piątek, 18 kwietnia 2014

08. Kto Ci to zrobił?

Rozdział dedykuję Suzy, która niezmiernie mi pomogła w pisaniu. Dziękuję Kochana. Mam nadzieję, że Cię nie zawiodłam, że nikogo nie zawiodłam.
Miłej lektury.



Francesca

Martwię się. Violetta już dawno powinna tutaj być, a tymczasem ona nawet nie odbiera moich telefonów. Nigdy się tak nie zachowywała. Sama zawsze mnie wyzywała, kiedy zbyt długo nie odbierałam od niej telefonów, bo się martwiła. Zawsze tak było, sądziłam nawet, że jest na tym punkcie przewrażliwiona, ale teraz się jej nie dziwię. Szybkim krokiem zeszłam na dół, do salonu gdzie siedzieli gotowi już chłopacy i zawzięcie o czymś rozmawiali.
- Marco – zaczęłam podchodząc bliżej aż w końcu mnie zauważyli i skierowali swoje spojrzenia na mnie – zawieziesz mnie do Violi? Nie odbiera telefonów, martwię się.
- Jak nie odbiera? Przecież ona zawsze odbiera – odpowiedział mój mąż i wstał z kanapy kierując się do komody, na której leżały dokumenty i kluczyki.
- No właśnie – szepnęłam i razem udaliśmy się do samochodu. Po chwili całą trójką byliśmy już w drodze do domu naszej przyjaciółki. Na miejscu pierwszy z samochodu wypadł Verdas. Jakbym go nie znała to pomyślałabym, że mu na niej zależy. Zaraz za nim wyleciał Marco, ja wyszłam ostatnia i nie będę się tłumaczyć ciążą, bo brzuszka jeszcze nie widać, więc chodzi po prostu o to, że faceci z natury są szybsi. Podchodząc do nich obserwowałam jak dobijają się do drzwi. I zauważyłam zapalone światło w sypialni dziewczyny – Przestańcie! – Krzyknęłam i po prostu nacisnęłam klamkę. Pokręciłam zażenowana głową. No tak, najprostsze rozwiązania są zawsze najtrudniejsze. Zauważyłam porozwalane krzesła, matko, co tu się stało. Pośpiesznie pobiegłam na górę, do pokoju, w którym świeciło się światło, zaraz za mną biegli Marco z Leonem. Kiedy dobiegłam do drzwi stanęłam jak wryta. Zauważyłam przyjaciółkę, która zapłakana siedziała pod ścianą. Jakby tego było mało była naga, a na białej jak śnieg pościeli widoczna była krew. Krew i coś jeszcze. Boże, tylko nie to. Poleciłam Marco by poszedł na dół zaparzyć melisę na uspokojenie, sama podeszłam do przyjaciółki i ukucnęłam obok niej przytulając ją do siebie. Milczałam spoglądając na Leona, a w jego oczach zobaczyłam niewyobrażalny ból. To przecież niemożliwe, żeby on coś czuł. On, ten nieczuły drań, który myśli tylko o zabawie. – Kto Ci to zrobił? – Spytałam niemal niesłyszalnie.
- Thomas – odpowiedziała po chwili zawahania, a ja nie mogłam w to uwierzyć. Po raz kolejny ją skrzywdził. Tylko tym razem dopiął swego. Nikt mu nie przeszkodził. Zastanawiałam się jak on w ogóle wszedł do domu, ale nie chciałam pytać. Za wcześnie na to. Spojrzałam na Leona, który w tym momencie niepewnie do nas podchodził. Skinieniem głowy pokazał mi abym się odsunęła, co niechętnie zrobiłam, a on pochylił się i delikatnie wziął ją na ręce. – Nie! Proszę Cię, zostaw! Nie rób mi krzywdy! – Krzyczała Violetta, a moje serce pękało z bólu. Jedna z najbliższych mi osób cierpi i to w najgorszy sposób. Verdas położył ją na łóżku, ale stwierdziłam, że to niezbyt dobry pomysł. Poprosiłam go by wyszedł. Pomogłam Violi się ubrać i zapytałam czy zejdzie na dół, pokręciła głową. Nie była w stanie. Ból jej nie pomagał, a i nawet bez niego podejrzewam, że nogi miała jak z waty. Przekazałam jej, że Leon zniesie ją na dół, a ja tu ogarnę. Zawołałam chłopaka, który bez słowa spełnił moją prośbę.



Violetta

Leon zaniósł mnie na dół i usadził na kanapie. Zauważyłam, że krzesła na dole są już poustawiane, co znaczyło, że musiał zrobić to Marco. Albo Leon, kiedy wyprosiła go Francesca. Mój szef nakrył mnie kocem i ze łzami w oczach mnie obserwował. Po chwili Marco podał mi parujący napój. Trzymałam go w rękach wpatrując się beznamiętnym spojrzeniem w jeden punkt na ścianie. Nie zauważyłam nawet, że zostałam sama.


Leon

Poszliśmy z Marco na górę pomóc trochę Fran i dowiedzieć się czegoś więcej. Zastaliśmy ją w łazience, kiedy wrzucała pobrudzoną pościel do pralki. Ja bym na jej miejscu ją wyrzucił. Szatynce będzie się źle kojarzyła jak na nią spojrzy, nie łudźmy się. Jak jakiś idiota mógł zrobić coś takiego?!
- Fran – zaczął cicho Marco – wiesz, kto? – Zapytał, a ja w napięciu wyczekiwałem odpowiedzi. Mam niezmierną ochotę zabić tego zwyrodnialca.
- Thomas – odpowiedziała po chwili, a Marco wypuścił powietrze z płuc. – Jak widać dalej nie odpuścił – dodała. Czyli co? To nie pierwszy raz? Musiałem się tego dowiedzieć. W ogóle, dlaczego ja jeszcze o tym nie wiem? Przecież się przyjaźnimy. Verdas jesteś idiotą. Zamiast pytać się, co u niej zadręczałeś ją sobą. Dureń. Po prostu dureń.
- Chcecie mi powiedzieć, że on już kiedyś jej coś zrobił? – Zapytałem, a oni twierdząco pokiwali głowami. Po chwili Francesca opowiedziała mi historię małej Violetty. Jak jako mała dziewczynka uwielbiała się przebierać, pokazywać swoje atuty. Aż poznała jego. Dobierał się do niej i wtedy uratował ją ojciec. Od tamtej pory dziewczyna ubiera się tak jak się ubiera, aby nie kusić już więcej losu. Poczułem jeszcze większe wyrzuty sumienia. Przypomniało mi się, jakie miałem na początku o niej zdanie. Zamiast się dowiedzieć o powody takiego ubioru po prostu sobie z niej kpiłem.
- Marco, mógłbyś przywieź mi rzeczy? Fran nie powinna się denerwować, a ktoś powinien z nią zostać.
- Nie wiem czy to dobry pomysł. Ona się boi. – Stwierdziła żona mojego przyjaciela, a ja niestety musiałem przyznać jej rację. Jednak nie miałem zamiaru odpuszczać. Przecież nie mam zamiaru jej nic robić.
- Ale Leon w razie gdyby on tu wrócił sobie poradzi. Nic jej nie zrobi. Pomóż jej się umyć, a ja pojadę po jego walizki i wrócę po Ciebie. – Poparł mnie przyjaciel, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Razem zeszliśmy na dół i zastaliśmy dziewczynę w takiej samej pozycji jak przedtem, kiedy wychodziliśmy z salonu.
- Przepraszam – szepnęła. Za co ona niby nas przeprasza?! – Przeze mnie ominęła Was impreza. Możecie na nią iść. Chcę zostać sama…
- OSZALAŁAŚ?! – Wydarła się Francesca – Nie zostawimy Cię. Na mózg Ci już padło. Jesteś ważniejsza niż jakaś impreza. I miałyśmy iść razem, bez Ciebie nie ma zabawy!
- Fran, daj jej spokój. Twój krzyk wcale nam nie pomaga – warknąłem i przeniosłem spojrzenie na przestraszoną Castillo – ja zostanę. Oni wracają, żeby Fran się nie denerwowała. – Wyjaśniłem dziewczynie – zabiorę Cię do łazienki, a nasza ciężarna Ci pomoże, ok? – W odpowiedzi tylko kiwnęła głową. Podszedłem do niej i delikatnie wziąłem ją na ręce. Mając ją w ramionach czułem się szczęśliwy. Nigdy w życiu nie doświadczyłem takiego uczucia. Czy to możliwe, że mi na niej w jakiś sposób zależy? Nie, nie mi.
Postawiłem ją dopiero w łazience i minąłem się w drzwiach z brunetką. Poszedłem do kuchni przygotować coś lekkiego do zjedzenia. Pewnie nie będzie miała apetytu, ale warto spróbować. Ona zawsze była dobrą przyjaciółką. Teraz czas na mnie. Przyszedł czas, abym to ja się wykazał. Pokazał, że nie jestem tylko typem, który co noc ma inną kochankę, a oprócz tego trzy inne za dnia. Udowodnił sobie i innym, że posiadam jakąś wartość, a przyjaźń z pewnością jest jedną z ważniejszych wartości.

***


Violetta

Zostawili mnie z nim. Boję się. Co będzie jak on też zechce mnie skrzywdzić? Wszyscy faceci są tacy sami. Potrafią tylko ranić. Traktują nas jak nic nieznaczące istoty. Traktują tak mnie. Czym ja sobie na to zasłużyłam?
Jest już późno, Leon myśli, że śpię, ale ja nie mogę zasnąć. Za bardzo przeraża mnie fakt, ze on może wrócić. Kiedy zamykam oczy znów widzę jego twarz. Mam ochotę krzyczeć, ale się powstrzymuje. To i tak nic nie da, a pokaże jedynie Verdasowi, że nie śpię. I co wtedy? Za oknem padał deszcz, spływające po szybie krople deszczu idealnie opisywały mój nastrój.
Po moich policzkach nieprzerwanie spływały łzy. Łzy pełne bólu, rozgoryczenia, cierpienia.  Stanowczo za dużo łez uroniłam dziś, przez ostatnie miesiące, lata. Jednym słowem przez całe swoje życie. Zazdroszczę osobom, które mają szczęście. Ja nigdy nie mogłam się nim długo nacieszyć, najpierw matka, potem Thomas, tata, rodzeństwo, znowu on. A w między czasie jeszcze nieszczęśliwa miłość. Nic mi w życiu nie wyszło. Czasami zastanawiam się, co ja tu robię. Usłyszałam kroki. Przeraziłam się. A co jeśli to on? Zobaczyłam cień tuż przy moich drzwiach i szybko zasłoniłam twarz kołdrą. Ktoś zatrzymał się i stał tak chwilę, a potem wszedł do pokoju i usiadł na łóżku. Z całych sił próbowałam stłumić szloch by czasami go nie usłyszał, ale nie udało się. Nieproszony gość ściągnął mi kołdrę z głowy, a z moich ust wydał się głośny pisk.
- Spokojnie, to tylko ja – usłyszałam kojący głos Leona i usiadłam spoglądając na niego. Widziałam, że waha się czy mnie przytulić. Wyciągał dłonie w moją stronę i po chwili je cofał. Nie chciał mnie przestraszyć. Sama nie wiedziałam czy chciałabym być przez niego przytulana. Z jednej strony w jego ramionach czułam się bezpieczna, a z drugiej? To facet. – Jesteś już bezpieczna. Nie pozwolę więcej Cię skrzywdzić, ok? – Spojrzałam w jego piękne oczy i na ułamek sekundy zapomniałam o całym świecie. Zapomniałam o tym, co się wydarzyło. Niestety nic, co dobre nie trwa wiecznie. – Pójdziesz jutro do pracy? – Pokręciłam przecząco głową. Nie miałam na to siły. Nie wierzę, że w ogóle mi to zaproponował. Egoista. – Ale mnie tu cały dzień nie będzie, Marco nie może, a Fran w razie zagrożenia sobie nie poradzi. W firmie będziesz bezpieczniejsza. Cały dzień możesz spędzić u przyjaciółki, albo gdzie będziesz chciała. – Wyjaśnił, a mi zrobiło się głupio. Źle go osądziłam. On po prostu się martwi. Kiwnęłam lekko głową, na co on się uśmiechnął. Delikatnie odgarnął moje włosy, które opadły mi na twarz dotykają przy tym mojego policzka. Automatycznie się cofnęłam. – Przepraszam, nie chciałem Cię wystraszyć. Śpij, dom jest zamknięty. Usiądę w fotelu, jak coś się będzie działo to będę blisko, dobrze? – Pokręciłam przecząco głową. Ja przecież nie zasnę. Nie ma na to szans. – Violu, chociaż spróbuj. Musisz spać. Jestem tu. Nic Ci nie grozi.
- Leon? – Szepnęłam, gdy usiadł w fotelu. Spojrzał na mnie wyczekując tego, co miałam mu do powiedzenia. – Czy ja naprawdę nie zasługuję na szczęście? Co ja takiego zrobiłam, że życie mnie tak doświadcza? – Szybko zerwał się z miejsca i ponownie usiadł na łóżku, tym razem mocno mnie do siebie przytulając. Po chwili wahania odwzajemniłam uścisk. I tak nie miałam z nim większych szans, więc, po co się szarpać? Mam tylko nadzieję, że tego nie wykorzysta.
- Nie wolno Ci tak myśleć, słyszysz? – Szepnął trzymając usta przy moich włosach. – Nie zrobiłaś nic. Nie wiem, dlaczego Ty tak cierpisz, a nie na przykład ja. – Pocałował mnie niepewnie w czubek głowy. – Jeszcze będziesz szczęśliwa, zobaczysz. A teraz śpij – powiedział i położył się ze mną wciąż trzymając mnie w objęciach, w których się uspokoiłam. Kiedy stwierdził, że śpię wrócił na fotel. Kochany Leon. Nie wykorzystał sytuacji. Z tą myślą w końcu zasnęłam.



Alexandro Verdas, tu niestety nie jest gorąco. Przynajmniej nie w ten sposób. :) I pewnie jeszcze długo, długo nie będzie. O ile kiedyś w ogóle zdecyduję się na taki wątek w opowiadaniu, bo nie każdy go lubi. :) Muszę Ci powiedzieć, że ja też :D
Martyna Verdas nie dziękuję żeby nie zapeszyć.

Dziękuję za wszystkie komentarze. Chciałabym Wam życzyć:

Świąt w rodzinnej, miłej atmosferze, ciepłego i mokrego Lanego Poniedziałku,
Bogatego zająca (to się wgl. jeszcze życzy?).
Spokoju, szczęścia, miłości, cierpliwości, spełnienia marzeń.

Wybaczcie, że nie bawię się w poetkę i nie wymyślam, czy też nie kopiuje wierszyków z życzeniami, ale doszłam do wniosku, że lepsze są takie, od serca niż takie, które "dobrze wyglądają."

Candy.
Czekam na Wasze opinie.
PS Dziękuję za ponad dziesięć tysięcy wyświetleń. To prawie niemożliwe - osiągnąć to w miesiąc i tydzień bloga. Jesteście wielcy!

13 komentarzy:

  1. Świetny!
    No normalnie boski!
    Ooooo mój fragment :)
    Dziękuję za dedykację :D
    Leoś jednak ma uczucia. No nie wierzę!
    Violetta jeszcze będzie szczęśliwa prawda?
    Jeszcze raz super rozdział i czekam na next
    Pozdrawiam Suzy

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział przecudny !!!
    Gratulacje z okazji 10 tys. wyświetleń!
    Życzę Ci Wesołych Świąt !!
    PS . Dziękuję za życzenia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Arcydzieło <3
    Biesna Vilu
    Głupi Thomas -.-
    Kochany Leoś <3
    Z niecierpliwością czekam na nexta.
    Życzę wesołych i rodzinnych świąt. ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Boski <33
    Masz rację, nie dziękuj xDD
    Czekam na next ;p
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Oooo Leośek martwi się o Vilu.To takie sweet.Rozdział super.Kiedy next??Zapraszam do mnie: milosc-leonetta.blogspot.com +zmobilizuje sie i będę częściej komentować /Paciajka :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdział!
    Czekam na next
    Ana

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana wiedza... Obys sie zdecydowała :D hehehe
    Smutny rozdział :'( smutam ale mam nadzieje ze kiedyś bd szczęśliwa a pisząc kiedyś mam nadzieje ze bardzo szybko :D hehe i z Leonem <3<3<3
    Muszę ci powiedzieć ze umiesz wzruszać po prostu jak czytałam co ten pojeb Tomas jej zrobił myślałam ze go zabije -_-
    Czekam na następny ;) i szybki powrót Violi do zdrowia chociaż wiem ze po takiej traumie długo to będzie trwać ale moze jednak szybko zacznie żyć teraźniejszością :D Sasa i fajnie ze sie dowiedzieliśmy jej histori dzieciństwa :)
    Viola zapanowała heheh po prostu był szal ciał :D :3 heheh
    Juz się zamykam <3 :*** kocham cię :D jestem fanka :D
    Ps:oby był w opowidaniu tam wiesz bliskie bliskie zbliżenie pomeidzy leonetta<3 Prosze;)
    TWOJA FANKA
    ALEKSANDRA VERDAS
    DRBILKA KTOREj nie chcilao się logować ;) :**** wybacz <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za błędy :| teraz sie skaplam ze błędy nie złe zrobiłam :D

      Usuń
  8. Czekam na next! Świetny rozdział! :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudo !!!
    Czekam na next !!~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Biedna Viola :'(
    Leoś opielun
    Tomasa to bym zabiła :p
    Czekam na next
    Zapraszam do mnie: milosc-leonetta.blogspot.com /Paciajka :*

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy next? To opowiadanie najlepsze jakie czytałam, ever <3

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy