czwartek, 3 kwietnia 2014

05. Widzieliśmy jak ona wygląda.


Violetta

To już dzisiaj. Dzisiaj jest zebranie podsumowujące ostatnie półrocze. To dzisiaj Leon przestanie pełnić funkcję prezesa, jeśli coś pójdzie nie tak. Od Fran wiem, że Diego czyha na tę pozycję i na każdym zebraniu próbuje skompromitować mojego szefa, próbuje udowodnić, że Verdas jest nieodpowiedzialny i nie potrafi dobrze zarządzać firmą i to on powinien zająć jego stanowisko. Dlaczego on? Otóż jego ojciec jest przyjacielem starszego Verdasa. Swoją drogą młodzi też się kiedyś przyjaźnili, ale to stare dzieje i nikt nie wie, dlaczego teraz są największymi wrogami, ale do rzeczy. Znają się długo, więc sobie ufają. Diego nigdy nie zawiódł ani swojego ojca, ani ojca Leona, przynajmniej im się tak wydaje. A stanowisko prezesa musi być obsadzone przez osobę zaufaną, więc zaraz po Leonie, Diego wydaje się być idealny.
Od trzydziestu minut zdenerwowana chodzę po gabinecie próbując się dodzwonić do szatyna, który jak na złość, nie odbiera połączeń. Cholera! Za godzinę jest zebranie, a on jeszcze nie wszystko wie. A przecież musi to wszystko przedstawić! Nie może czytać wszystkiego z kartki, bo to będzie znaczyło, że się nie przygotował! Co za kretyn! Dzwonię jeszcze raz. Ostatni.
- Halo? – Usłyszałam zaspany, męski głos po drugiej stronie, co znaczyło, że królewicz raczył w końcu odebrać. Ale zaraz, zaraz. Czy on spał? Nie no, ja go po prostu kiedyś uduszę. Normalnie uduszę.
- Leon, czy Ty sobie jaja robisz?! – Warknęłam zła, niech sobie przecież nie myśli. – Za godzinę jest zebranie!
- Co?! Jak?! – Słyszałam krzyki, więc zapewne go rozbudziłam. Dobre i to. – Cholera zaspałem! Za dwadzieścia minut jestem! – Rozłączył się, a ja dam sobie głowę odciąć, że zanim to stwierdził z dziesięć razy sprawdził zegarek, a teraz w popłochu się myje i ubiera. Jako asystentka niekoniecznie powinnam to robić, ale jako przyjaciółka już tak, więc poszłam do bufetu kupić mu śniadanie, a potem do kuchni zrobić kawę.  Postawiłam wszystko na biurku w jego gabinecie i już miałam wychodzić, kiedy wpadł zdenerwowany Verdas. Zaczęłam się śmiać, a on nie bardzo wiedział, o co mi chodzi. Wskazywała na to jego mina, która teraz była hmm… No w każdym bądź razie był zdezorientowany. Podeszłam do niego i niepewnie, aczkolwiek szybko rozpięłam jego koszulę i zapięłam ją ponownie. Czułam jak podczas tego procesu Leon patrzy mi na ręce jeszcze bardziej zszokowany. Na koniec pocałowałam go w policzek.
- Cześć – uśmiechnęłam się. – Miałeś źle koszulę zapiętą, a skoro raz już źle zapiąłeś to możliwe, że wcale byś tego nie poprawił. No i nie mogłam się wysłowić by Ci to powiedzieć. – Wyjaśniłam patrząc jak na jego twarzy pojawia się coraz to szerszy uśmiech. – Śniadanie masz na biurku. I streszczone to, co masz jeszcze do nauczenia. – Minęłam go i wróciłam do siebie. Zamykając drzwi usłyszałam jeszcze jego ‘dziękuję’, ale nie odwróciłam się, ani nic. Nie było na to czasu.
Po trzydziestu minutach wyszedł i skierował się do sali konferencyjnej, prosząc mnie bym przyniosła dla wszystkich kawy. Zapytał o swój wygląd i okręcił się dookoła własnej osi, co wywołało u mnie napad śmiechu. Obrażony wyszedł, a ja po chwili, kiedy w końcu się uspokoiłam poszłam przygotować cztery kawy. Na kilka minut przed rozpoczęciem wszyscy siedzieli już na swoich miejscach, na szycie siedział ojciec Leona, jako właściciel firmy. Po jego prawej stronie siedziała Pani Verdas, a obok niej Leon. Diego siedział po lewej stronie najstarszej osoby w pomieszczeniu. Wniosłam kawę i ciasteczka, które ustawiłam na samym środku. Kawy ustawiłam przy każdym członku rady, obok filiżanek ułożyłam łyżeczki, a obok ciasteczek mleko i cukier.
- Powodzenia – szepnęłam Leonowi na ucho nim wyszłam i udałam się do przyjaciółki.


Leon

W momencie, gdy wybiła godzina zero mój ojciec wstał i jak zawsze otworzył posiedzenie. Krótko wyjaśnił, po co się tu zebraliśmy i oddał głos mnie. Nim jednak cokolwiek zdążyłem powiedzieć uprzedził mnie Diego.
- Pozwolisz? – Zwrócił się do mnie. Wzruszyłem ramionami i usiadłem na miejsce pozwalając mu tym samym mówić. – Firma od jakiegoś czasu, o dziwo jest dobrze prowadzona. I nie mam pojęcia czy to zasługa moja, Leona czy jego nowej asystentki, która odwala za niego brudną robotę. Nie mniej jednak jestem w szoku, że wszystko ma się tak dobrze. Finanse również. Ostatnio wyliczyłem nawet, że będziemy mogli dać pracownikom minimalne podwyżki, albo premię – a to nowość. Diego chwali stan firmy. Ciekawe, co mu się stało… - W każdym bądź razie nie jestem pewien czy Leon poradzi sobie dalej. Dojdą do tego pokazy, gdzie musi się zaprezentować i on i Violetta, a wszyscy widzieliśmy jak ona wygląda. – Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że on coś wymyśli! Co za idiota.
- Z całym szacunkiem Diego, ale nie będziesz mi mówił czy dam radę czy nie, a zwłaszcza biorąc pod uwagę wygląd mojej, podkreślam MOJEJ asystentki. – Warknąłem zdenerwowany, jak on w ogóle śmie?!  Dominguez niewzruszony usiadł na krześle i wyraźnie cieszył się z tego, że wytrącił mnie z równowagi. – Możesz mi wierzyć lub nie, ale Violetta lepiej nadaje się do wszystkiego niż Twoja asystenta. Mówi biegle w kilku językach, jest elokwentna, a wygląd? Firma zajmuje się modą, więc o jej wygląd na pokazach się nie martw.
- Przestańcie! – Krzyknęli moi rodzice widząc, że Diego szykuje się do odpowiedzi. – Leon ma rację. Nie dyskryminujemy nikogo przez jego wygląd, pochodzenie czy nie wiem, co jeszcze! – Dokończył ojciec. – Oboje mieliście przygotować plan na następne pół roku i wtedy zdecydujemy. – Dodał – Leonie zaczynaj. – Wstałem i uruchomiłem rzutnik gdzie miała być wyświetlana prezentacja zarówno z podsumowaniem jak i z nowym planem. Pomysł Vilu, swoją drogą genialny. Nie miałem dzięki temu żadnych kartek. Ważniejsze, aczkolwiek trudniejsze informacje były zawarte w pokazie multimedialnym, a resztę znałem na pamięć. Chwyciłem wskaźnik i zacząłem omawiać pierwsze wykresy, które przedstawiały finanse w firmie. Widziałem zaskoczenie na twarzach słuchaczy, a na twarzy mojego byłego przyjaciela dodatkowo dało się zauważyć złość. No tak, finanse to jego działka, ja zawsze leżałem w tej dziedzinie, a teraz wszystko mam omówione i to jeszcze poprawnie. Castillo należy się nagroda za to.
- To chyba wszystko – powiedziałem kończąc swoją prezentację i podsumowanie. – Wykresy, zestawienia i inne takie w kwestii finansów przygotowała Violetta, moja asystentka – ostro spojrzałem na Domingueza i przesłałem mu złośliwy uśmieszek. – Violetta skończyła ekonomię i jak widzicie jest naprawdę dobra w tym, co robi. Czy ktoś nadal sądzi, że nie damy sobie rady? Inaczej, że Viola nie da rady? – Cisza. Zadowolony z siebie zająłem swoje miejsce, a ojciec poprosił o prezentację pracy Diega.
Trzydzieści minut później była przerwa. Rodzice musieli omówić i zastanowić się nad wszystkim. Zostawiłem wszystko i poszedłem do gabinetu by porozmawiać z Violettą, ale jej tam nie było. Udałem się do recepcji, ale tam też pusto. Spojrzałem na zegarek na mojej lewej ręce, który wskazywał porę lunchu. Franceski nie ma, więc na pewno są w bufecie. Udałem się do windy, którą zjechałem na dół i poszedłem w kierunku domniemanego pobytu dziewczyn. Zauważyłem je dopiero po chwili. Uśmiechnąłem się i palcem pokazałem Fran, że ma być cicho, bo ta mnie niestety zauważyła.
- Dziękuję – szepnąłem pochylając się do ucha dziewczyny, a Castillo słysząc mnie niemal podskoczyła ze strachu. Zaśmiałem się i pocałowałem ją w policzek. Przysunąłem krzesło do ich stolika i czekałem na komentarz z ust Vilu, która minę miała taką jakby mnie miała zabić.
- Wystraszyłeś mnie – rzuciła z pretensjami. Wiedziałem, że to skomentuje. Zaśmiałem się – a jak zebranie?
- Nie wiem. Mam piętnaście minut przerwy.
- Więc za co mi dziękujesz? – Zapytała zdziwiona. Spojrzałem na żonę mojego przyjaciela, która z uśmiechem przyglądała się naszej rozmowie.
- Bo dobrze mi poszło. I jestem z siebie dumny. Nawet, jeśli nie wygram – Odpowiedziałem patrząc to na szatynkę to na brunetkę. – Za kawę, za pomoc, za poranek. Matko, Vilu za wszystko. Zasłużyłaś i jestem Twoim dozgonnym dłużnikiem. – Zaśmiała się. Uwielbiam jej śmiech, jest taki radosny i sprawia, że mam ciarki na ciele. – Ale Diego martwi się, że nie damy rady.
- Co, dlaczego? – Odezwała się tym razem Włoszka. Wyjaśniłem im, co zaszło pomiędzy nami w sali konferencyjnej. Nie pominąłem niczego. Zaznaczyłem nawet to, że pochwalił pracę Vilu i stwierdził, że firma dobrze funkcjonuje, chociaż to niekoniecznie tyczyło się tego, dlaczego się martwił. – No, co za idiota! – Krzyknęła Francesca, kiedy już skończyłem. Spojrzałem na Violettę, która wyraźnie się zasmuciła.
- Daj spokój. Damy radę – położyłem dłoń na jej ramieniu – po prostu na pokazy będziesz ubierać się w to, co poleci Ci Fran bądź ja i tyle. – Próbowałem ją pocieszyć, po chwili dołączyła do tego również nasza przyjaciółka.
- A jeśli przegrasz przeze mnie?
- To znaczy, że zarząd składa się z idiotów i rasistów. –Zaśmialiśmy się razem i poczułem na sobie spojrzenie Violetty mówiące, że w zarządzie siedzą moi rodzice. Wzruszyłem ramionami. – Nie przegram przez Ciebie. – Chwyciłem jej dłoń i ucałowałem lekko. – Będę się zbierał, bo za chwilę ogłoszenie. – Niespodziewanie dziewczyny też wstały i razem udaliśmy się na górę. Ja do pokoju konferencyjnego, a one do gabinetu Violki.

***

- Wygraliśmy! – Krzyknąłem wchodząc do siebie i momentalnie chwyciłem w ramiona swoją asystentkę kręcąc się z nią dookoła. Postawiłem ją dopiero po chwili, jednak wciąż nie wypuściłem jej z ramion tylko mocno przytuliłem do siebie.
- Gratuluję – usłyszałem jej szept i komentarz moich pracowników, którzy zaczęli przychodzić do gabinetu numer trzynaście. Przyjmowałem od wszystkich gratulacje, aż w końcu firma opustoszała. Miałem tylko nadzieję, że Castillo jeszcze jest. Nie myliłem się. Siedziała przed swoim biurkiem jakby na kogoś czekała, może na mnie? Przemknęło mi przez myśl. Niepewnie chwyciłem ją za rękę i założyłem jej płaszcz oznajmiając, że odwiozę ją do domu.
- Zasłużyłaś na nagrodę – zacząłem, kiedy byliśmy w połowie drogi. Spojrzała na mnie zaskoczona, a ja kontynuowałem – rozmawiałem z Marco, żebyś nie jechała sama. Wysyłam Ciebie, a on Francescę na wakacje. Przyda Wam się odpoczynek. Wyjazd pojutrze. Jutro macie wolne żebyście się przygotowały. – Zakończyłem równo pod jej domem. Zadowolona rzuciła mi się na szyję, a ja niewiele myśląc ponownie tego dnia przytuliłem ją do siebie.
- Nie wiem jak Ci dziękować. Odkąd tata nie żyje nie byłam nigdzie na wakacjach. – Szepnęła.
- Po prostu bądź zawsze taka pogodna. Nic więcej nie potrzebuje. – Pocałowałem ją w policzek. – Poza tym, bez Ciebie na pewno nie dałbym sobie rady. – Uśmiechnęliśmy się do siebie. – Leć, to był ciężki dzień. Na pewno jesteś zmęczona. Zadzwonię jutro i wszystko Ci wyjaśnię.
- To przyjedź na kawę – odpowiedziała, a ja zadowolony się zgodziłem. Matko, Verdas co się z Tobą dzieje?! Poczekałem jeszcze aż wejdzie do domu i dopiero, kiedy zamknęła za sobą drzwi odjechałem do siebie.


 Chciałam dodać w sobotę, ale wychodzi na to, że nie będę miała jak, więc żeby nie było opóźnienia stwierdziłam, że dodam wcześniej, skoro i tak już jest skończony.
Besos :** <333

12 komentarzy:

  1. Boski nie mogę się doczekać następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Boskie <33
    Diego idiota przegrał !!!!!!
    Leoś wygrał <333
    Kocham twojego bloga <3333
    Czekam na next <333
    Buziaczki :***
    Iza Blanco <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie <33
    Diego idiota przegrał !!!!!!
    Leoś wygrał <333
    Kocham twojego bloga <3333
    Czekam na next <333
    Buziaczki :***
    Iza Blanco <333

    OdpowiedzUsuń
  4. <3 Leoś wygrał JUPI jak zawsze :3
    czyżby dziewczyny jechaly do SPA itd ?? :D ^_^ <3 ahh kocham te wszytskie zmyslowe masaże :3
    heheh ;) czekam na następny ;) oby był szybko ^^ i i rozdizal cudowny :**

    OdpowiedzUsuń
  5. Czyżbyś znała serial BrzydUla? xDD Bo jakoś tak te wszystkie relacje, typu Diego, Leon w twoim opowiadaniu są podobne do tych z brzyduli ';dd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam, nie przeczę :D I póki co, faktycznie się o niego nieco opieram, ale jednak nie za bardzo, bo zauważ, że Diego nie jest jednym z właścicieli, Lara nie jest jego siostrą, nie pracuje w firmie i długo by wymieniać, ale zdradziłabym przez to swoje plany. :D Obiecuję, że opowiadanie coraz mniej będzie przypominało serial, to tylko początek. :D

      Usuń
  6. Candy, kochanie wybacz, że jestem dopiero teraz. Ja, jak to ja zawsze jestem z opóźnieniem. XD Niestety, tak już z tą Sophie jest. :D
    Ale nie zawracajmy sobie głowy moim bzdurnym czasem, a raczej jego brakiem.
    Chyba mówię (piszę) Ci, że za każdym razem widzę postępy. I dobrze, bo z każdym kolejnym rozdziałem widać, że wkładasz w niego więcej serca. Rozwijasz się, a ja kocham patrzeć, na nowe wschodzące gwiazdy bloggera. :>
    Relacja szef-asystentka wyraźnie się zaciera. Leoś broni Violkę niczym lew, dbający o swoje stado. XD Stają się, czy raczej są już przyjaciółmi. Ale widać iskierki pojawiające się miedzy tą dwójką. Verdas niby taki napalony, wszechobecnie zdradzający i wypadałoby żeby to on rzucił się na Viole pierwszy, aczkolwiek jak wolałabym żeby to Castillo zrobiła ten pierwszy krok, zabawnie by było. :D
    Jeżeli chodzi o Diegusia, to nie mam pojęcia co mu takiego zrobił albo nie zrobił Leon, jednak nie powinien zachowywać się jak ostatni dupek. Takie moje osobiste zdanie. xD
    No cóż... Sobie dałaś świetnie radę. Rozdział boski, ale to już na pewno wiesz. <3
    Kocham, Soph ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, przecież nic się nie stało, nie mam Ci czego, Kochanie wybaczać. :*
      Leonetta już wykonuje w swoją stronę drobne kroki, ale do ich połączenia jeszcze daaaleko. :P Kto wykona ten pierwszy krok? Nie wiem, ale wiem, że ktoś pomoże komuś zrozumieć co czuje. I zrobi to zupełnie nieświadomie i w najgorszy z możliwych sposobów. :P
      Diego jeszcze nas zaskoczy. I to myślę, że pozytywnie. Aczkolwiek nie będę go teraz bronić, bo zachował się jak świnia tak disując biedną Vilu.
      Dziękuję za bardzo miłe słowa. To bardzo fajne uczucie czytać takie komentarze jak Twoje. ♡.♡
      Całuję,
      Candy. ♥♥

      Usuń
    2. Jestem ciekawa, czy u Ciebie też będziemy musieli czekać tak długo jak na Teraz. :D Na Saberze chyba łatwiej znieść, że nie są parą c'nie. Tak jakoś mi się wydaje. xD
      Chyba wyczuwam jakąś kłótnie. Czyżby Fran wygarnęła Violce, że czuje coś do swojego szefa? A może senior Verdas zainterweniuje? Tyle możliwości. Masz ogromne pole do popisu pod tym względem. :>
      Diego, zaskoczy pozytywnie? Jakoś nie mogę w to uwierzyć, ale skoro twierdzisz, że tak jest, to jest tak na pewno. :D
      I nawzajem, bardzo lubię pisać motywujące rzeczy, kiedy widać, że ktoś tak się stara, <333
      Pozdrawiam, Soph ♥

      Usuń
    3. Jeśli z tymi propozycjami celujesz w to, że zrozumieją, że mają się ku sobie to nie trafiłaś. Przy tym co planuję, to pikuś, uwierz. ;D Przynajmniej jeśli chodzi o uczucia Leona, bo Viola wie, że coś do niego ma, tyle że to ukrywa. :P
      Nie wiem czy tak długo, bo chciałabym się wyrobić w 30 rozdziałach, a wtedy to znaczyłoby, że Leonetta będzie dopiero w 2 sezonie, a to znaczy, że bym musiała go napisać. :D Hahaha, nie wiem, najwyżej zmienię koncepcję i będzie 40 rozdziałów. Zobaczymy jak to pójdzie.
      Tak, na Saberze łatwiej, nie wiem czemu. Może dlatego, że tam jest w formie wspomnień i pomimo, że Leonetty nie ma, to praktycznie w każdym rozdziale ona istnieje, chociażby stwierdzenie, że Leon ożeni się z Vilu (wybacz przykład, ale jest pierwszy, który przyszedł mi do głowy). W ostatnim też się przecież pojawiła, jak wspomniałaś o matce Violetty. Może dlatego łatwiej zdzierżyć to, że Leonetty nie ma. :D
      Ściskam i spadam pisać dalej 6, póki mam chęci. :D
      Candy. <3333

      Usuń
  7. Cudowny ! jak każdy... co tu będę dużo pisać... świetne masz pomysły... widać ,że jesteś dojrzała i potrafisz nas zaciekawić i przyciągniąć ! POZDRAWIAM ! Agata

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy