czwartek, 24 kwietnia 2014

OS Leonetta. "Zakład" cz.4

Suzy, pisałaś, że brakuje Ci tego jak siadają na ławce i obserwują swoje dzieci. No to zebrałam się w sobie i napisałam, specjalnie dla Ciebie, czwartą część. Jednak to już jest serio ostatnia. I więcej nie piszę, bo wyjdzie mi z tego opowiadanie ;)



- Co Bóg złączył człowiek niech nie rozłącza. Ogłaszam Was mężem i żoną. Możecie się pocałować.
Oboje doskonale pamiętają to wydarzenie, chociaż miało miejsce pięć lat temu.
Szatyn obudził się przed żoną i z uśmiechem spojrzał w jej kierunku. Następnie uniósł swoją dłoń i po raz kolejny zaczął przypatrywać się swojej obrączce. Pomimo upływu lat nie wierzył, że mu się udało, że im się udało.
- Znowu to robisz – usłyszał zaspany głos ukochanej żony i przeniósł na nią wzrok. Odszukał pod kołdrą dłoń dziewczyny i splótł ją razem ze swoją po czym pochylił się nad nią i złożył na wargach szatynki słodki pocałunek.
- Mamo! Mamo! – Zaczęła krzyczeć ich córka i już po chwili wparowała do pokoju sadowiąc się pomiędzy rodzicami, czym brutalnie przerwała im poranną pieszczotę. Spojrzeli na nią z uśmiechem. – Ted ściął włosy mojej lalce! – Krzyknęła rozgniewana Kate.
- To wcale nie byłem ja! Ona sama poszła do fryzjera! – Bronił się chłopczyk. Starsi Verdasowie się zaśmiali. Mięli tak codziennie, ale za nic w świecie by tego nie zmienili. Tworzyli szczęśliwą rodzinę, która już niedługo się powiększy. Leon chwycił za rękę swojego synka i przyciągnął bliżej by po chwili podnieść go i usadzić obok siebie.
- Lalki nie chodzą do fryzjera – wyjaśnił – następnym razem wymyśl lepszą wymówkę. – Dodał. – A Ty, córeczko się nie martw. Tatuś jutro jedzie do pracy to kupi Ci nową, dobrze? A teraz proszę Was o to żebyście byli ciszej, bo mamusia musi mieć spokój. – Spojrzał na wszystkich surowym wzrokiem pomieszanym z miłością. W dalszym ciągu pamiętał jak powiedziała mu, że jest pierwszy raz w ciąży.

Było to dokładnie cztery i pół roku temu. Byli wtedy na kolacji biznesowej w związku z nowymi kontrahentami w firmie. Spotkanie przebiegało w miłej atmosferze, ale on wiedział, że z ukochaną coś się dzieje. Nie potrafiła się na niczym skupić, unikała jego wzroku. Nie poruszał tematu przy gościach, ale po kolacji, w domu zapytał, o co chodzi. Odpowiedziała wtedy, że jest w ciąży. Opuściła głowę i po chwili zaczęła go przepraszać mówiąc, że wie o tym, że to za szybko, że on na pewno nie chce mieć jeszcze dzieci. Zamknął jej wtedy usta pocałunkiem i przytulił mocno. Zapewniał, że dadzą radę, że się cieszy aż w końcu uwierzyła.

O drugim dziecku dowiedział się w dość nietypowy sposób. Pół roku po narodzinach Kate dostał malutką paczkę. Nie wiedział, z jakiej okazji. Urodziny miał za miesiąc, imieniny dopiero za osiem, świąt nie było. O rocznicy jeszcze by nie zapomniał. Nim otworzył paczkę zapytał o okazję, ale nie odpowiedziała. Wskazała tylko głową na prezent i w ciszy czekała aż otworzy. Nawet ich córka wtedy grzecznie spała. Po raz pierwszy posłuchała mamusi i nie przerwała im o tej porze. Drżącymi dłońmi rozerwał papier ozdobny, potem otworzył kartonik. W środku były dwa buciki niemowlęce. Jeden niebieski, drugi różowy. Już wiedział. Z załzawionymi oczyma spojrzał na nią i po chwili wziął ją w swoje ramiona i zaczął się z nią kręcić. Miał ochotę krzyczeć, ale nie chciał obudzić małego brzdąca, który spał na górze. W końcu postawił ją na ziemi i pocałował.
Dwa miesiące później ponownie dostał od niej prezent. Tym razem spodziewał się, co tam było. Już bez zbędnych pytań rozerwał opakowanie i dostrzegł niebieski bucik do kompletu. Chłopczyk. Spełniło się jego kolejne marzenie. Będzie miał syna.

Siedem miesięcy temu ponownie dowiedział się, że Violetta jest w ciąży. Tego nie planowali, więc trochę się zmartwił. Jednak, kiedy zobaczył uśmiechniętą żonę sam zaczął się uśmiechać. Upewnił się jeszcze, że nie jest na niego zła i pobiegł powiadomić rodziców o jakże miłej wiadomości.
- Śniadanie! – Donośny głos teścia przerwał jego wspomnienia. Zauważył, że nie ma jego pociech, a pani Verdas już jest ubrana. Ujął wyciągniętą w jego stronę dłoń i razem zeszli na dół, gdzie pan Castillo przygotował dla wszystkich śniadanie. Zauważył swoje dzieci, które już czekały aż dziadek nałoży im jajecznicę. Leon odsunął ukochanej krzesło, pomógł usiąść i sam zajął miejsce obok niej. Przywitali się z ojcem szatynki, życzyli sobie smacznego i zaczęli pałaszować najważniejszy posiłek dnia.

Po południu jak w każdą niedzielę udali się na plac zabaw, który zgodnie z planami wybudował szatyn. Małżeństwo usiało na ławce i obserwowało dzieci bawiące się nieopodal. Berek, Ziemia Parzy, Dziadek Mróz. To były ukochane zabawy pociech Verdasów. Kiedy jeszcze Vilu nie była w zaawansowanej ciąży bawili się razem, teraz Violetta nie ma na to siły, a Leon wolał dotrzymywać jej towarzystwa.
- Plecy mnie bolą – powiedziała. Szatyn z uśmiechem wskazał na swoje kolana i przesunął się na koniec ławki. Kobieta położyła się na niewygodnej ławeczce i poczuła lewą dłoń męża na swoim brzuchu, a prawą na głowie. Szybkim ruchem wsunął łapkę pod ciążową bluzeczkę żony i delikatnie zaczął kreślić wzorki na jej dużym brzuchu. Przymknęła powieki by spokojnie rozkoszować się przyjemnością, jaką dawał jej dotyk ukochanego mężczyzny.
- Wieczorem zrobię Ci masaż. – Leon obrysował kciukiem kontur jej ust, czym spowodował, że z uśmiechem otworzyła jedno oko, po chwili drugie.
- Mój drogi mężu, wieczorem to ja mam w stosunku do Ciebie inne plany. Przyjemniejsze dla nas obojga. – Zaśmiała się
- Jeszcze Ci się chce? Kochanie…
- Lekarz nie widział przeciwwskazań. Pytałam się na ostatniej wizycie. Po drugie, w ciąży popędy seksualne często są większe niż normalnie, a po trzecie muszę dbać o to, żebyś był zaspokojony i przypadkiem nie poszedł do tej swojej asystentki. – Skrzywiła się na wspomnienie długonogiej brunetki pracującej z jej mężem. Od początku wiedziała, że będą z nią problemy, ale jak chodziła do pracy mogła ją pilnować, a teraz? Ufała mężowi, ale wiedziała też, że pracownica ma na niego ochotę. Nie raz Leon przychodził do domu wkurzony, bo Kimberly sobie coś wymyśliła, dotykała go. Bała się, że w końcu ulegnie. To tylko mężczyzna, a on też ma swoje potrzeby, zwłaszcza Leon, który w przeszłości uwielbiał zabawę. W każdym możliwym znaczeniu tego słowa. No i była jeszcze taka opcja, że mogłaby mu dosypać czegoś do herbaty albo kawy.
- Więc o to chodzi – zaśmiał się – nie musisz się martwić. Jutro mam spotkanie z jej ojcem, moim i nią samą. Przygotowałem nagrania. I przedstawię sprawę jasno. Jeżeli nie przestanie to ją zwolnię. I wtedy nawet długoletnia przyjaźń naszych rodziców jej nie pomoże. Nie mam zamiaru się Cię stracić przez jakąś napaloną małolatę. – Pochylił się i musnął jej pokryte czerwoną szminką wargi. – A masaż i tak Ci zrobię. – Dodał po oderwaniu i z powrotem przeniósł wzrok na dzieci, które teraz bawiły się w piaskownicy. – Chodź, w tym możemy im pomóc. – Pomógł ukochanej wstać i objęci ruszyli w stronę swoich pociech. Zaczęli razem z nimi budować zamki z piasku, autostrady. Po kilku godzinnej zabawie powstało całe miasto, a oni zaczęli się zbierać na kolację.

Następnego dnia obudził ich dźwięk budzika. Szatyn przetarł zaspane oczy i spojrzał na uśmiechniętą twarz żony.
- Co tak mi się przyglądasz? – Zapytał ziewając i ułożył swoją głowę na piersiach dziewczyny. Prawą dłoń ułożył na jej ramieniu i zaczął kierować się nią w dół, aż do kolana. Z trasy zboczył tylko na chwilę chcąc przejechać po jej brzuchu. – Co słychać u moich bliźniaków?
- Przyglądam Ci się, bo mogę. I mam na Ciebie ochotę. Znowu. A u bliźniaków okey. Śpią.
- Znowu? Kochanie jesteś nie do zdarcia, jesteś niemożliwa! Ale teraz nie mogę. Muszę jechać do firmy. Jak będziesz chciała to wieczorem. – Pocałował ją czule, co skrzętnie wykorzystała i już po chwili leżała na nim. Ułożył dłonie na jej plecach i zaczął dotykać jej nagiego ciała. Uwielbiał ten stan, mógłby tak godzinami, ale jest głową rodziny i musi na nią zarobić. Zwłaszcza, że niedługo pojawią się dwie nowe osoby, które też trzeba będzie ubrać i wyżywić. Kiedy mówiła mu o ciąży nie spodziewali się, ze to będą bliźniaki. Stwierdzili nawet, że poprzestaną na trzecim dziecku, ale coś im nie wyszło i będą mięli czwórkę. A mawiają, że bliźniaki pojawiają się, w co drugim pokoleniu, jeżeli u któregoś z rodziców występowały. A tymczasem on ma siostrę bliźniaczkę i sam będzie miał bliźniaków. Teoria się nie sprawdziła. – Słońce, proszę Cię. Naprawdę muszę już iść. – Powiedział między pocałunkami. Violetta spojrzała na niego smutna i niechętnie z niego zeszła. Bez słowa ruszył do łazienki, gdzie się umył i ubrał. Wróciwszy do pokoju zastał żonę w takim samym stanie jak przedtem. W dodatku płakała. Ach te jej humorki. Usiadł obok i przytulił ją do siebie. – Nie płacz. Przecież wiesz, że najchętniej bym tu został, ale nie mogę. Ktoś musi na to wszystko zarobić. – Otarł spływające po policzkach kobiety łzy. – Postaram się wcześniej wrócić, dobrze? – Kiwnęła delikatnie głową i pocałowała męża. Kiedy się odsuwała była już uśmiechnięta. – Twoje usta są takie miękkie, kiedy płaczesz, że mógłbym się od nich nie odrywać. – Wymruczał wprost do jej ucha, wstał i poszedł na śniadanie. Na dole zastał już krzątającego się Germana.
- Znowu nie dała ci spać – stwierdził spoglądając na zaspaną twarz zięcia. Verdas skwitował to delikatnym uśmiechem. Sam go tu sprowadził żeby pomóc rodzinie małżonki. Mieszkali razem, więc nie musieli martwić się o rachunki, chociaż Castillo i tak się uparł, że będzie dokładał do wszystkiego. Biorąc pod uwagę status materialny ojca ukochanej wiedział, że to i tak lepiej niż mieliby mieszkać sami. Niestety i tak obawiał się o swoje stosunki z teściem. Wiedział jak ten kocha swoją najstarszą córkę, jakie ma w stosunku do niej oczekiwania. Wiedział też, że ktoś doniósł mu o tym, co było kiedyś. Bał się jego reakcji na wieść o ciąży, bo to zniweczyło jego plany. Violetta nie mogła ukończyć studiów, dokończyła je dopiero po porodzie. Jednak wszystko było w porządku, Castillo widział, że Verdas się stara, że mu zależy, więc postanowił cieszyć się szczęściem córki. W końcu zostali sami. Najmłodsza córka wyprowadziła się do narzeczonego, a on został, chociaż chciał wrócić do siebie. Nie chciał się w nic wtrącać, bo wiedział, że to może doprowadzić do rozpadu małżeństwa. W tym czasie urodził się Ted, więc Leon poprosił teścia by tu został i pomógł Violi, bo on musi być w pracy, a nie chce ukochanej zostawiać samej z dwójką dzieci. Zgodził się i pozostał. Teraz pomaga przy ciąży jak nie ma szatyna. Pomimo wszystko mąż najstarszej córki Germana się go obawia i nie ma zamiaru wtajemniczać go w większości spraw, które z żoną załatwiają w zamkniętej sypialni. Nie widział takiej potrzeby.

W ciszy oglądali film z kamer firmowych przedstawiający niestosowne zachowanie Kimberly w pracy.
- Chyba więcej dopowiadać nie muszę – powiedział Leon. – W każdym bądź razie chcę żebyście wiedzieli, że jeżeli jeszcze raz coś takiego się powtórzy. Jeżeli jeszcze raz zmienisz relacje pracownik-pracownica na jakieś inne to wylecisz dyscyplinarnie. Mam żonę i dzieci i nie w głowie mi żadne romanse!
- Ale ze mną byłoby Ci lepiej – zaczęła kokieteryjnie brunetka, ale szatyn jej przerwał.
- Nie byłoby mi lepiej. W dzieciństwie, co noc miałem inną, więc wiem, że Violetty nikt nie przebije. Zresztą nie będę się tłumaczył. Powiedziałem i zdania nie zmienię, a jeżeli to nie zadziała to wystąpię do sądu o zakaz zbliżania. – Dokończył i usłyszał dźwięk dzwoniącego telefonu. Przeprosił towarzystwo i odebrał – Tak?... Kate spokojnie… German co się dzieje?! Jadę! – Nie wyjaśniając niczego wybiegł z sali konferencyjnej i pobiegł do samochodu. Po dwudziestu minutach podjechał pod dom, gdzie na werandzie czekał już teść ze swoją córką. Wziął małżonkę na ręce i posadził w samochodzie. Pojechali do szpitala. W trakcie drogi zadzwonił po ojca i poprosił żeby ten przyjechał do nich po pana Castillo i maluchy. Wyjaśnił, że jedzie z Violettą do szpitala, bo nie było wolnych karetek.
- Przepraszam – usłyszał cichy szept ukochanej kobiety, który przepełniony był bólem. Nie odpowiedział tylko docisnął pedał gazu i już po dziesięciu minutach wnosił ją na oddział, gdzie lekarze zabrali ją na blok operacyjny. Pozwolili mu iść z nimi, gdyż chodziło o ciążę. Słyszał tylko urywki rozmów, które nic mu nie mówiły. Oderwało się łożysko. Musimy operować. Wyjął telefon i go wyłączył. Stanął obok szatynki i chwycił jej dłoń. Obserwował jak lekarze podają znieczulenie punktowe i zabierają się do pracy. – Przepraszam – powtórzyła. – Gdybym nie podnosiła Teda.
- Cii – pogłaskał ją po policzku starając się opanować łzy. – Wszystko będzie dobrze. Jesteś matką, to normalne, że reagujesz bardziej uczuciowo niż ja. Chcesz ich chronić przed wszystkim. Teraz się uspokój. Jesteśmy w szpitalu i wszystko będzie dobrze.
Po godzinie usłyszeli głośny krzyk i lekarz podał im najpierw jedno dziecko potem drugie. Oboje owinięte były w białe kocyki.
- Widzisz? Mówiłem, że będzie dobrze – szepnął kucając obok niej. Po ich policzkach spływały łzy. Oddali dzieci lekarzom, którzy włożyli maluchy do inkubatorów. – Idę uspokoić rodzinę. Przyjdę potem – czule ucałował jej czoło i wyszedł z sali. Kiedy rodzina zobaczyła go płaczącego i umorusanego krwią zamarła. Mały Teddy zaczął jeszcze głośniej płakać powtarzając, że to jego wina. – Cassie waży dwa kilogramy, a Jake kilo osiemset. Oboje po 8 punktów. – Uśmiechnął się do wszystkich i zaczął przyjmować gratulacje. Ściągnął płaszcz i wziął na ręce starszego syna.
- Jesteś na mnie zły, tatusiu? – Zapytał cichutko. Leon pokręcił z uśmiechem głową. – A mamusia? – Powtórzył czynność. Po chwili z Sali wyjechały dwa maluszki. Verdas poprosił pielęgniarki, aby zatrzymały się na chwilę. Pokazał rodzinie noworodki i przedstawił niemowlaki starszym dzieciom.
- Najedliśmy się tylko strachu – Szepnął do synka. – Odwiozę Was do domu i wrócę do Violetty, obiecałem jej.
- Chwila, chwila. My też chcemy się zobaczyć z synową, pogratulować jej. Maluchy i German na pewno też. A potem my ich odwieziemy. Będziesz mógł zostać. - Zarządził ojciec Leona.

Po tygodniu wróciła do domu, a tam wszystko było już przygotowane. W ich sypialni stały dwa dodatkowe łóżeczka, wanienki były przyniesione, wszystko wysprzątane. Od progu przywitały ją uśmiechnięte dzieci i jej ojciec. Po jej policzkach popłynęły łzy. Podała córeczkę mężowi i przytuliła się ze wszystkimi. Szatyn odniósł maluchy na górę i wrócił na dół, gdzie wspólnie z resztą rodziny zjadł posiłek.

Wieczorem stał podparty o łóżeczka najmłodszych milusińskich i przyglądał im się ze łzami w oczach. Po chwili poczuł jak pod ramie wsuwa mu się jego żona. Uśmiechnął się do siebie, spojrzał na nią i złożył na jej ustach czuły pocałunek.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze. Ale więcej mnie tak nie strasz. – Szepnął patrząc jej w oczy. – Kocham Cię i nasze szkraby. I nie chcę Was stracić. Obiecaj, że zawsze będziemy razem – poprosił.
- Obiecuję – szepnęła.



Pod ostatnim partem znalazło się sporo komentarzy, które spowodowały uśmiech na mojej twarzy. Chcę podziękować za wszystkie. Właściwie to nie tylko za te "z piętra niżej", ale za każdy komentarz, który został napisany. Jest mi bardzo miło czytać, że podoba się to, co piszę. Chociaż ja zazwyczaj sądzę, że jest beznadziejne. Przywilej autorki. :D W każdym bądź razie i tak dziękuję. 
Muszę się przyznać, że zakładając bloga wcale nie chciałam pakować się w opowiadanie, co już pisałam Suzy. Stwierdziłam, że to za duże wyzwanie przed egzaminami i sądziłam, że zajmę się tylko i wyłącznie jednorazówkami, bo dobrze się w nich czuję, w każdej chwili mogę je zakończyć i nie ma aż takiego oczekiwania na ciąg dalszy... Tymczasem wyszło tak, że zaczęłam pisać opowiadanie. ;) Ale cóż. Nie będę tego komentować. Nazwisko zobowiązuje, więc nie ma co się dziwić, że stało się tak, a nie inaczej. 

Dodałam nową zakładkę - zareklamuj się. Oczywiście pamiętam o tych, co swoje adresy podawali pod postami, ale w tej chwili nie mam czasu wchodzić na nowe blogi, a później ich szukać to masakra, ale nie pomyślałam o tym wcześniej, więc będę szukać. ;) Jednak łatwiej mi będzie jeżeli od teraz to tam będziecie zostawiać adresy swoich blogów. 

Rozdział pojawi się jutro wieczorem lub ewentualnie w sobotę do południa.
To chyba tyle.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie miłe słowa i do usłyszenia! ;)
Całuję, :***
Candy. :)

24 komentarze:

  1. Dziękuję!
    Bardzo ci dziękuję, że dodałaś tą przecudną już niestety ostatnią część OS.
    Moja prośba sie spełniła jestem mega szczęśliwa.
    Leoś jako tata <3, i jeszcze te ich dzieci no normalnie cud!
    Przez chwilę się bałam, że coś będzie nie tak z bliźniakami, ale na szczęście wszystko w porządku.
    Czyli mówisz, ze nie mam co liczyć na 5 część?
    Nie mogę sie doczekać rozdziału!
    Pozdrawiam Suzy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pomimo, że już Ci odpisałam to żebyś nie czuła się pominięta to masz ;D
      Dziękuję. Resztę już omówiłyśmy ;D

      Usuń
  2. http://mystory-jortini.blogspot.com/ zobaczcie i komentujcie

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie, świetny itp.
    Dużo, by wymieniać ;p
    Jak śmiesz pisać, że nie umiesz pisać xDD
    Poprzedni wers jest trochę dziwny, ale okej ;)
    Czekam na rozdział ;D
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  4. OMG...On jest Boski ♥♥♥♥♥
    Ta cała rodzinka Leonettki ,
    jest taka urocza :D
    Piszesz świetnie , bosko,cudownie itp
    Pozdrawiam ^_^
    I czekam an kolejny,
    świetny next ...

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny!
    Leonetta <3
    Popłakałam się czytając jak Tedd się obwiniał :')
    Całe szczęście wszystko wyszło dobrze <3
    Czekam na next'a i życzę weny! xxx
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
  6. No i zapomniałam dodać:
    Piszesz świetne OS'y. Czekam na następne <33
    ~KatePasquarelli

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już ostatnio miałam Ci pisać, że Ciebie się tu nie spodziewałam. Zupełnie nie wiem dlaczego.
      Cieszę się, że Ci się podoba.
      Dziękuję <3
      Candy.

      Usuń
  7. Fantastyczny OS !!
    Rodzina leonetty <3333
    Czekam na nexta!

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialnie piszesz ^.^ zazdroszczę Ci takiego talentu ;>
    Czekam na następne OS ;) i oczywiście rozdział :]

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny !
    Dopiero dzisiaj dowiedziałam się od koleżanki o twoim blogu i już od południa go czytam i przeczytałam wszystko !
    Boże to jest piękne :)
    Masz cudowny talent do pisania ♥
    Bardzo lubię Leonette, a ty tak pięknie ich opisujesz :D
    Nie mam słów na opisanie tego co piszesz na tym blogu !!
    Od dziś czekam na następne.
    ~Weronika~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ;D
      Oj ta Ola, ;)
      Mam nadzieję, że Cię nie zawiodę.
      Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam. <3
      Candy.

      Usuń
  10. Więc jestem xD
    Dzisiaj skończyłam czytać bloga, a tu kolejna część O.o ale nic nie mówię, cieszę się :D
    To było piękne <33333
    Wiesz jak mi serce waliło, jak czytałam że Violetcie się odkleiło łożysko? Nie wiesz. A wiesz jak się denerwowałam jak Leon wybiegł z tego spotkania? Nie wiesz.
    Było cudownie, nie mogę normalnie :D
    Czekam na rozdział, part czy cokolwiek :D
    Kocham <33333

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta u góry, nade mną to moja sprawka, hyhy xD

      Usuń
    2. Tak właśnie myślałam. :D
      Dziękuję. Wiesz, że brakowało mi tego słowa? "Odkleiło" - pomyślałam o nim, a jak chciałam napisać to miałam pustkę. I jest oderwało :D
      Ja Ciebie też ;P <3

      Usuń
  11. Cudo !!
    Cudnie piszesz !!
    Czekam na rozdziałek !!~ Julka ♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Hymmm ...... I pytanie co ci tu napisać !! KOBIETO!!
    po prostu nei znam słowa ^^^ nie wiem czy wystarczy ci Boski, Niesamowity,Niewiarygodny,czy poprostu krutkie WOW :D
    Jak ci już pisalam kazdy twój rozdizla czy part czy nawet krutka zwięzla notka a u mnie po prostu to uśmeich na twarzy :D nie wiem ale takie emocje u mnie wywolujesz :3
    hehe a Viola jak była jeszcze napalona <3 YEAH :3
    po prostu rodzinny slodki part tzn ta część :3 bo 2 mi się najbardziej podobala :3 heheh :D ttak tak wiem znowu moja glowka przechodzi na zbocozne myśli AHHH :D
    NO nic czekam na rozdzial :D :* jeśli by byla w piątek to zaj <3
    a jak w sobote :P to przepraszam ale przeczytam dopiero w poniedzialek bo idę na ślub cioci <3 :3 :D
    więc sorki :*:*:
    Ps; sory za błędy ale z telefonu :x
    Buziaczki twoja zboczona faneczka :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Kolejny cudowny OS ! Płakałam jak bóbr ! świetnie opisujesz to co się dzieję i ja sama czułam się jak Violetta ...jak twoi bohaterzy ! Jak kończyłam 1 cześć to tylko myślałam co będzie dalej .. co będzie ? ! Jeżeli chodzi o sceny 18+ to mi w twoim wykonaniu nie przeszkadzają ponieważ nie piszesz taj ordynarnie jak niektóre dzieci na innych blogach a wprost przeciwnie piszesz tak delikatnie.. trochę tajemniczo co sprawia że jest intymnie a nie obleśnie :D 4 część była słodka <3 ta scenka z dziećmi.. i nawet w tej sielance potrafiłaś nam wbić gwóźdź niepokoju :D cieszę się że tak urozmaiciłaś scenę porodu :D ŚWIETNE POMYSŁY !!!!!!!!!! POZDRAWIAM ! <3 Agata

    OdpowiedzUsuń
  14. Wow masz ogromny talent takie subtelne ale z charakterem cudo cudo kocham cię kocham tego bloga przecudoooowne wzruszylam sie ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy