to na razie nie trzeba) to jest stworzona zakładka dla konkursowych partów - "Konkurs OS";d
A prac jest 8 ;)

5 komentarzy:

  1. Ekstra!!Świetny OS!!!Świetny pomysł!!!
    Życzę dużo weny i czekam na nexta<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do LBA na moim blogu : nienawiść-czy-violetty-i-leona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Boski ;)
    Fede i Leon mają dziecko.
    Viola i Leon biorą ślub :D
    Czekam na kolejnego OS'a ;*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Excellent blog here! Also your web site loads up fast!
    What host are you using? Can I get your affiliate link to your host?
    I wish my web site loaded up as fast as yours lol

    My website - clans

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy